Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drewniane dachy płonęły jak pochodnie

Wiesław Biernacki, Wolbrom
Pożar stolarni przy Miechowskiej w Wolbromiu gasiło 11 jednostek państwowej i ochotniczej straży pożarnej
Pożar stolarni przy Miechowskiej w Wolbromiu gasiło 11 jednostek państwowej i ochotniczej straży pożarnej Wiesław Biernacki
Siedem godzin gaszono pożar w centrum. Tym razem strażakom udało się zdążyć na czas.

W sobotę, kilkanaście minut przed osiemnastą, w centrum Wolbromia doszło do groźnego pożaru.
W gęsto zabudowanej części miasta przy ulicy Miechowskiej zapaliły się stropy dwóch budynków.
Na szczęście obyło się bez ofiar.

- Chwała Bogu, że straż przyjechała na czas i pożar nie rozprzestrzenił się na sąsiednie domy. Dachy są tu drewniane i tylko patrzeć, jak i mój dom zająłby się ogniem - z przerażeniem mówiła jedna z mieszkanek Miechowskiej.

Zdaniem prowadzącego akcję, młodszego brygadiera Ireneusza Wolnego z wolbromskiej JRG, sytuacja byłaby o wiele niebezpieczniejsza i trudna do opanowania, gdyby pożar wybuchł pośrodku dwustumetrowego ciągu domów.

- Szczęście, że do pożaru doszło na samym końcu zabudowań, a dokładnie w przedostatnim budynku, gdzie znajduje się stolarnia, oraz na strychu ostatniego budynku - podkreślał dowodzący akcją.

Najprawdopodobniej przyczyną pożaru było zapalenie się belki stropowej przylegającej do przewodu kominowego.

Nic się nie działo, dopóki komin był szczelny, ale z biegiem czasu doszło do rozszczelnienia konstrukcji, a wydobywające się z przewodu kominowego iskry spowodowały zapalenie belki.
A potem - całego strychu.

W budynku stolarni zniszczeniu uległ dach, jego więźba oraz maszyny stolarskie i meble. Ucierpiały też konstrukcje na strychach w obu budynkach. Dodajmy, że na spalonych poddaszach panował bałagan, w dodatku izolacją drewnianych stropów była... łatwo palna słoma.

Wraz z pierwszymi strażakami na miejsce dotarli funkcjonariusze olkuskiej drogówki, którzy pomagali w akcji ratowniczej.

- Wody było tyle, że całkiem przemokły mi buty - opowiada mł. asp. Zbigniew Cebo, który pomagał pożarnikom rozwijać węże gaśnicze.

- Rozprzestrzeniu ognia na inne budynki zapobiegła murowana ściana poddasza oraz strop - mówi dowódca akcji.

Ofiar wśród ludzi nie było. Dwie starsze mieszkanki opuściły budynek jeszcze zanim przyjechała straż. Znalazły nocleg u swych rodzin.

O skali niebezpieczeństwa, jaką niósł pożar w gęstej zabudowie starych domów w centrum miasta, świadczyła liczba interweniujących jednostek.

W akcji gaszenia uczestniczyło 43 ratowników, w tym pięć zastępów Państwowej Straży Pożarnej
z Wolbromia i Olkusza oraz jednostki Ochotniczych Straży Pożarnych z Bydlina, Dłużca, Poręby Dzierżnej, Wolbromia i Zarzecza.

Ulica Miechowska, która jest zarazem trasą wojewódzką, na czas prowadzonej akcji (do godziny 2.20) została wyłączona z ruchu. Policja i straż miejska zorganizowały objazd.

Wstępne straty strażacy szacują na 150 tys. zł. Jednak gdyby nie szybka akcja pożarników, mogłyby sięgnąć nawet pół miliona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska