Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

2,5 letni Mateusz dostał nowe serce. To drugi przeszczep u dziecka w tym roku w Polsce

Patrycja Dziadosz
Patrycja Dziadosz
Mały Mateusz miał ogromne szczęście. Po niemal dwóch latach oczekiwania dostał nowe serce, ale dzieci w kolejce jest znacznie więcej. Wciąż zgłaszanych jest zbyt mało dawców, dlatego tak ważne jest, by zwiększać świadomość społeczeństwa, jak bardzo potrzebne są narządy w Polsce.

FLESZ - Kąpiele w Bałtyku tragiczne w skutkach

Mateusz ma 2,5 roku, a większość swojego życia spędził w szpitalu w oczekiwaniu na serce. W końcu w ubiegłym tygodniu nadeszła dobra wiadomość.

- Znalazł się dla niego dawca. To ogromna radość i ulga, że się udało – mówi prof. Jan Skalski z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.

Od półtora roku chłopiec był podłączony do sztucznej komory serca, która zastępowała pracę jego serca. Problem polegał na tym, że z taką pompą nie można żyć w nieskończoność. Bez nowego narządu nie udałoby się go uratować.

Zdesperowani lekarze pomocy dla niego szukali nawet w Niemczech, Austrii czy Hiszpanii, czyli tam gdzie dokonuje się najwięcej przeszczepów serca u dzieci. Niestety bezskutecznie. W ubiegłym tygodniu nastąpił przełom, medycy ze szpitala w Krakowie otrzymali wiadomość, że dla chłopca znalazł się dawca.

- Nie jestem w stanie opisać tego co czuliśmy kiedy dowiedzieliśmy się, że jest serce dla Mateusza. Wiedzieliśmy, że to dla niego ostatnia szansa na ratunek. Synek miał miał już trzy razy wymienianą pompę. Lekarze ostrzegali nas, że bez nowego narządu zostało mu kilka tygodni życia – wzrusza się Edyta Trębacz, mama Mateusza.

Policyjna eskorta

Na operację chłopiec musiał zostać przewieziony do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, ponieważ Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krakowie nie ma akredytacji do wykonywania transplantacji serc u dzieci.

O pomoc w przewiezieniu małego pacjenta do sąsiedniego województwa krakowscy lekarze poprosili więc policję. Chodziło o to, by karetkę eskortował radiowóz i torował jej drogę. W przypadku transportu na przeczep liczy się bowiem każda minuta.

W sumie w tą akcję zaangażowanych było kilkanaście osób. Oprócz karetki, którą był przewożony Mateusz, tuż obok jechała jeszcze jedna z dodatkową aparaturą na wypadek, gdyby baterie tej do której był podłączony chłopiec nie wytrzymały. Na prośbę medyków w dodatkowy agregat zasilający została wyposażona również policyjna załoga eskortująca.

Sam przejazd z Krakowa do Zabrza trwał niespełna godzinę.

Przeszczep

Mama Mateusza dziękuje w pierwszej kolejności rodzicom zmarłego dziecka, którzy zgodzili się na pobranie narządu. Ich decyzja uratowała życie chłopca, który jest drugim dzieckiem w Polsce u którego w tym roku wykonano przeszczep serca.

Mimo iż walka jeszcze trawa, bo przed Mateuszem długi powrót do zdrowia z dnia na dzień chłopiec dochodzi do siebie.

- Jego stan lekarze określają jako stabilny. Najgorsze już chyba za nami bo synek został odłączony od respiratora i oddycha samodzielnie – mówi jego mama.

Dodaje, że nie może doczekać się kiedy będzie mogła zobaczyć Mateusza i wziąć go w ramiona. Niestety z racji panującej pandemii koronawirusa do tej pory rodzice nie mogli go odwiedzić. Mają jednak nadzieję, że w tym tygodniu będą już razem.

Brakuje dawców

Niestety nie wszystkie dzieci mają tyle szczęście w swoim nieszczęściu co Mateusz. Wciąż zgłaszanych jest za mało dawców. Donacja i liczba  przeprowadzanych przeszczepień w Polsce wygląda kiepsko od wielu lat. Liczba pobrań narządów od dzieci jest dramatycznie mała. Nasz kraj pozostaje w ogonie państw europejskich, a perspektywa zmian jest bardzo niewielka.

Zdaniem profesora Janusza Skalskiego, dużą winę za taki stan rzeczy ponoszą także same media.

-  Niestety w ostatnich latach doszło do sytuacji, że lekarze po pobraniu narządów bywali hejtowani, wytykani palcami i traktowani jak mordercy. To pokłosie kilku artykułów jakie ukazały się w mediach, a nawet publikacji książkowych, w których wypowiadały się rodziny potencjalnych dawców, od których lekarze chcieli pobrać narządy, – tłumaczy prof. Skalski.

Zrozpaczonym rodzicom jest niezwykle  trudno uwierzyć jest w słowa lekarza, że ich dziecko nie żyje bo umarł mózg. Widząc jednocześnie, że jego klatka piersiowa wciąż się rusza, bo działa respirator, a monitory pokazują puls, ciśnienie krwi czy zapis EKG.

Dlatego tak ważne jest, by odpowiednio szkolić zespoły lekarskie do przeprowadzania tych niezwykle trudnych rozmów. Mimo XXI wieku polskie społeczeństwo nie jest jeszcze gotowe do podejmowania rozmów na takie tematy.

Zdaniem prof. Janusza Skalskiego, żeby sytuacja transplantologii u dzieci w Polsce poprawiła się konieczna jest zmiana przepisów. Z drugiej strony podkreśla, że mamy w Polce znakomitych transplantologów i świetnie przygotowane oddziały i zespoły transplantologiczne.

- Zespoły lekarskie powinny się tłumaczyć z niepobrania narządów. Z kolei te, które wykażą się największą aktywnością transplantacyjną za włożony w wysiłek powinny być wyróżniane i gratyfikowane – uważa prof. Skalski.

Dodaje, że takie rozwiązania funkcjonują już w wielu innych krajach i są skuteczne. Dzieci czekają tam znacznie krócej na przeszczep niż w Polsce.

- Transplantologia to wielkie dobro - podsumowuje prof. Skalski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska