Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy warto pomagać? Liczy się każda, nawet najmniejsza pomoc. Rozmawiamy z Teresą Zabramny z Limanowskiej Akcji Charytatywnej

Remigiusz Szurek
Remigiusz Szurek
Gabrysia, podopieczna Limanowskiej Akcji Charytatywnej, w środę świętowała 18. urodziny. Obok Pani Teresa Zabramny
Gabrysia, podopieczna Limanowskiej Akcji Charytatywnej, w środę świętowała 18. urodziny. Obok Pani Teresa Zabramny Fot. Archiwum LACh
Rozmawiamy z prezes Limanowskiej Akcji Charytatywnej Teresą Zabramny.

Wasze stowarzyszenie działa od 2004 roku. Liczyliście już ilu osobom udało się pomóc przez te 17 lat?
Nigdy o tym nie pomyślałam, ale jest to oczywiście do zrobienia. Sprawdzając dogłębniej, przystąpiły do nas 72 osoby, szukając różnego rodzaju wsparcia, pomocy. Wielu z nich udało się pomóc, co tylko napędza nas do działania.

Ilu podopiecznych posiadacie aktualnie pod swoimi skrzydłami?
Są to 64 osoby w różnym wieku. Ale, jeśli mamy mówić o ilości podopiecznych w naszej akcji, ich liczba wciąż się zmienia. Niestety, ale zdarza się również i tak, że odchodzą od nas na zawsze i trudno mi o tym wspominać...

Jak to często bywa, wielu ludzi, którzy zajmują się pomocą innym, nie pobiera za swoją bezcenną pracę pensji. Zapewne podobnie jest u Was. Ilu pracowników działa w Limanowskiej Akcji Charytatywnej?
Faktycznie. Pieniądze za swą pracę otrzymuje tylko księgowy, na którym ciąży zresztą wielka odpowiedzialność. Każdy fachowiec w tej dziedzinie patrzył na mnie ze zdziwieniem, że sugeruję mu nieodpłatną pracę. Od stycznia bieżącego roku Zarząd Limanowskiej Akcji Charytatywnej wyraził zgodę na wypłacanie na zasadzie umowy- zlecenia wypłaty prezesowi i skarbnikowi stowarzyszenia – była to kwota w wysokości 366 zł brutto. Dziesięć osób będących członkami stowarzyszenia pracuje na rzecz podopiecznych na zasadzie wolontariatu i są na tzw. każde zawołanie.

Działacie na wielu płaszczyznach. Macie sporo pomysłów. Mowa choćby o akcji „Święty Mikołaj Dzieciom”, kwestach, loteriach, piknikach czy nawiązaniu współpracy z organizacją Czerwonego Krzyża działającą w Wathlingen (Niemcy). Pamięta Pani początki Waszej działalności? Jak to się wszystko zaczęło?
Oczywiście że pamiętam, ale wtedy chyba nikt nie przypuszczał, że stworzy się z tego coś takiego, na taką skalę! Zresztą z tamtych czasów działa z nami nadal tylko jedna koleżanka. Kilka osób ze względu na inne obowiązki musiało po prostu zrezygnować ze współpracy. Jak jednak widać, działamy dalej! No i ożyły moje wspomnienia (uśmiech). Wtedy nie tylko zbieraliśmy pieniądze, ale postanowiliśmy dawać radość także w inny sposób. Przykładowo organizowaliśmy czas dzieciom, które nie wyjechały na wakacje. Nikt nie chciał pieniędzy, których i tak mieliśmy bardzo mało. Dzięki znajomym sprowadziliśmy z Warszawy balon, do którego wchodzili chętni i unosili się w powietrze. To było dla nich niesamowite przeżycie! Były festyny, był piknik prowadzony przez aktora, Łukasza Rybarskiego. Pan Łukasz wraz z pozostałymi aktorami „Kabaretu pod Wyrwigroszem” wspierał nasze stowarzyszenie finansowo. Była też przywożona odzież z Wathlingen, w ciągu jednego dnia znalazł się wózek inwalidzki, który na prośbę jednej z pań z Urzędu Miasta został przywieziony z Wathlinen przez niemieckich przyjaciół, którzy zawsze nam pomagali. Co do odzieży z Niemiec, od kilku lat nie mamy pomieszczenia, w którym moglibyśmy ją trzymać. Zmarł też Pan, który zajmował się tym w Wathlingen.

Słuchając Pani słów, gołym okiem widać, że dzięki działaniom z potrzeby serca, wydarzyło się wiele dobrego.
Ten wózek otrzymał nasz kilkunastoletni podopieczny, który przeszedł bardzo ciężką chorobę i tylko ten „pojazd”, na którego nie było stać jego mamy, mógł mu pomóc w wyjściu z domu. Pamiętam też jedną z pierwszych zbiórek ulicznych. Zaprzyjaźnieni z nami młodzi wolontariusze bardzo narzekali na to, że ludzie nie chcą wrzucać pieniędzy. Wsparły nas tylko młode osoby, były to kwoty, które niezbyt mogły pomóc Małgosi. Ostatecznie pieniążki zostały podliczone i wręczone bardzo wzruszonej mamie. Po wyjściu na zewnątrz usłyszałam jak jedna z wolontariuszek równie wzruszona mówi: teraz nie będę się przejmować tym, co kto mówi i jakie pieniądze wrzuca. Wszystko się opłaca! Każda pomoc.

Ostatnio w mediach zrobiło się głośno o pomocy dla Waszej nowej podopiecznej Patrycji Tokarz. Do 9 września według wyliczeń LACh zebrano już nieco ponad 34 tys zł! Ponoć mama Patrycji Pani Elżbieta nie mogła uwierzyć w taką sumę.
To prawda. Panią Elżbietę przyprowadziła do nas jej koleżanka. Osoby, które spotyka problem, przeważnie wyobrażają sobie, że są z nim kompletnie same. Też nie mogą być może uwierzyć w to, że takiemu małemu stowarzyszeniu udaje się czynić aż takie „cuda”. Warto jednak pamiętać o tym, że sukcesu nie stworzy jedna osoba. Ona ma tylko pomysł i żaden cud nie wydarzy się, jeśli nie dojdzie do współpracy tak wielu wspaniałych ludzi. Kiedy oni otworzą swoje serca, by pomóc komuś kogo rozpacz wręcz paraliżuje, do tego media nagłośnią problem, dzieje się wiele dobrych rzeczy. I właśnie m.in. za pośrednictwem Pana dziękuję kierownikowi gazety za to, że możemy teraz porozmawiać, nagłośnić nasze działania, co może tylko pomóc tym, którzy są w potrzebie. Razem możemy zrobić coś dobrego.

Zapewne niezmiernie miło jest przekazywać podopiecznym informacje o tym, że zbiórki idą tak dobrze.
Tak, to prawda. Słysząc takie słowa, ci ludzie którzy wcześniej nawet nie wierzyli w jakikolwiek sukces zbiórki, bardzo często ze wzruszenia nie mogą normalnie rozmawiać. Odbiór z drugiej strony jest podobny. Tak to wygląda.

W jaki sposób można pomagać Waszym podopiecznym?
Coraz więcej ludzi przyznaje się do swoich potrzeb związanych z ich stanem zdrowotnym, choć wstydzą się o tym mówić tak od razu, wprost. Ciągle mają obawy że nikt ich nie usłyszy.

To zapewne trudne spotkania.
Kiedy przyjdą do naszego biura, często zdarza się, że mówiąc o sobie, z trudem powstrzymują się od płaczu. Nam pozostaje przekonać je, że jest inaczej i że razem damy radę. Wychodzą od nas – mamy nadzieję - w innym nastroju. I wtedy po prostu myślimy jak nagłośnić problem, żeby pomóc jak najszybciej!

A jak można pomóc takim osobom? Najprostszy sposób to wpłaty – nawet te najmniejsze na konto naszego stowarzyszenia: BS Limanowa 53 8804 0000 0000 0021 9718 0001 z zaznaczeniem dla kogo wpłata jest przeznaczona. Można też realizować wpłaty nawet nie wychodząc z domu. Wystarczy wejść na naszą stronę internetową (www.lach.limanowa.pl), kliknąć w znajdujący się po prawej stronie znaczek „Wspieraj nas za darmo” a po zdeklarowaniu wpłaty umieścić dopisek dla kogo są przeznaczone pieniądze i w razie jakiejkolwiek zbiórki publicznej organizowanej przez nasze stowarzyszenie, proszę wrzucić do tej puszki pieniążek.

Słowo do Czytelników „Gazety Krakowskiej”?
Nie tylko słowo, ale wiele ciepłych słów. Do Czytelników kieruję słowa podziękowania za wszystko, co do tej pory podarowaliście Państwo naszym podopiecznym. To dzięki Wam przeżywane przez nich dramaty stają się wciąż mniejsze i mniejsze. Proszę, zauważajcie tych ludzi – jak do tej pory los osób, które czekają na Państwa pomoc, choć nie potrafią same o nią prosić nie jest Wam obojętny… W imieniu własnym, członków i podopiecznych Stowarzyszenia Limanowskiej Akcji Charytatywnej bardzo za to wszystko dziękuję.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska