Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hokeiści "Szarotek" przegrali nie tylko z GKS-em, ale również z grypą

Stefan Leśniowski
Radość szkoleniowców Podhala z możliwości wystawienia optymalnego składu trwała zaledwie jeden mecz. Już z JKH stracili dwóch graczy. Bakrlik i Dutka za pięściarskie pojedynki otrzymali kary meczu i muszą pauzować dwa spotkania.

Na domiar złego na przedmeczowy rozjazd nie stawił się Ziętara, a kilku innych było zakatarzonych. W ostatniej chwili wyleciał ze składu Neupauer. Roszady w obronie i ataku w tej sytuacji były niezbędne. Mimo kłopotów Milan Jančuška zapowiadał: - Jedziemy po zwycięstwo, bo chcemy zmniejszyć dystans do lidera.

Chyba nie przypuszczał, że w pierwszej tercji jego podopieczni zostaną znokautowani. Szybko stracili dwa gole po rykoszetach i... stanęli. W ich szeregi wkradło się zdenerwowanie. Po 6 minutach gospodarze prowadzili 3:0. Tyszanie poczuli "krew" i atakowali ze zdwojoną siłą, by dobić rywala. Udało im się jeszcze raz go trafić "w punkt". Podobnie jak przy pierwszym golu, okrutny wyrok podpisany został przez zawodników, którzy w przeszłości grali w koszulkach z szarotką na piersi.

A "Szarotki"? Przespały pierwszą odsłonę. Nie obudziły się nawet po czasie wziętym przez trenera. W tej fazie meczu dwukrotnie grały w przewadze i...nie oddały strzału. Tylko jedna akcja, przeprowadzona przez trzecią formację ofensywną, w końcówce odsłony, mogła się podobać i pachniała golem (Kapica).

Kto liczył na metamorfozę górali po przerwie - srodze się zawiódł! Nie pomogły roszady w składzie. Podhalanie nadal grali bardzo nerwowo, próbowali strzałów, ale wykonywali je o ułamek sekundy za późno i były blokowane. Gra w przewadze również wołała o pomstę do nieba. Nawet okres przewagi pięciu na trzech ( przełom drugiej i trzeciej tercji) nie przyniósł gościom wymiernych korzyści. Tymczasem tyszanie bez przerwy nękali Zborowskiego, który ratował zespół od utraty kolejnych goli.

Gdy Dziubiński powędrował na ławkę kar za wybicie krążka w trybuny, Bagiński zza bramki podał do Pacigi i ten za moment utonął w objęciach kolegów. Na początku trzeciej tercji nowotarżanie zapomnieli o Gonerze, który zapędził się pod ich bramkę i z uprzejmości skwapliwie skorzystał. Dopiero w 48 minucie, na otarcie łez, nieliczna grupka kibiców Podhala doczekała się zdobyczy bramkowej. Po strzale Kolusza Sobecki "wypluł" krążek i nadjeżdżający Malasiński posłał go do siatki nad leżącym bramkarzem.
- Rozegraliśmy najgorsze spotkanie w tym sezonie - twierdzi drugi trener Podhala, Marek Ziętara. - Byliśmy słabsi w każdym elemencie hokejowego rzemiosła. Próbowaliśmy korekt w formacjach, ale nie zmieniły one obrazu gry.

GKS Tychy - Wojas Podhale Nowy Targ 6:1 (4:0, 1:0, 1:1)
Bramki: 1:0 - Paciga (3:09), 2:0 - Sokół - R. Galant (4:09), 3:0 - Krzak - R. Galant (5:17), 4:0 - Jakeš - Maćkowiak - Krzak (16:08), 5:0 - Paciga - Bagiński - Parzyszek (37:47 w przewadze), 6:0 - Gonera - Bagiński - Paciga (43:30), 6:1 - Malasiński - Kolusz (47:39).
Widzów: 1000. Sędziowali: Wolas (Oświęcim) - Kaczyński (Bytom), Klich (Sosnowiec) . Kary: 18 i 16 min.
GKS: Sobecki - Gonera, Śmiełowski, Bagiński, Parzyszek, Paciga - Kotlorz, Jakeš, Proszkiewicz, Garbocz, Witecki - Sokół, Majkowski, R. Galant, Krzak, Maćkowiak. Trener: Jan Vavrecka.
Wojas Podhale: Zborowski - Ivičič, Łabuz, Kolusz, Zapała, Malasiński - D. Galant, Suur, Baranyk, Voznik, Kmiecik - Sroka, Sulka, Kapica, Dziubiński, Gruszka - Gaj, Kret, Bryniczka, Iskrzycki. Trener: Milan Jancuska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska