Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Daniel Korzeniewski przeszedł pieszo całą Kenię. Opowiedział nam o swojej niezwykłej wyprawie, przygodach i planach na przyszłość

Emil Hoff
Emil Hoff
Po miesiącu wędrówki Daniel Korzeniewski osiągnął swój cel: przeszedł wzdłuż całą Kenię. Opowiedział nam o swojej niezwykłej przygodzie. Zapraszamy do lektury i do galerii zdjęć z jego afrykańskiej wyprawy.
Po miesiącu wędrówki Daniel Korzeniewski osiągnął swój cel: przeszedł wzdłuż całą Kenię. Opowiedział nam o swojej niezwykłej przygodzie. Zapraszamy do lektury i do galerii zdjęć z jego afrykańskiej wyprawy. Daniel Korzeniewski
O Danielu Korzeniewskim i jego niezwykłych planach pokonania najdłuższej pieszej trasy na Ziemi pisaliśmy przed kilkoma miesiącami. Obecnie piechur przygotowuje się fizycznie i psychicznie do tej wielkiej wyprawy. W ramach przygotowań przemaszerował wzdłuż całą Kenię i właśnie wrócił do Europy. Opowiedział nam o swojej niezwykłej podroży, organizacji wyprawy i planach na przyszłość.

Spis treści

Daniel Korzeniewski idzie po swoje marzenia. Chce przejść najdłuższą trasę na Ziemi

Kilka miesięcy temu opublikowaliśmy artykuł o najdłuższej pieszej trasie świata, wyznaczonej przez jednego z użytkowników Reddita. Trasa wymaga przejścia od Kapsztadu do Magadanu przez 16 krajów, liczy łącznie 21 tys. kilometrów. Przejście pieszo całej marszruty może zająć ok. 3 lat – nic dziwnego, że nikt jeszcze nie zdołał jej pokonać.

Przejście najdłuższej pieszej trasy świata może zająć ok. 3 lat. Daniel Korzeniewski chce tego dokonać. Zamierza wystartować z Magadanu w 2023 r.
Przejście najdłuższej pieszej trasy świata może zająć ok. 3 lat. Daniel Korzeniewski chce tego dokonać. Zamierza wystartować z Magadanu w 2023 r. Google Earth

Trasa wzbudziła spore zainteresowanie wśród internautów, a chyba największe u Daniela Korzeniewskiego, zamieszkałego w Szwecji Polaka i zapalonego piechura. Daniel postanowił przejść najdłuższą trasę świata i już od dawna przygotowuje się do realizacji tego marzenia. Jeszcze w lutym 2022 ukończył treningowy marsz przez Szwecję – w ciągu miesiąca przeszedł 930 km z Abisko do Sztokholmu. O jego wyczynie pisały nawet skandynawskie media.

Polski piechur maszeruje przez Kenię

W wywiadzie, jakiego udzielił nam wtedy Daniel, piechur zapowiedział, że w czerwcu wybiera się do Kenii na kolejny treningowy marsz, po którym ruszy na podbój najdłuższej pieszej trasy świata. Jak powiedział, tak zrobił. 12 lipca 2022 Daniel wrócił do Europy, przeszedłsz wzdłuż całą Kenię, od granicy do granicy, na trasie z Moyale do Namanga.

1 lipca 2022, jeszcze w drodze przez Kenię, Daniel Korzeniewski udzielił nam wywiadu, w którym opowiada o swoich przygodach w Afryce, trudnościach i planach na przyszłość. Po jego powrocie do Europy znowu rozmawialiśmy o tym, czego nauczył go wielki marsz przez kenijskie pustynie. Poniżej znajdziecie obie rozmowy i galerię zdjęć - relację z całej wyprawy Daniela do Afryki.

Zabierz ze sobą wszystko, czego potrzebujesz

Daniel Korzeniewski opowiada o swojej podróży po Kenii

Strona Podróży: Kiedy zacząłeś marsz przez Kenię?

Daniel Korzeniewski: Moja przygoda w Kenii rozpoczęła się 10 czerwca 2022. Wylatywałem z lotniska Arlanda w Sztokholmie, gdzie mieszkam.

Podobno na europejskich lotniskach panuje ostatnio chaos?

Tak samo jak w Polsce, szwedzka branża lotnicza przeżywa teraz trudne chwile: problemy z ogromną liczbą podróżnych i z personelem na lotnisku, kilkugodzinne stanie w kolejkach do odprawy.

Żeby zdążyć na samolot o 6:00 rano na lotnisko musiałem przyjechać już o północy. Nie przeczuwałem, że to dopiero był początek czekających mnie wyzwań!

Na szczęście Daniel znosi kenijskie upały wyjątkowo dobrze.
Na szczęście Daniel znosi kenijskie upały wyjątkowo dobrze. Daniel Korzeniewski

Czyli nie obyło się bez komplikacji?

Planowo miałem dwa międzylądowania, jedno w Kopenhadze, drugie w Arabii Saudyjskiej. I już przy pierwszej przesiadce spotkała mnie kosztowna niespodzianka – zostałem błędnie poinformowany o wymaganiach związanych z COVID. Z tego co się dowiedziałem od linii lotniczych, szczepienia lub testu miały wymagać ode mnie wyłącznie władze kenijskie, a test bez problemu miałem wykonać już po przylocie na miejsce. Niestety, to nie Kenia wymagała testu albo dokumentu szczepień, a Arabia Saudyjska. Nie zostałem więc wpuszczony na drugi lot.

Zrobienie testu na lotnisku i opłacenie kolejnego biletu kosztowało mnie 2800 zł. To pokazuje, że przy takich wyprawach należy zawsze uwzględnić budżet na nieprzewidziane wydatki.

W samej Kenii nie chciano ode mnie już żadnych dokumentów. Natomiast przy granicy z Etiopią, gdzie miała rozpocząć się moja wędrówka, wprowadzono godzinę policyjną. Musiałem więc wszystko skrupulatnie przemyśleć i zaplanować, żeby nie narazić się na niebezpieczeństwo.

Czy organizacja wyprawy do Afryki jest trudna? Jakie główne przeszkody napotkałeś?

Sama organizacja nie jest trudna, ale wymaga sporo czasu: zebrania informacji o pogodzie, warunkach klimatycznych, drogach, sytuacji politycznej, cenach za usługi i produkty itd.

W przypadku Kenii zaplanowanie pobytu przebiegło bez większego problemu, szczególnie że kilka miesięcy wcześniej miałem okazję być „po sąsiedzku” w Tanzanii, zdobywając Kilimandżaro.

Natomiast wątpliwości budziły kwestie związane z bezpieczeństwem. Dlatego kilka poprzedzających wyjazd wieczorów poświęciłem na rozmowy z osobami – najczęściej znajomymi znajomych - które w Kenii mieszkają lub tam dłużej przebywały. To pozwoliło mi rzetelnie ocenić sytuację i się do niej przygotować.

W wyprawie towarzyszy Danielowi przewodnik i przyjaciel, Waithaka David.
W wyprawie towarzyszy Danielowi przewodnik i przyjaciel, Waithaka David. Daniel Korzeniewski

Maszerujesz przez Kenię, by przygotować się do przejścia najdłuższej pieszej trasy świata. Czego właściwie chcesz się nauczyć w czasie podróży przez Afrykę? Co Ci da obecna wyprawa?

Przede wszystkim chcę się nauczyć funkcjonowania w tropikalnym klimacie, zobaczyć jak reaguje organizm, nabyć lokalną florę bakteryjną, sprawdzić czasy i dzienne odległości marszu. Weryfikacji wymaga także to, jak szybko niszczy się sprzęt i odzież. Na przykład już po kilku dniach marszu przetarły się szelki, na których ciągnę wózek. Musiałem szukać człowieka, który podejmie się naprawy.

Natomiast zdecydowanie najciekawsze jest poznawanie lokalnych zwyczajów, przyglądanie się codziennemu życiu ludzi, ale też sprawdzenie reakcji, jakie wywołuje biały człowiek, ciągnący za sobą dziwny pojazd.

Jak podróżujesz przez Kenię? Tylko pieszo, czy używasz też innych środków transportu?

Podróż przez Kenię zacząłem od lotniska w Nairobi. Tam wsiadłem w busa, który zawiózł mnie do Moyale, na samej północy kraju, gdzie zaplanowałem start. Stamtąd pokonuwałem drogę już tylko i wyłącznie pieszo.

Jak znosisz afrykańską pogodę? Jak chronisz się przed upałem?

Z dotychczasowych obserwacji wynika, że mój dzielny organizm adaptuje się do wszystkich warunków na naszej planecie w maksymalnie 10 dni. Niezależnie, czy to ekstremalne zimno i minus 30 stopni czy ekstremalne ciepło i plus 40 stopni. Bardzo jestem mu za to wdzięczny!

Kenijskie upały znoszę wyjątkowo dobrze, nie mam żadnych problemów. Jak widać, ciało dostosowuje się do tego, co ma.
Nie znaczy to, że nie stosuję żadnych zabezpieczeń przed słońcem. Podstawą jest ochrona głowy, czyli czapka z daszkiem i „słoniowymi uszami” zakrywającymi szyję, kark, uszy, policzki. Obowiązkowo stosuję też mocny filtr przeciw promieniowaniu UV w sprayu (SPF 50) na odsłonięte części ciała, co w moim przypadku oznacza przedramiona i nogi od kolan do kostek.

Kenijczycy chętnie fotografują się z Danielem, zadziwieni, że biały człowiek maszeruje piechotą przez gorące serce ich kraju.
Kenijczycy chętnie fotografują się z Danielem, zadziwieni, że biały człowiek maszeruje piechotą przez gorące serce ich kraju. Daniel Korzeniewski

Jakie przygody przeżyłeś już w czasie marszu przez Kenię?

Pierwsza przygoda (a raczej niedogodność!) to biegunka – to częsta dolegliwość dotykająca podróżników w tropikach. Dopadła mnie ona trzeciego dnia wędrówki i utrzymała się przez kolejnych 10 dni. Po tym czasie objawy przeszły samoistnie. W takich sytuacjach bardzo pomaga gorzka czekolada lub kakao. No i oczywiście elektrolity i hektolitry wody.

Po siedmiu dniach wędrówki spędziłem pierwszą noc w hotelu. Niestety afrykańskie kobiety potrafią prowadzić wielogodzinne i bardzo zacięte dyskusje. A jeśli dodatkowo robią to pod twoim oknem, to noc jest na straty! A ja codziennie wstaję 5:45 i pół godziny później, wraz ze wschodem słońca, ruszam w drogę, by pokonać jak najwięcej kilometrów zanim słońce osiągnie zenit. Następnego dnia byłem jak zombie, nawet nie miałem siły robić zdjęć.

A tu kolejna niespodzianka - przetarciu uległy wspomniane szelki do wózka! Ta uprząż służyła mi już wcześniej przez 3500 km, pozwalając ciągnąć wózek ważący 45 kg. Miała wszelkie prawo się zużyć. Na szczęście miałem zapasowy materiał, który umożliwił zaradzenie sytuacji na miejscu. Nie da się ukryć, że tutejsi fachowcy świetnie znają się na swojej pracy i wszystko mi sprawnie naprawili.

Najgorsze, co się wydarzyło, to pęknięty dyszel od wózka. To już poważna komplikacja. Pierwsza próba naprawy spaliła na panewce. Dopiero drugie podejście zakończyło się powodzeniem, ale spadł komfort marszu. Trzeba było skrócić dyszel, co zmieniło rozkład ciężaru i przy pasie biodrowym odczuwam większe tarcia.

A serce Kenii jest naprawdę gorące - dosłownie i w przenośni.
A serce Kenii jest naprawdę gorące - dosłownie i w przenośni. Daniel Korzeniewski

Widać, że na szlaku musisz pokonywać wiele trudności. Ale wyprawa to też przyjemne przygody. Które miejsca w Kenii zrobiły na Tobie jak dotąd największe wrażenie, jacy ludzie zapadli w pamięć?

Co do miejsc, to każde ma swój urok czy to wioska, miasteczko, czy też pustynia. Ale najprzyjemniejsza jest przyroda, której doświadczam będąc z dala od cywilizacji. Codziennie jest mi dane podziwiać niesamowite krajobrazy: góry, sawanny, pustynie – chłonę je wszystkimi zmysłami!

Warte osobnej rozmowy są spotkania z ludźmi. Boli mnie to, że media w naszej części świata tak niewiele dobrego mówią i piszą o kontynencie afrykańskim. A tutejsi ludzie są wspaniali, życzliwi, pomocni. Mają piękne serca mimo codziennej walki o przetrwanie. Walczą z głodem, brakiem pracy, środków do życia. Codziennie pokonują pieszo dziesiątki kilometrów po wodę pitną, która u nas po prostu leci z kranu.

W takim razie opowiedz o swoich relacjach z Kenijczykami

Na samym początku wyprawy pozwolono mi rozbić się na noc na terenie wiejskiej szkoły. Wioska była niewielka - liczyła na oko 15 domów, w których mieszkało około 50 osób. Ponieważ nikt nie chciał przyjąć ode mnie pieniędzy za nocleg, zaproponowałem, że podzielę się sporym zapasem leków, który zabrałem ze sobą na wyprawę. Wioskowy szaman bardzo ucieszył się z takiego obrotu spraw, a wszyscy mieszkańcy zbiegli się zobaczyć, co wyciągam.

Człowiek, który miał rany na stopach, dostał ode mnie opatrunki i chusteczki dezynfekujące, drugi – cierpiący na migreny - dostał paracetamol 500 mg. Kolejny - z problemami alergicznymi – dostał tabletki antyhistaminowe. Trudno sobie nawet wyobrazić jaką wdzięczność okazali mi ci ludzie: ściskali, przytulali, wzruszali się. To emocje, których ciężko doświadczyć w Europie.

Ale sam też bywam obdarowywany przez miejscowych! Któregoś dnia przyszedł do mojego namiotu właściciel ziemi, na której się rozbiłem (wcześniej prosiłem go oczywiście o pozwolenie) i przyniósł mi dwie sztuki perlicy sępiej. W Afryce mówi się na nie dzikie kurczaki. Udko perlicy gotowane z solą i piri piri to niebo w gębie!

Daniel budzi duże zainteresowanie wśród lokalnych mieszkańców. Na zdjęciu kobiety z plemienia Rendille.
Daniel budzi duże zainteresowanie wśród lokalnych mieszkańców. Na zdjęciu kobiety z plemienia Rendille. Daniel Korzeniewski

Koniec wyprawy: Daniel zrealizował cel i pokonał pieszo całą Kenię

- Nie wiem, czy płakać, czy się cieszyć. Zleciało nie wiadomo, kiedy! – napisał Daniel Korzeniewski na Facebooku 12 lipca 2022, informując o pomyślnym zakończeniu swojej przeprawy przez Kenię.

Daniel zrealizował cel i przemaszerował cały kraj od granicy z Etiopią po Tanzanię. Obecnie jest już cały i zdrów z powrotem w Szwecji. Opowiedział nam o drugiej części i zakończeniu swojej wyprawy.

Po 32 dniach wędrówki Daniel dotarł do granicy Tanzanii. Przeszedł wzdłuż całą Kenię.
Po 32 dniach wędrówki Daniel dotarł do granicy Tanzanii. Przeszedł wzdłuż całą Kenię. Daniel Korzeniewski

Gratulujemy sukcesu! Zgodnie z planem przemaszerowałeś wzdłuż całą Kenię. Jak się czułeś, gdy udało Ci się osiągnąć cel?

Czułem ogromny niedosyt, byłem przecież jedną nogą w Kenii, a drugą już w Tanzanii! Z jednej strony czułem więc zadowolenie, euforię, że udało mi się przejść 940 km przez serce Afryki bez najmniejszych problemów, bez uszczerbku na zdrowiu, bez utraty sprzętu, bez podbramkowo niebezpiecznych sytuacji. Ale z drugiej strony byłem gotowy pójść dalej na południe Afryki, do Tanzanii, którą znam i tak dobrze wspominam. Zawsze po każdym trekkingu czuję ogromny niedosyt.

Czego nauczyłeś się w czasie wędrówki przez Kenię?

Nauczyłem się funkcjonowania wśród lokalnej społeczności, znajdowania bezpiecznych noclegów, podstaw suahilli (języka, którym posługują się Kenijczycy), poruszania się pieszo z wózkiem po terenach pustynnych i zabudowanych.

Nauczyłem się także kupowania produktów spożywczych po lokalnych cenach. Niestety, ale według miejscowych każdy mzumgu, czyli biały, śpi na pieniądzach i trzeba wyrwać od niego, ile się da. Umiejętność wytargowania uczciwej ceny jest więc w Afryce bardzo cenna.

Kenijskie góry, choć piękne, dały Danielowi w kość.
Kenijskie góry, choć piękne, dały Danielowi w kość. Daniel Korzeniewski

Jak przygotowała Cię ta przygoda do pokonania najdłuższej pieszej trasy na świecie?

Nauczyła mnie wielu rzeczy o mnie samym i moich możliwościach. Zwracam teraz uwagę na wiele czynników, ważnych w czasie marszu, i wyciągam wnioski. Wiem już, jak mój organizm reaguje na gorące powietrze pustyni i słońce palące skórę. Wiem, ile musze wypić wody, by utrzymać jej odpowiedni poziom w organizmie. Wiem też, jak szybko niszczy się sprzęt, który wożę ze sobą, i jak reagują na mnie lokalni ludzie.

Pojąłem w pełni, jak ważna jest komunikacja z rdzennymi mieszkańcami. Wiem, ile kilometrów mogę pokonać dziennie, w zależności od warunków terenowych. Przesunąłem też kolejną granicę własnej wytrzymałości: dowiedziałem się o sobie tego, że mogę wędrować 17 dni bez przerwy, pokonując od 30 do 40 km dziennie.

Co najbardziej zapadło Ci w pamięć w czasie drugiej części wędrówki?

Nigdy nie zapomnę trasy, którą wybrałem. Prowadziła przez góry: trzy dni stromych podejść i zejść. Liczący 100 km górski odcinek marszu dał mi mocno w kość. Uda aż piekły od hamowania ciężkiego wózka nogami. Nazwałem tą drogę Diabelską, przeklinałem ją, ale z zaciśniętymi zębami pokonywałem kolejne wzniesienia.

Bardzo mocno zapadła mi również w pamięć sytuacja, która na pierwszy rzut oka wydawała się podbramkowa. Mianowicie na rączce od wózka trzymałem zawsze organizer, a w nim najnowszy model gopro10 i aparat fotograficzny Olympusa, a także power bank i telefon. W pewnej chwili otoczyło mnie z dziesięciu młodych Kenijczyków. Zaczęli wszystko wyciągać z organizera. „No ładnie – pomyślałem - zaraz się rozbiegną i po sprzęcie”. Ale ku mojemu zaskoczeniu zaczęli mi wszystko oddawać mówiąc: "Włóż do środka, do wózka, zbliżasz się do stolicy ". Ostrzegali mnie przed złodziejami. Nogi i serce mi zmiękły. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Schowałem więc wszystko do wózka, przybiłem z każdym piątkę i poszedłem dalej, ale w głowie jeszcze dwa dni rozmyślałem o tej sytuacji.

Los zamieszkujących tereny pustynne Kenijczyków poruszył Daniela.
Los zamieszkujących tereny pustynne Kenijczyków poruszył Daniela. Daniel Korzeniewski

Innym razem po dwóch dniach wędrówki przez pustynię, niemal bez jedzenia i wody, dotarłem w końcu do wioski. Bardzo biednej, małej wioski, bez sklepu, jednej z tych, do których nie docierają turyści. Dwóch młodych chłopaków ze słabym angielskim z zaciekawieniem zadawało mi pytania. Powiedziałem, że umieram z pragnienia i głodu.

Zniknęli na trzy godziny, ale po tym czasie przynieśli mi dwa piękne i świeże kawałki koziego mięsa – tak, jakby specjalnie dla mnie zabili kozę. Poszli też do studni oddalonej o 10 km i przynieśli 10-litrowy baniak z wodą. Była żółta i nie nadawała się do picia - dla nich to był chleb powszedni, ale dla mnie ryzyko biegunki i chorób tropikalnych. Na szczęście miałem dobry filtr do wody i tabletki dezynfekujące. Po ich użyciu woda z żółtej zrobiła się przezroczysta i nadająca do picia. Ugotowałem mięso, nawodniłem się, a resztą mogłem się umyć. To był naprawdę piękny gest ze strony lokalnej społeczności.

Spotkałeś może w Kenii jakichś Polaków?

Tak, zapamiętam też na pewno piękny polski akcent! Szedłem Diabelską Drogą w górach. Nagle na pobocze zjeżdża duży biały sów, opuszcza się szyba i biały człowiek zaczyna mówić po polsku: "Widziałem cię w telewizji!”.

Okazało się, że był to Marek Krakus, założyciel polskiej fundacji Help Furaha, która zajmuje się niesieniem pomocy afrykańskim dzieciom z porażeniem mózgowym i autyzmem. Oczywiście dostałem zaproszenie do jego domu, gdzie mogłem wziąć prysznic, wypić zimne piwko i przespać się na wygodnym łóżku.

A propos fundacji i pomagania. Opowiedz Czytelnikom parę słów o zbiórce charytatywnej, którą przeprowadziłeś

Sytuacja z chłopakami z wioski, którzy przynieśli mi mięso i wodę, bardzo mnie poruszyła. Wszystko to, co widziałem w wioskach na kenijskiej pustyni, zmiękczyło mi serce. Nie ma tam turystów, z których utrzymuje się niemal cały kraj. Brak tam wody, jedzenia, ludzie codziennie walczą o przeżycie.

Postanowiłem, że zrobię zbiórkę na zakup żywności dla mieszkańców terenów pustynnych w Kenii – w podzięce za napojenie i wykarmienie mnie w czasie marszu, i by jakoś wynagrodzić im to, że nie mogłem spełnić próśb o ułatwienie im wyjazdu do Europy.

Zbiórka się udało, moi obserwatorzy na Facebooku wykazali się ogromną empatią. W dwie doby wpłacili dość sporą kwotę: 2800 zł. Chociaż jest to kropla w morzu potrzeb, to dzięki zbiórce ok. 50 osób w Kenii dostanie jedzenie na trzy miesiące. Tym małym, drobnym gestem pokażę Kenijczykom, że Europa nie jest obojętna na tragedie ludzkie, jakie rozgrywają się na pustyniach każdego dnia.

Wiele osób rozpoznawało Daniela z telewizji, po tym jak wyemitowano reportaż o jego marszu przez Kenię.
Wiele osób rozpoznawało Daniela z telewizji, po tym jak wyemitowano reportaż o jego marszu przez Kenię. Daniel Korzeniewski

Daniel szykuje się do nowej wielkiej wyprawy. Każdy może pomóc

Jak idą przygotowania do pokonania najdłuższej pieszej trasy na Ziemi? Czy udało Ci się już zdobyć potrzebne pozwolenia i wizy?

Wędrówka przez Kenię jest ostatnim etapem przygotowującym mnie technicznie i logistycznie do podjętego wyzwania. To taki egzamin z umiejętność przetrwania. I przyznam, że czasami zaskakuję sam siebie. Idzie mi się świetnie i nie napotykam po drodze problemów, które by mnie przerastały. Czuję, że moje ciało ma oparcie w psychice – to kluczowe dla sukcesu tak ekstremalnej wyprawy.

Natomiast z wizami i pozwoleniami muszę jeszcze poczekać - część z nich ma znacznie ograniczony termin ważności. Wrócę do tego na trzy miesiące przed wyprawą główną. Nie wszystkie wizy da się też załatwić przed startem. Nigdy do końca nie wiadomo, co wydarzy się po drodze i kiedy będę w konkretnym kraju. Teoretycznie to wiem, ale w praktyce jest to niemożliwe do przewidzenia. Dlatego będę w kontakcie z ambasadami krajów, do których będę się zbliżał, a wizy będę załatwiał na bieżąco w konsulatach.

Krajobrazy Kenii są surowe i piękne.
Krajobrazy Kenii są surowe i piękne. Daniel Korzeniewski

A co ze szkoleniami, które chciałeś przejść przed wyruszeniem w drogę?

Szkolenie z medycyny tropikalnej mam już za sobą, ukończyłem je z certyfikatem. Wykłady prowadzili profesorowie z Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni oraz lekarze z całej Polski zajmujący się osobami powracającymi z krajów, w których występują choroby endemiczne. Prawdziwy ogrom praktycznej wiedzy, która może uratować życie. Miałem też możliwość opowiedzenia zebranym o moim planie – to było niezwykle emocjonujące, móc wystąpić przed tak znamienitym gronem!

Podczas szkolenia znalazłem też lekarza specjalistę od chorób tropikalnych, który zgodził się mnie prowadzić w trakcie wyprawy. Mogę się z nim kontaktować przez całą dobę i konsultować niepokojące objawy oraz leczenie – niesamowicie cenna dla mnie sprawa!

Po powrocie z Kenii muszę udać się do Gdyni na badania kontrolne: lekarzy interesuje wpływ tropikalnego klimatu na zdrowie oraz zmiany w organizmie podczas ekstremalnej podróży, jaką jest wędrówka przez Serce Afryki.

A kolejny etap to wizyta w centrum medycyny sportu. Tam przejdę kompleksowy skan całego organizmu. Zalecano mi pełną morfologię krwi, rezonans magnetyczny całego ciała, sprawdzenie wydolności organizmu, echo serca oraz badania kontrolne narządów wewnętrznych. Koszt takiej usługi to około 6 tys. zł.

Walki wręcz i krav magi zacząłem uczyć się już przed wyjazdem, a kurs myśliwski na licencję czeka mnie po powrocie z Kenii.
Niestety, na to wszystko są potrzebne fundusze i to niemałe. Sama podróż nie będzie droga, ale przygotowania do niej już pochłaniają ogromne kwoty.

Tradycyjne chaty i ich mieszkańcy.
Tradycyjne chaty i ich mieszkańcy. Daniel Korzeniewski

Jak postępuje zbieranie funduszy na wielką wyprawę? Ile potrzebujesz, ile już masz? Czy zdobyłeś jakichś sponsorów?

To jest chyba największe wyzwanie i najtrudniejszy element przygotowań.

Jak dotąd żadna z instytucji lub firm, z którymi byłem w kontakcie, nie zdecydowała się wejść finansowo w projekt. Na Patronite uzbierałem około 10 tys. złotych, ale nie zamierzam ruszać tej kwoty aż do wyprawy głównej.

Nie chcę korzystać z pieniędzy zanim na 100% będę wiedział, że wyruszam. Szczególnie, że rzeczywistość co chwila nas ostatnio wystawia na próby. Podczas samej wyprawy wystarczy mi stały dochód w wysokości 6 tys. złotych miesięcznie i takie fundusze będę starał się zdobyć.

Jak pomóc Danielowi w jego wyprawie?

Jeśli podoba Wam się niezwykła przygoda Daniela i chcecie, by zrealizował swój plan przejścia najdłuższej pieszej trasy świata, możecie mu pomóc. Daniel zbiera fundusze na Patronite.

Dla każdego patrona przygotował coś specjalnego: dostęp do zamkniętej grupy na Facebooku, na której zdaje niemal na żywo relację ze swojej kenijskiej podróży. Wpisy okrasza unikalnymi zdjęciami i nagraniami.

Daniel Korzeniewski w Kenii – galeria zdjęć

Zapraszamy do galerii niezwykłych zdjęć z wyprawy Daniela Korzeniewskiego do Kenii:

Dodaj firmę
Logo firmy Polska Organizacja Turystyczna
Warszawa, Chałubińskiego 8
Autopromocja
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedźwiedź szuka pożywienia w koszu na odpadki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska