Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorlickie. Pani Jadzia ma protezę nogi! Dzięki Czytelnikom!

Agnieszka Nigbor-Chmura
Naszym marzeniem było, by akcja charytatywna dla Jadwigi Drzymały, mieszkanki Sękowej, która w wyniku wypadku, a potem nieudolnego leczenia straciła nogę, miała swój szczęśliwy koniec. Dzisiaj wiemy, że warto marzyć. Po raz kolejny Czytelnicy utwierdzili nas w przekonaniu, że możemy na nich liczyć. Zebrane 17 tysięcy złotych przybliżyło panią Jadzię do sprawności. Tydzień temu odebrała protezę. Może wreszcie samodzielnie wychodzić z domu, choć jak twierdzi, dopiero uczy się chodzić.

W rok po amputacji nogi, wreszcie spełniło się marzenie pani Jadwigi Drzymały, 58-latki z Sękowej. Ma upragnioną protezę prawej nogi. Odebrała ją w ubiegłą środę w Krakowie, z gabinetu tamtejszej protezowni wyszła o własnych siłach, wspierając się tylko kulami. Jest szczęśliwa i wdzięczna naszym Czytelnikom, że włączyli się w akcję pomocy, dzięki której znów może poruszać się o własnych siłach.

Pani Jadzia sprzed roku, a ta dzisiaj to dwie zupełnie inne osoby. Poszarzałą, zmęczoną chorobą i cierpieniem twarz, dzisiaj zdobi uśmiech. Już nie ten nadziei na lepsze jutro, ale pewności, że taka ona właśnie będzie.

- Zjem śniadanie, wyjdę do ogrodu, pospaceruję. Nie za długo, bo ja teraz jak takie dorastające niemowlę jestem - właśnie na nowo uczę się chodzić - śmieje się pani Jadwiga.

Nie da się ukryć, że teraz każdy dzień przepełnia szczęście.

- Jak już będzie mi lepiej szło, to do kościoła się wybiorę. Tylko modlitwą mogę podziękować tym, którzy pomogli mi w zbieraniu pieniędzy na protezę i powrót do normalnego życia - mówi.

Panią Jadwigę poznaliśmy w listopadzie 2017 roku. Była kaleką, poruszającą się właściwie na wózku. Jej tragiczna w skutkach historia rozpoczęła się we wrześniu 2014 roku. Jeszcze wtedy była pełną sił i wigoru kobietą. Pracowała, zajmowała się domem, była zupełnie niezależna. Nie sprawiało jej trudności noszenie drewna do pieca, zrobienie zakupów, pozmywanie podłóg, umycie okien. Była zatrudniona do robót użytecznych społecznie przez gminę.

Przed pracą, do której dojeżdżała na rowerze, zatrzymała się w miejscowym sklepie, by zrobić zakupy. Rower oparła o ścianę budynku.

- Nie trwało to długo. Wyszłam i chciałam odjechać. W tym czasie jeden z dostawców nagle cofnął na parkingu i mnie potrącił. Upadłam - opowiada.

Już następnego dnia leżała na stole operacyjnym. Pierwszy zabieg wydawał się skuteczny.

- Wszystko ładnie się goiło, poruszałam się o kuli. Było dobrze do marca, gdy zespolenie, którym lekarze próbowali mi uratować nogę - rozpadło się. Zgruchotane kości po prostu się nie zrosły. Śruby, pręty i płytki trzeba było usunąć - dopowiada.

Musiała się zgodzić na kolejny zabieg i kolejne cierpienie. Potem na nogę założono gips, ale po sześciu tygodniach okazało się, że kości nawet nie zaczęły si ę zrastać.

W tym czasie zgruchotana kość przebiła skórę w okolicach kostki. Z nogi lała się ropa z krwią. Ból był już nie do zniesienia. Infekcja szalała, bo i nie bez znaczenia było, że pani Jadwiga od 12 lat leczyła się na cukrzycę.

Dokładnie rok temu zapadła decyzja o amputacji.

- Innego wyjścia nie było. Noga była tak zdeformowana, że powodzenie rekonstrukcji kostki lekarze oceniali tylko na 20 procent. Mimo to nadzieję straciłam dopiero wtedy, gdy kończyna zaczęła robić się czarna. W Krakowie mówili, że prawdopodobnie może dojść u mnie do zatoru, który byłby zabójczy przy i tak bardzo małym przepływie krwi w żyłach nogi - tłumaczy.

Bała się też sepsy, więc gdy zapadła decyzja o amputacji, nie stawiała oporu, wiedząc, że tym razem jest przecież w rękach najlepszych specjalistów w tej dziedzinie.

- Gdyby nie pomoc ludzi dobrej woli, czytelników Gazety byłabym uwieziona w swoim domu już na zawsze. Ta proteza to dla mnie okno na świat. Dziękuję - mówił nam ze łzami w oczach.

Sprawa utknęła?

Gdy pani Jadwiga leczyła się prywatnie u byłego ordynatora ortopedii Adama P., chcąc przyspieszyć termin operacji, zdecydowała, że włoży do koperty 1000 złotych, by sprawę „popchnąć”. Potem taką samą kwotę podarowała lekarzowi jeszcze raz: - Głupia byłam, teraz wiem, ale wtedy wydawało mi się, że kolejna operacja powiedzie się, że wreszcie przestanie mnie boleć - tłumaczy.

Sprawę wręczania łapówki udokumentowała na nagraniu dyktafonem. Adam P. usłyszał zarzut dwukrotnego przyjęcia korzyści majątkowej. Jeszcze na początku grudnia ubiegłego roku Prokuratura Okręgowa w Nowym Sączu skierowała do gorlickiego sądu akt oskarżenia w tej sprawie.

Swoich racji pani Jadwiga będzie też dowodzić przed sądem w Nowym Sączu, gdzie toczy się postępowanie w sprawie ewentualnego błędu w sztuce lekarskiej. Do tego miało dojść przez opóźnianie koniecznych procedur medycznych.

FLESZ: Co zabija Polaków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska