Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hokej. Piękna karta Unii Oświęcim w europejskich pucharach. Oświęcimianie potrafili pokonać mocniejszych od siebie

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Radość kibiców Unii wraz z zawodnikami po zakończeniu turnieju półfinałowego we francuskim Rouen i otrzymaniu wiadomości o awansie oświęcimian do turnieju finałowego
Radość kibiców Unii wraz z zawodnikami po zakończeniu turnieju półfinałowego we francuskim Rouen i otrzymaniu wiadomości o awansie oświęcimian do turnieju finałowego Fot. Archiwum prywatne, Jerzy Zaborski
W nadchodzącym sezonie Re-Plast Unia Oświęcim, jako wicemistrz Polski, ma szansę wystąpienia w Pucharze Kontynentalnym, będącym przed laty odpowiednikiem piłkarskiego pucharu UEFA. Oświęcimianie mają za sobą bogatą i piękną historię na arenie międzynarodowej.

Po raz pierwszy w Pucharze Europy, z udziałem tylko mistrzów krajowych, oświęcimianie mieli okazję zaprezentować się po historycznym zdobyciu pierwszego złotego medalu na krajowym podwórku, czyli w 1992 roku. Dla podopiecznych Stanisława Małkowa pucharowa przygoda była nowym doświadczeniem.

Wygrana nad Sokołem Kijów „nakręciła” oświęcimian

Oświęcimianie turniej ćwierćfinałowy rozegrali we własnej hali. Jednak po lekturze uczestników rywalizacji głównym faworytem do awansu był Sokół Kijów. - Przed zmianami politycznymi na mapie Europy kijowianie grali w rozgrywkach Związku Radzieckiego, który był przecież potentatem światowego hokeja – wspomina Waldemar Klisiak. - Po odzyskaniu niepodległości przez Ukrainę, jej hokej wciąż był znacznie wyżej notowany od polskiego, choć we współczesnych czasach wygrywamy już z Ukraińcami. Przed laty nikt na nas nie stawiał.

Jednak żywiołowy doping kompletu oświęcimskiej widowni uskrzydlił oświęcimian. A zaczęło się zgodnie z planem, bo mistrzowie Ukrainy objęli prowadzenie. W połowie meczu wyrównał Sławomir Wieloch. - Pamiętam jak dzisiaj, że trafiłem do siatki przy bliższym słupku, więc bramkarz rywali, Siergiej Wjuchin, reklamował u sędziów, że krążek wpadł do bramki przez dziurę w siatce. To tylko pokazuje, że Ukraińcy nie dopuszczali do siebie myśli, że możemy im wyrządzić jakąś krzywdę – wspomina popularny „Lulek”. - Jednak sędziowie po dokładnym obejrzeniu siatki bramki dziury w niej nie znaleźli i gola uznali.

Ten gol dodał wiary oświęcimianom we własne możliwości. A od tego meczu zależał awans. Trzeci z uczestników, Energija Elektrenaj była outsiderem. Tuż przed drugą przerwą prowadzenie Unii nad Sokołem dał Waldemar Klisiak, a na początku ostatniej odsłony trzecią bramkę dla miejscowych zdobył Michaił Szostak.

- Mieliśmy tego dnia szczęście, ale bez niego nie tylko w hokeju, ale w sporcie w ogóle, niczego nie można osiągnąć – zwraca uwagę Sławomir Wieloch. - Wykorzystaliśmy wszystkie swoje dobre sytuacje. Mieliśmy oparcie w bramkarzu Gabrielu Samoleju.

Jednak kijowianie zdobyli drugiego gola i w końcówce oblegali oświęcimską bramkę. Ta pozostała dla nich jak zaczarowana. Awans Unii do półfinału we francuskim Rouen stał się faktem. - Warto zwrócić uwagę, że w tamtych czasach można było zaangażować dwóch, a później trzech obcokrajowców – wspomina Waldemar Klisiak, który tymi słowami nawiązuje do zakończonego sezonu, w którym każdy klub mógł zatrudnić dowolną liczbę obcokrajowców. - Pewnie, że w tamtejszej Unii było wielu reprezentantów Polski, ale nasz hokej dla wielu krajów europejskich był zaściankowy.

W Rouen awans po nerwowym oczekiwaniu wieści z innych lodowisk

Półfinał we francuskim Rouen rozpoczął się od konfrontacji z mistrzem Szwecji – Malmoe IF, zakończoną porażką 5:6. - Do dzisiaj mam przed oczami sytuację z ostatnich sekund meczu, kiedy Wojtek Tkacz trafił w poprzeczkę szwedzkiej bramki. Gdyby padł gol, byłby to kolejny historyczny wynik naszego zespołu na arenie międzynarodowej – uważa Klisiak.

Oświęcimscy fani we wspólnej zabawie w kawiarni lodowiska przed meczem Unii z HC Rouen. Francuzi byli zaskoczeni wizytą fanów Unii, więc przyjęli ich
Oświęcimscy fani we wspólnej zabawie w kawiarni lodowiska przed meczem Unii z HC Rouen. Francuzi byli zaskoczeni wizytą fanów Unii, więc przyjęli ich bardzo ciepło. Fot. Archiwum prywatne, Jerzy Zaborski

Potem była porażka z gospodarzami, HC Rouen 1:8. Mimo dwóch porażek, w ostatnim dniu turnieju oświęcimianie wciąż mieli szansę awansu do finału Pucharu Europy. Premiowane były dwa zespoły z trzecich miejsc, a były trzy grupy półfinałowe. Trzeba było jednak w ostatnim meczu strzelić sporo bramek, tocząc korespondencyjne pojedynki z ekipami z innych grup. Udało się, bo łotewska Saga Ryga nie była zbyt wymagająca, dlatego oświęcimianie rozbili rywali aż 11:1. - Potem pozostało nam nasłuchiwać wieści z innych lodowisk, a wtedy nie było smartfonów. Wiadomości zdobywali będący z nami polscy dziennikarze. Po uzyskaniu innych wyników i przeliczeniu tabel okazało się, że zagramy w finale Pucharu Europy w niemieckim Dusseldorfie – podkreśla Sławomir Wieloch.

Podróż z przygodami, czyli dwie doby w autokarze

Oświęcimianie w podróż do Niemiec wyruszyli w wigilijny wieczór, ale na miejsce dotarli dopiero w...drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. Czyżby odległość pomiędzy Oświęcimiem a Dusseldorfem była tak ogromna, że wymagała tyle czasu? Otóż nie. Powód był bardziej prozaiczny, czyli awaria autokaru. - Nigdy nie sypiałem w autobusie w drodze na mecz, ale tym razem się zdrzemnąłem – wspomina Wieloch. - Kiedy się obudziłem, myślałem, że jesteśmy na miejscu, a staliśmy w szczerym polu.

Stary „jelcz”, na pięćdziesiąt miejsc siedzących, odmówił posłuszeństwa, więc trzeba było ściągać z bazy samochodowej Zakładów Chemicznych „Oświęcim” drugi autobus.

- Do tego czasu marzliśmy w zimnym autokarze. W nocy ktoś załatwił, że kilka kilometrów od naszego postoju otworzono dla nas restaurację. Chłopcy taksówkami jeździli kupić sobie coś ciepłego do picia – wspomina tę koszmarną noc Waldemar Klisiak.

Oświęcimianie dotarli na miejsce rozegrania turnieju finałowego raptem na kilka godzin przed pierwszym meczem. Zdążyli tylko zameldować się w hotelu i musieli jechać na lodowisko. Do meczu z Malmoe przystąpili „z marszu”, więc porażka 0:5 nie powinna nikogo dziwić. - Z pewnością mistrzowie Szwecji wyciągnęli wnioski z pierwszego meczu z półfinału w Rouen, więc zagrali w pełni skoncentrowani od pierwszej do ostatniej minuty, a trafili na zmęczoną podróżą Unię – wspomina Sławomir Wieloch. - Przegraliśmy z późniejszym mistrzem Europy.

Unia zwolniła trenera szwajcarskiego SC Bern

W drugim meczu finału, w swojej grupie oświęcimianie pokonali szwajcarski SC Bern 2:1, którego skład był naszpikowany Kanadyjczykami i innymi graczami topowych krajów hokejowych w Europie. - Po meczu dowiedzieliśmy się, że po porażce z Unią trener Szwajcarów został zwolniony – wyjawia Wieloch.

W ostatnim dniu grupowej rywalizacji w turnieju finałowym oświęcimianie potykali się z włoskim Lions Mediolan. Po dwóch tercjach było 3:3, ale skończyło się porażką 3:8. Unia została ostatecznie sklasyfikowana na miejscach 5.-6. w Europie. - Włosi grali bardzo brutalnie – wspomina Waldemar Klisiak. - Po utracie piątej bramki, w trzeciej tercji, zeszło z nas powietrze i dlatego porażka była zbyt wysoka.

W Pilźnie Unia przegrała z...koalicją czesko-słowacką

Później oświęcimianie w swojej międzynarodowej przygodzie jeszcze dwukrotnie „pukali” do finału europejskich zmagań, ale tym razem w Pucharze Kontynentalnym, odpowiedniku piłkarskiego pucharu UEFA.

W 1999 roku, w półfinale w Pilźnie, oświęcimianie w drugim dniu turnieju pokonali miejscową Kermiankę 6:4, lidera czeskiej ekstraklasy. To było wielkie wydarzenie. Czeskie media z niedowierzaniem opisywały porażkę mistrza Czech, czyli kraju, którego reprezentacja zaliczana jest do czołówki elity światowej, z zaściankową polską drużyną. W pierwszym meczu Unia przegrała ze słowackimi Koszycami 2:6, ale przed ostatnim dniem rywalizacji to oświęcimianie mieli największą szansę na awans do finału. Grali ostatni mecz turnieju.

O brązowym medalu UKH Unia Oświęcim w MP juniorów młodszych czytaj TUTAJ

Jednak w pierwszym meczu ostatniego dnia zmagań Koszyce pokonały gospodarzy, miejscową Keramikę 3:2. Czyżby zatem wcześniejsza wygrana nad liderem czeskiej ekstraklasy była wynikiem jego słabszej formy? - Nic podobnego – podkreśla Sławomir Wieloch. - Padliśmy ofiarą koalicji naszych południowych sąsiadów. Ułożyli się między sobą, żeby to nie Unia, z „bananowej” polskiej ligi nie weszła do finału. Gdybyśmy nawet w ostatnim meczu pokonali Zvolen, to – mając identyczną liczbę punktów z Koszycami – bylibyśmy pod nimi, bo przegraliśmy z tym zespołem bezpośredni mecz. To dlatego mecz ze Zvoleniem nie miał dla nas znaczenia. Przegrana 1:4 ustawiła nas na trzecim miejscu turnieju.

- Naszym moralnym zwycięstwem było to, że - nie przepadający za sobą Czesi i Słowacy - musieli się ułożyć, byle tylko uniknąć kompromitacji – dodaje Waldemar Klisiak.

W Herning znowu było blisko finału

W 2003 roku w duńskim Herning oświęcimianie zaczęli półfinał z norweską Valerengą Oslo 1:1, a potem pokonali Blue Fox Herning 3:1, które z kolei wcześniej wygrało z Rouen 4:1. W ostatnim dniu oświęcimianie przegrali z francuskimi „Smokami” 3:7, kończąc rywalizację na drugim miejscu, wyprzedzając Valerengę Oslo i Blue Fox Herning.

Mecz HC Rouen z Unią Oświęcim (jasne stroje) zakończył się zwycięstwem Francuzów 8:1.
Mecz HC Rouen z Unią Oświęcim (jasne stroje) zakończył się zwycięstwem Francuzów 8:1. Fot. Archiwum prywatne, Jerzy Zaborski

- Być może ten turniej ułożyłby się inaczej, gdybyśmy w pierwszym meczu, przeciwko Norwegom, mogli zagrać w pełnym składzie – wspomina Waldemar Klisiak. Nie tylko on, ale także inny z napastników, Leszek Laszkiewicz oraz obrońca Jacek Zamojski odpoczywali za kary meczu złapane w ćwierćfinale w Oświęcimiu, kiedy ostatni mecz turnieju, przeciwko Milano Vipers, skończył się regularną bijatyką.

Na arenie międzynarodowej oświęcimianie rozegrali dotąd 46 meczów, odnosząc 25 zwycięstw, notując 4 remisy i doznając 17 porażek. Bilans bramkowy: 187-144.

O awansie Re-Plast Unii Oświęcim do półfinału tegorocznych mistrzostw Polski - TUTAJ

KIBICE. Re-Plast Unia Oświęcim – Lotos Gdańsk 3:0

KIBICE. Re-Plast Unia Oświęcim – Lotos Gdańsk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska