Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dawid Konarski: Nie jesteśmy faworytami mistrzostw świata, ale pojedziemy po medal

Artur Bogacki
Artur Bogacki
Atakujący siatkarskiej reprezentacji Polski Dawid Konarski opowiada o nowej drużynie narodowej, pracy z trenerem Vitalem Heynen i szansach w mistrzostwach świata.

- Nowy trener reprezentacji Vital Heynen na miejsce zgrupowania przed mistrzostwami świata wyznaczył nie - jak dotychczas - położoną w środku lasu Spałę, a turystyczne Zakopane. Jak się Panu podoba ten pomysł?
- Nie przyjechaliśmy do Zakopanego, żeby zwiedzać Krupówki. Na pewno jednak, jeśli będzie choćby pół dnia wolnego, to jest więcej do zobaczenia niż w Spale, którą znamy już na wylot. Poza kawiarnią w ośrodku i dwoma restauracjami w centrum, to za dużo atrakcji tam nie ma. Tu jest dużo więcej do zwiedzenia, są ładniejsze widoki, można przejść się na spacer, usiąść na ławeczce. Na pewno będzie to dla nas coś innego niż Spała. Myślę, że dla "głowy" będzie to większy plus.

- W Zakopanem na ulicach jest pełno turystów, wielu z nich was rozpozna.
- Na pewno, dużo ludzi z różnych zakątków Polski i świata tu przyjeżdża. Podejrzewam, że gdy pójdziemy na spacer, to tych autografów rozdamy więcej. W Spale bywają tylko sportowcy, raczej nikt nie jeździ tam, żeby zwiedzać. Z tym, że my tu nie wiadomo jakich wycieczek nie będziemy robili. Jest tu fajny ośrodek, coś innego niż dotychczas, to nas cieszy.

- Na zgrupowaniu w Zakopanem będziecie do 9 sierpnia. Jaki jest plan działania?
- Na razie skończyliśmy trzydniowy cykl takiego wprowadzania, dosyć intensywny. Zajęcia na siłowni będziemy mieć codziennie praktycznie do końca. Teraz jest ten okres, by naładować się mocno, żeby później, gdy z tych obciążeń zejdziemy, być przygotowanym na zagranie dobrego turnieju. Chcąc grać do samego końca mistrzostwa świata, trzeba mieć siłę na kilkanaście spotkań. Przed Ligą Narodów nie było czasu, żeby popracować na siłowni, czy nad taktycznymi rzeczami. Mamy też już określoną grupę ludzi, jest nas czternastu plus piętnasty Tomek (Fornal - przyp.) do pomocy. Mam nadzieję, że obędzie się bez kontuzji i w tym składzie zagramy na mistrzostwach świata. Będziemy skupiać się na tym, żeby stworzyć drużynę. Nikt się nie musi obawiać, że ktoś odpadnie. Na pewno będziemy dużo pracować nad zagrywką, bo podczas Ligi Narodów była słaba, system blok-obrona też pozostawiał dużo do życzenia. Czasu jest sporo, będziemy zasuwać, żeby to przyniosło efekt na mistrzostwach świata.

Jeden zawodnik bardziej stresuje się tym, że ktoś jest za jego plecami, drugi lubi to, że jest walka do końca.

- Liga Narodów zaczęła się dla was świetnie, w Final Six nie poszło jednak najlepiej - dwie porażki i piąte miejsce. Wracacie do tego, czy to już rozdział zamknięty?
- Już raczej nie będziemy nic analizować. Trener powysyłał każdemu z nas swoje wnioski na temat gry w Lidze Narodów. Myślę, że wynik był zadowalający, zwłaszcza, że najwięcej ze wszystkich drużyn rotowaliśmy składem, zagrało bodajże 22 zawodników. Mieliśmy bilans 8-1, dla naszej nowej grupy było to coś, może nie niesamowitego, ale naprawdę był to fajny start. Odnosiliśmy zwycięstwo za zwycięstwem, i to z mocnymi rywalami. Awansowaliśmy do finału, a gdybyśmy tam zdobyli medal, to ciężko byłoby cokolwiek powiedzieć. Tak jak wspomniałem, było dużo rotacji, mało czasu na trening, nie przygotowywaliśmy się specjalnie do tych zawodów, bo były praktycznie same podróże i jeden trening przedmeczowy. A nie wyglądało to źle. Jesteśmy zadowoleni z awansu do finału, to duży sukces tej grupy na starcie.

- Ten przegląd kadry w Lidze Narodów pomógł trenerowi wcześniej wybrać zawodników na mistrzostwa świata. W poprzednim sezonach na tym etapie jeszcze nie byliście pewni miejsca w drużynie narodowej, a w ubiegłym roku skład na mistrzostwa Europy podano dopiero po sierpniowym Memoriale Wagnera. Jak ocenić tę zmianę?
- Myślę, że to dobre, choć oczywiście ważne jest indywidualne podejście. Jeden zawodnik bardziej stresuje się tym, że ktoś jest za jego plecami, drugi lubi to, że jest walka do końca. Wszyscy dobrze zdajemy sobie sprawę, po co tu jesteśmy i nikt z tej grupy nie pomyśli, że skoro już jest w kadrze na mistrzostwa świata, to nie musi trenować. Wiemy, że aby osiągnąć duży wynik, musimy pracować dwa razy więcej niż niektóre drużyny.
- We wrześniu reprezentacja Polski na mistrzostwach świata będzie bronić złotego medalu, ale do zawodów przystąpi raczej z niższego pułapu niż poprzednio.
- Każdy turniej to osobna historia. Mistrzostwa świata były cztery lata temu, od tego czasu mnóstwo rzeczy się zmieniło, z tamtej drużyny zostało bodajże pięciu zawodników (jednym z nich jest Konarski - przyp.). Ciężko mówić o obronie tytułu, ale oczywiście jako Polska będziemy to robić. Podchodzimy do tego inaczej, chcemy po prostu dobrze grać w siatkówkę, lepiej niż w Lidze Narodów, zająć jak najwyższe miejsce. Każdy medal - a myślę, że z takim celem będziemy jechać - będzie dużym sukcesem tej grupy. Nie będę mówił, że jesteśmy faworytami, bo to nieprawda. Każdy zdrowo myślący zdaje sobie z tego sprawę.

- A trener jak was nastawia? Jedziecie właśnie po medal, czy bez presji, by "pokazać się z dobrej strony".
- Oczywiście, że chcemy jechać walczyć o medal. Mamy dobrą grupę ludzi, z potencjałem...

-... ale bardzo młodą.
- Tak jest, ale chyba nikt nie postawi sobie celu, że zajmiemy piąte miejsce i będziemy zadowoleni. Wszyscy mamy duże ambicje i chcemy ten turniej wygrać. Nie będziemy faworytami do zwycięstwa, ale to nie znaczy, że nie możemy tego zrobić. Taki mamy cel - jedziemy tam wygrywać jak najwięcej, po medal. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Najważniejszy jest jednak sukces drużyny, myślę, że wszyscy będziemy się wspierać. Gramy jako reprezentacja, a nie indywidualności. Musimy stworzyć jak najlepszą atmosferę.

- Jaką rolę widzi Pan dla siebie w tej drużynie? Od atakującego często dużo zależy.
- Każdy z nas przygotowany jest na różne zadania, zależy, jaką wizję na dane spotkanie będzie miał trener. Być może nadal będzie duża rotacja w składzie. Na pewno każdy z nas da z siebie wszystko, również ja. Jeśli będzie taktyka, żebym zdobywał jak najwięcej punktów, to będę się starał z tego wywiązać. Najważniejszy jest jednak sukces drużyny, myślę, że wszyscy będziemy się wspierać. Gramy jako reprezentacja, a nie indywidualności. Musimy stworzyć jak najlepszą atmosferę.

- Po kilku miesiącach pracy z trenerem Heynenem można ocenić, czy opinie krążące o tym szkoleniowcu się potwierdziły? Może czymś zaskoczył?
- Ja cały czas bardzo pozytywnie go odbieram. Przed zgrupowaniem za wiele nie mogłem o nim powiedzieć, poza tym, że dużo rozmawia z zawodnikami, ale o tym to chyba wszyscy wiedzieliśmy. Jest naprawdę fajnym facetem, dobrym trenerem, treningi mi się podobają. Nie ma nudy, zawsze jest uśmiech, ale oczywiście z zaangażowaniem i koncentracją. Jest dużo ciężkiej pracy. Trener rozmawia z każdym indywidualnie, jak przebiega zgrupowanie, jak ktoś się czuje, czy coś innego by potrzebował - to też jest fajne. Na razie wszystko idzie w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że w takiej atmosferze pracy na linii drużyna - trener i sztab będzie to przebiegać do końca.

Rozmawiał Artur Bogacki

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dawid Konarski opowiada o zgrupowaniu w Zakopanem

Autor: Artur Bogacki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dawid Konarski: Nie jesteśmy faworytami mistrzostw świata, ale pojedziemy po medal - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska