Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Heroiczne i tragiczne losy gorlickich powstańców styczniowych

Andrzej Ćmiech
Kazimierz Sczaniecki (1837-1918), powstaniec z  1863 r. z Kwiatonowic.
Kazimierz Sczaniecki (1837-1918), powstaniec z 1863 r. z Kwiatonowic. fot. archiwum
Niewyćwiczony, tyle co uzbrojony oddział nie zdołał dać żadnego oporu regularnemu wojsku. W grupie gorliczan był szewc, kuśnierz, krawiec, a nawet grabarz i... student teologii.

Klęska powstania styczniowego - choć przewidywana - była szokiem dla społeczeństwa polskiego. W zrywie narodowym 1863 r. wzięło udział ponad 20 gorliczan i drugie tyle z różnych miejscowości powiatu gorlickiego.

Główna grupa ochotników do powstania wyszła z Gorlic pod koniec czerwca 1863 r. zgromadzona w punkcie werbunkowym u Jana Połockiego w Nowodworzu. Byli to: Jan Sośniak, ogrodnik z Ropicy Polskiej, powroźnicy, Feliks Geranik i Andrzej Kujawski, garbarz, Franciszek Olszowski, Edward Adamowski, krawiec, trzej bracia Kollerowie, synowie gorlickiego lekarza miejskiego, Jan Pabis, krawiec z Kobylanki, kuśnierz Białobok, student teologii z Uścia Ruskiego Chowański i szewc z Gorlic Ignacy Krobel.

Losy tej grupy znane są - jak wspomniano - dzięki relacji Andrzeja Kujawskiego i są znakomitym przykładem bezinteresownego poświęcenia gorliczan dla ojczyzny. Wspomniani ochotnicy wyruszyli do powstania 23 czerwca 1863 r. i już w Gorlicach musieli zmierzyć się z przeciwnościami losu, gdyż natknęli się na żandarmów. Ścigani przez patrol austriacki schronili się do dworu Marcelego Łętowskiego w Gliniku Mariampolskim. Następnego dnia wczesnym rankiem ruszyli trzema furmankami w kierunku Biecza. Tam dołączyło do nich sześciu ochotników - trzech miejscowych szewców: Franciszek Szczepański, Kwiatkowski i Szymański, stolarz - Pius Ligner, Stefan Wilczkiewicz z Libuszy oraz właściciel folwarku w Bieczu - Rylski.

Grupa ta, licząca 18 osób, ruszyła przez Lisówek, Czermną do Gumnisk koło Dębicy, gdzie w miejscowym dworze zastali już kilkunastu powstańców z innych stron Galicji. Po kilkudniowym wypoczynku wysłano ich do Mielca. W miejscu kontaktowym spotkali kapitana austriackiego Leopolda Manssena z ośmioma dezerterami z armii austriackiej. Kapitan objął dowództwo i poprowadził ich ku Wiśle na miejsce zbiórki. Zastali tam oddział składający się z około trzystu kilkudziesięciu ludzi. Komendę nad oddziałem objął Popiel występujący pod przybranym nazwiskiem Kościakiewicz.

Po umundurowaniu i uzbrojeniu oddziału w karabiny z bagnetami wczesnym rankiem rozpoczęto forsowanie Wisły pod gradem kul rosyjskich. Podczas przeprawy zginął szewc gorlicki Ignacy Krobel. Pod wieczór oddział doszedł do Komorowa, gdzie przez noc wypoczął.

Zamiarem Popiela było połączenie się z oddziałem generała Zygmunta Jordana, ale Rosjanie, będąc w przeważającej sile, zmusili oddział Popiela do przyjęcia bitwy pod Komorowem. Było to 4 lipca 1863 r. Rozpoczęła się kilkugodzinna zacięta walka, w której z oddziału gorlickiego śmierć poniósł Rylski z Biecza, a lekko ranny w nogę został Andrzej Kujawski. Niewyćwiczony, zaledwie poprzedniego dnia uzbrojony oddział nie mógł sprostać naporowi regularnego wojska i poszedł w rozsypkę, a wojsko rosyjskie wychwyciło niedobitków. Żołnierze rosyjscy zamierzali schwytanych jeńców wymordować, ale w ostatniej chwili nadjechał na koniu wyższy oficer, który na taką rzeź nie pozwolił.

W ten sposób grupa gorlicka znalazła się prawie w całości znowu razem. Popędzono ich przez Pacanów, Staszów do Kielc, a stamtąd do Iwanogrodu (obecnie Dęblin), gdzie przebywali do zimy. Tam też generał rosyjski Ksawery Czengiery zasądził im bezterminowy areszt. Na początku 1864 r. wysłano ich przez Pragę, Warszawę, Grodno, Wilno, aż do Petersburga, skąd odesłano ich na stały pobyt do Tweru, gdzie pracowali przy robotach kolejowych. Nie mogli się jednak pogodzić z niewolą i nieludzkim traktowaniem i wszczęli bunt, chcąc uciekać. Został on przez strażników stłumiony.

Po rocznym pobycie w Twerze grupę gorlickich więźniów przetransportowano do guberni tulskiej, gdzie pracowali przy wyrębie lasu, a potem do Odessy. Tam jesienią 1867 r. zastała ich carska amnestia. Zostali przewiezieni do Warszawy, a następnie odtransportowani do granicy austriackiej w Chrzanowie, gdzie zakończyli swoją tułaczkę.

Zgoła inne losy powstańcze miał Kazimierz Sczaniecki z Kwiatonowic, który podczas powstania był emisariuszem Komitetu Narodowego w Warszawie. Prowadził on w imieniu Komitetu rozmowy w Poznaniu z Janem Działyńskim i Władysławem Niegolewskim w celu uzyskania z ich strony pomocy dla powstania. Następnie w Bytomiu organizował przyłączenie się do powstania stacjonującego tuż przy granicy pruskiego batalionu gwardii, złożonego z Polaków. Potem zajmował się w Berlinie zakupem broni dla powstania i przerzutem tej broni i grupy ochotników do oddziału Edmunda Taczanowskiego z których "tylko sześciu miało w ogóle broń w ręku, z tych czterej, to jest mój kolega, podoficer pruski i dwóch urzędników gospodarskich umieli się z nią dobrze obchodzić, jeden miał wyobrażenie o nabijaniu i strzelaniu, a reszta była zupełnie nieświadomą".

Mieli dużo szczęścia, właściwie tylko dzięki bardzo ciemnej nocy udało im się przejść Prosnę i dotrzeć do oddziału Taczanowskiego w Rychwale. W oddziale tym Kazimierz Sczaniecki został adiutantem dowódcy do "specjalnych poruczeń" i odbył wraz z nim marsz przez Chocz, Grodziec, Tuliszków, Koło w okolice Ślesina, gdzie 8 maja 1863 r. pod Ignacewem doszło do bitwy, w której to partia Taczanowskiego poniosła porażkę i uległa rozproszeniu.

Po bitwie Sczaniecki przekroczył granicę pruską. W początkach czerwca 1863 r. przebywał przez kilka dni w Warszawie jako łącznik przy Rządzie Narodowym, potem wrócił na krótko do Prus, ale z powodu grożącego mu aresztowania wyjechał do Krakowa. Tu brał udział w pracach Rady Prowincjonalnej Krakowa i Galicji Zachodniej w Wydziale Policji i Prasy. Miał za zadanie śledzić raporty policji powstańczej i austriackiej oraz kontrolować pocztę obywatelską. Pod koniec sierpnia 1863 r. uzyskał nominację na komisarza wojennego na obwód rzeszowski i tym razem miał organizować przerzuty ludzi, broni i amunicji do Królestwa, współpracując od września 1863 r. z gen. Mieczysławem Waligórskim. W sprawach finansowych działał na terenie Lwowa i Krakowa. Działalność ta była przyczyną jego aresztowania 7 października 1863 r. przez policję austriacką na moście podgórskim w Krakowie. Po kilkudniowym śledztwie osadzono go w więzieniu św. Michała w Krakowie. Przebywał tam do końca listopada 1863 r., kiedy to dzięki staraniom znajomych i przyjaciół oraz wpłaconej przez kupców żydowskich kaucji został zwolniony pod warunkiem opuszczenia Austrii. Pod koniec listopada 1863 r. przez Wiedeń i Monachium udał się do Paryża, gdzie odwiedził Jana Działyńskiego w Hotelu Lambert i nawiązał współpracę z kołami emigracyjnymi, które reprezentowały Rząd Narodowy. Wysłały go one z powrotem do kraju "z rozmaitymi poleceniami".

Po drodze, w Dreźnie komisarz Rządu Narodowego August Trzetrzewiński załatwił mu fałszywe dokumenty na nazwisko guwernantki Agnes Eckert i w przebraniu kobiecym Sczaniecki wrócił do Krakowa. W lutym 1864 r. wyjechał w rejon Gdańska. Tam zajmował się organizacją kaszubskiego oddziału powstańczego, który po przekroczeniu granicy w 1864 roku walczył z Rosjanami z dużym powodzeniem.

Mimo ofiarności i zaangażowania całego polskiego społeczeństwa powstanie upadło. Jednak, jak napisał Cyprian Kamil Norwid, "upadek, który pozostawia po sobie następstwa żywotne, jest zwycięstwem". Niestety, dla potwierdzenia tej prawdy musiały upłynąć dziesięciolecia i niewielu z walczących w 1863 r. doczekało 1918 r. i wolnej, niepodległej Polski.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Heroiczne i tragiczne losy gorlickich powstańców styczniowych - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska