Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co słychać u Jana T.

Marta Paluch
Szef zarządu dróg namawiał do fałszowania? Chciał złożyć dymisję, by nie być "balastem".

Afera z rondem Polsadu okazała się bardziej skomplikowana niż się spodziewaliśmy. Jan T., były szef zarządu dróg i transportu rozmawiał o ukręceniu sprawie łba poprzez sfałszowanie dokumentu. Ze stenogramów policyjnych podsłuchów wynika, że chciał to zrobić za pośrednictwem zaufanej kobiety.

11 lipca 2006 roku na budowę estakady nad rondem wkracza wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego, który podejrzewa samowolę. Rzeczywiście, okazuje się, że wykonawca: Budostal 5
i inwestor -ZDiK nie zadbali o wuzetkę (ULICP) nie mówiąc o pozwoleniu na budowę. 12 lipca Jan T. rozmawia z zaufaną kobietą. Mówi, że "podpisze Podhalańskiej (szefowej wydziału architektury, który wystawiał pozwolenia - przyp. red.) oświadczenie z datą 7-go (lipca)." Kobieta zastanawia się, czy urzędniczka przyjmie oświadczenia z taką datą, "bo ona to chce na dzień wydania decyzji". Dodaje jednak, że spróbuje.

Co to za oświadczenie? Według prokuratury, chodzi o ULICP. Gdyby okazało się, że inwestor miał tę decyzję przed wizytą inspektora, samowolę można było zalegalizować. Urzędniczka się nie zgadza. Następnego dnia o godz. 7.45 rano zaufana kobieta melduje Janowi T.: " musi być wystawione w dacie 12-go, czyli w dacie wystawienia decyzji to oświadczenie" .

Tego samego dnia Jana T. czeka kolejne niepowodzenie - niezbyt pochlebnie ocenia go wewnętrzna magistracka komisja. Szef zarządu dróg zwierza się Agnieszce: "myślę, że jestem zbyt wielkim balastem dla pana prezydenta." Zapowiada, że odejdzie z gminy. Podobną deklarację składa innej koleżance - Ewie. Trzeci telefon w tej sprawie wykonuje do niezidentyfikowanego kolegi (patrz ramka).

Dlaczego Jan T. tak to przeżył? Faktem jest, że wypadł słabo. - W kryterium dotyczącym kontaktów
z mieszkańcami, został oceniony bardzo nisko. -Pamiętam, że dyrektor się od tej oceny odwołał - mówi szef komisji Kazimierz Bujakowski.

Jednak smutek nie trwa długo. 14 lipca kolega Jana T. radzi mu alternatywne rozwiązanie sprawy ronda. "Zróbcie rozbiórkę na własną rękę i zgłoście, że (...) doprowadziliście do stanu zgodnego
z prawem. K..., dobry numer" - mówi kolega.

Ja ustalili, tak zrobili. Budostal rozebrał samowolę, a policjanci, którzy weszli na teren budowy, nie zastali dowodów przestępstwa. To jednak nie uchroniło Jana T. ani Ryszarda P., prezesa Budostalu od oskarżenia w tej sprawie. Jednak w sprawie opisanego namawiania Ewy Podhalańskiej zarzutów nie usłyszeli. Oprócz podsłuchanej rozmowy, nie ma dokumentów potwierdzających te naciski.
A świadkowie milczą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska