Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

23 zabiedzone konie czekają na dobrych ludzi

Anna Agaciak
Wojciech Matusik
W stajni pensjonatu w Gdowie na pierwszy rzut oka nie widać dramatu, jaki przeżyły przywiezione tu z całej Małopolski konie. Ufnie wyciągają do nas głowy, obwąchują i skubią nasze dłonie. To efekt pracy Małgorzaty Bednarskiej, właścicielki pensjonatu.

To dzięki niej te nieludzko traktowane zwierzęta odzyskują zdrowie i chęć do życia. W wąskim kojcu stoi Demona. Piękna kara klacz. Stoi jednak jakoś krzywo. - Ciężko pracowała w szkółce jeździeckiej, przewróciła się tak nieszczęśliwie, że złamała miednicę. Chcieli ją uśpić, ale ktoś się ulitował - opowiada pani Małgosia. - Miednica jakoś się zrosła, ale Demona męczy się chodząc. Musi mieć wąski boks, aby mogła się o niego opierać. Czasami nie może się podnieść.

Gdy Demona przyjechała do Gdowa, wszystkiego się bała. - Dopiero Zuzia, mój siwy kucyk, uświadomiła jej, że nic jej się nie stanie. Teraz jest już dużo lepiej, a klacz i kucyk bardzo się zaprzyjaźniły - dodaje Bednarska.
W pensjonacie w Gdowie kucyki i koniki polskie pełnią rolę terapeutyczną dla przywożonych przez KTOZ nieszczęśników. Joker ze szkółki jeździeckiej z bardzo chorymi nogami dzięki kucykowi Leszkowi zrozumiał, co to przyjaźń. Razem spacerują po wielkich pastwiskach i łaszą się do ludzi jak psy.

Nieszczęśnikom trudno było zrozumieć, że ich gehenna się skończyła. - Na te dwa konie niech pani uważa, są agresywne - ostrzega pani Małgosia. - Kawę i Mleko przywieziono z Częstochowy, podobno chodziły w paradach ułańskich. Są bardzo nerwowe, nie można ich rozdzielać - tłumaczy. Przeszły psychiczną traumę, choć ich opiekunowie nie wiedzą, jaką. Faktycznie, klacz za wszelką cenę stara się chronić stojącego z nią w kojcu wałacha. Ma zaledwie osiem lat, wygląda jednak na więcej.

Wszystkich zabiedzonych koni nie sposób opisać. Większość potrzebuje specjalistycznych leków, witamin, karmy. Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami i Międzynarodowe Towarzystwo na Rzecz Zwierząt Viva szuka domu dla 23 ciężko doświadczonych czworonogów. Większość z nich ma rozedmę płuc i poważne problemy z kopytami i nogami.

Pracowały ponad siły, niektóre ciągnąc zbyt ciężkie wozy wyładowane turystami. Chorowały, a ich właścicieli nie było stać na leczenie. - Wielu gospodarzy woli wtedy jeszcze na nich zarobić oddając je do rzeźni - mówi Cezary Wyszyński z Vivy.
Teraz dla końskich kalek trudno znaleźć opiekunów, gdyż nie nadają się już do pracy ani do wyczynowej jazdy. - Szukamy więc dla nich chociaż wirtualnych opiekunów - mówi Dorota Dąbrowska z KTOZ.

Wirtualnych, czyli takich, którzy przesyłają pieniądze na utrzymanie zwierząt (patrz ramka). - Gdyby jednak stał się cud i znalazłaby się osoba mogąca zapewnić warunki i dożywotnią emeryturę dla któregoś z chorych koni, nie zostawimy jej z kłopotem. Będziemy współfinansować leczenie - zapewnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska