Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boks. Grzegorz Proksa: Gołowkin to maszyna. Człowiek z innej planety

Artur Gac
Artur Gac
fot. Andrzej Banaś
Były mistrz Europy Grzegorz Proksa na własnej skórze poczuł destrukcyjną siłę króla kategorii średniej Giennadija Gołowkina. Mistrz świata organizacji WBA i IBF z Kazachstanu w sobotę na gali w Inglewood wybił Dominikowi Wade’owi marzenia o tytule już w drugiej rundzie.

Widowiskowe nokauty Giennadija Gołowkina stają się chlebem powszednim. Kolejny pogrom zrobił na Panu wrażenie?
Nokaut był do przewidzenia, ale więcej spodziewałem się po Amerykaninie, lecz zderzył się z ogromną siłą destrukcyjną Gołowkina. To było widać chociażby w tym, że powaliły go ciosy bite na bark (śmiech). To pokazuje, jakim mismatchem (zestawienie rywali o dużej różnicy w umiejętnościach – przyp.) był fakt, że Wade przystąpił do tej walki z pozycji oficjalnego pretendenta do tytułu. Walka pokazała, że Wade swoim poziomem nie jest w stanie przebić się przez umiejętności Gołowkina.

Niemniej trudno zarzucać Wade’owi, że wziął tę walkę.
Oczywiście, to nie była jego wina. Problem w tym, że żaden pięściarz z ogromnym nazwiskiem nie chce ryzykować walki z Kazachem.

Najlepsi czują strach?
Boją się konsekwencji spotkania z Gołowkinem w ringu.

A co może być konsekwencją? Załamanie kariery?
Walki poprzedników właśnie to pokazują.

Między innymi losy Grzegorza Proksy?
Być może też, aczkolwiek próbowałem się jeszcze poderwać z Sergio Morą i minimalnie przegrałem na punkty. Później zająłem się już czymś innym niż boksem i konsekwencją była porażka w Krakowie. Myślę, że zawodnicy, którzy w tym biznesie mają do zarobienia jeszcze wielkie pieniądze, wolą nie ryzykować. Wychodzą z założenia, że lepiej zarabiać mniej, ale przez dłuższy czas.

To fakt, zderzenie z brutalną siłą Kazacha może być początkiem końca.
Walka z Gołowkinem może zakończyć kariery czołowych zawodników i uciąć źródło dobrych pieniędzy.

Podobne losy spotykały przeciwników braci Kliczków w wadze ciężkiej, którzy po przegranych starciach z Ukraińcami już nigdy nie byli takimi samymi pięściarzami. Pan doświadczył tego samego, coś mimowolnie „przestawiło” się Panu w głowie?
Do momentu walki z Gołowkinem uważałem, że byłem najciężej trenującym zawodnikiem na świecie. Sądziłem, że nikt ciężej ode mnie nie pracował i więcej nie poświęcał. Po prostu nie wyobrażałem sobie zawodnika, który może mi w jakiś sposób zagrozić. Aż pewnego razu na swojej drodze spotkałem maszynę.

Maszynę?
Dosłownie. Śmiało mogę tak nazwać człowieka, który ma ścięgna chyba z innej planety, bo przecież nie jest typowo „pociętym” kulturystą i nie wygląda jak „dzik”. To było dla mnie zdumiewające doświadczenie. Po walce zacząłem sam siebie pytać, co jeszcze musiałbym zrobić, żeby tego gościa kiedykolwiek pokonać.

I jaka jest odpowiedź?
Do dzisiaj jej nie znalazłem (śmiech). Jakiś czas temu zostałem zaproszony na jego obóz treningowy, ale odmówiłem, bo pracowałem w GKS Katowice (Proksa pełnił obowiązki dyrektora sportowego – przyp.) i nie mogłem pojechać. Żałuję, bo z ciekawością zobaczyłbym, w jaki sposób Kazach trenuje. Pewne elementy treningowe z pewnością mógłbym wprowadzić do swojego cyklu przygotowań.

Czy w wadze średniej jest pięściarz, który może zastopować „GGG”?
Nikt! Na sto procent. Nie ma nikogo, kto byłby zdolny to zrobić. Nie daję żadnych szans Saulowi „Canelo” Alvarezowi, co pokazała jego walka z Floydem Mayweatherem. Najmniejszych szans nie daję też Miguelowi Cotto, który nie jest wybitnie odporny na ciosy i z pewnością nigdy nie spotkał się z tak mocno bijącym zawodnikiem.

Jedynym rozsądnym rozwiązaniem wydaje się zmiana kategorii?
Zdecydowanie, Gołowkin musiałby powędrować do wagi superśedniej i skrzyżować rękawice choćby z Andre Wardem. Natomiast, jak pokazuje życie, kontraktowanie takich walk nie jest prostą sztuką.

Starcie z Wardem byłoby dużą trudnością dla pięściarza z Karagandy? W opinii wielu fachowców Amerykanin jest w stanie nawiązać równą rywalizację z Gołowkinem, a nawet wygrać.
A ja mam „troszeczkę” odmienne zdanie. Moim zdaniem Kazach nie miałby żadnych problemów, ponieważ jest mistrzem w skracaniu ringu. To idealna recepta na Warda, który świetnie boksuje na nogach. Jeśli Gołowkin wytrąci Amerykaninowi jego największy atut, wtedy powinien poradzić sobie dość łatwo. Naprawdę dużo jeździłem po świecie i nigdy w życiu nie spotkałem tak kompletnego zawodnika, jakim jest Giennadij Gołowkin.

W tym momencie 34-letni Kazach jest pięściarzem kompletnym?
Ja miałem szansę, ale nie znalazłem u niego ani jednej słabości. Być może kiedyś stanie naprzeciw zawodnika, który obnaży jakąś jego wadę, której ja kompletnie nie dostrzegam.

Musiałby objawić się zawodnik, który miałby w pięściach takie kowadło, jak Gołowkin?
Kowadło mogłoby nie wystarczyć, bo Kazach sparuje z zawodnikami wagi junior ciężkiej. Bardziej chodzi o rywala o nieprzeciętnej szybkości rąk i nóg, z umiejętnościami doskakiwania i odskakiwania, czyli perfekcyjnie poruszającego się w ringu. Jak pokazuje życie, ustawienie się naprzeciwko Gołowkina nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem.

Siła Gołowkina jest wręcz nieludzka? A może cały sekret zawarty jest w technice „dokręcania” ciosów?
To nawet nie tyle chodzi o czystą siłę uderzenia, choć faktycznie gość bije bardzo mocno, co różnorodność zadawania ciosów. Jego umiejętność przechodzenia z uderzeń na korpus, nagle na górę, przy jednoczesnej zmianie płaszczyzn, jest niebywała. Można wyłapać na gardę jeden lub trzy ciosy, ale na dłuższą metę nie sposób się przed nim obronić.

Gołowkin zostanie królem na lata?
Bez dwóch zdań. Mimo że w swoich wypowiedziach przepycham się z różnymi osobami, to jestem pewny swojej racji. Wiem o tym, od czasu naszej walki. Sparowałem z różnymi mistrzami świata, ale nigdy nie spotkałem zawodnika o takiej różnicy klas.

Pana zdaniem „pokona” się dopiero sam, gdy ogłosi koniec kariery?
Tak, ewentualnie dopadnie go wiek, jeśli mając 50 lat zechce zmierzyć się z jakimś młokosem.

Czy temat Pana powrotu na ring wciąż jest otwarty?
Oczywiście, dlatego nie ogłosiłem końca kariery.

Bije się Pan z myślami?
Cały czas… Jestem w delikatnym treningu, bo nie można nagle zerwać z tym, co robiło się prawie 20 lat. Boks, w pewnym stopniu, jest stylem mojego życia, dlatego robię sobie trening, a następnie poświęcam się innym obowiązkom.

Załóżmy hipotetyczną sytuację: niespodziewanie otrzymuje Pan propozycję drugiej walki z Gołowkinem. Zdecydowałby się Pan raz jeszcze przechodzić w ringu katusze?
Przecież w walce z Kazachem próbowałem różnych stylów walk i nic mi nie wychodziło. Co prawda dwie rundy zaboksowałem agresywniej, ale nie wiem, na ile wystarczyłoby mi wydolności i wytrzymałości na taką intensywność. Nie zwykłem się poddawać i pewnie spróbowałbym swojej szansy, ale z drugiej strony… No gdzie? Po dwóch latach bez boksu, nie będąc w regularnym treningu?

Może dopiero w momencie, gdy wygra Pan z dwie-trzy najbliższe walki?
Szczerze mówiąc nawet w swoim najlepszym momencie kariery nie mógłbym, jak równy z równym, rywalizować z Gołowkinem. Trzeba uderzyć się w pierś. To zawodnik zdecydowanie innej klasy niż ja. Nie ma o czym gadać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Boks. Grzegorz Proksa: Gołowkin to maszyna. Człowiek z innej planety - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska