Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kasina Wielka powitała swoją królową śniegu z Vancouver (ZDJĘCIA)

Jerzy Wideł
Wojciech Matusik
W Kasinie Wielkiej tłum kibiców - fanów swojej rodaczki Justyny Kowalczyk - gęstniał pod jej domem już od godziny 16. Dorośli, młodzież szkolna, dzieciaki z biało-czerwonymi chorągiewkami i czapkami wikingów w narodowych barwach na głowach, w sumie prawie trzysta osób.

Stali na drodze, na mostku prowadzącym do jej domu. Poza tym oczywiście transmisyjne wozy radiowe i telewizyjne. Niemal trzydziestu fotoreporterów. Kilka kamer telewizyjnych, mikrofony w gotowości.
Na balkonie domu państwa Janiny i Józefa Kowalczyków powiewa flaga biało-czerwona.

Jest godz. 16.45. Wreszcie nadjeżdża granatowy van mercedes z napisem Ski team Poland, kierowany przez ojca Justyny, Józefa Kowalczyka. W oczach naszej mistrzyni olimpijskiej lekkie zdziwienie i przede wszystkim zmęczenie. Podobnie jak u pana Józefa, który porwał córkę z lotniska na Okęciu w Warszawie.

ZOBACZ ZDJĘCIA

Na środku mostku serdeczne powitanie. Piękny wrzosowy storczyk wręcza Justynie Janina Ziemianin, dyrektorka Zespołu Placówek Oświatowych w Kasinie Wielkiej, Szkoły im. Marii Curie-Skłodowskiej, do której Justyna Kowalczyk uczęszczała w dzieciństwie.

- Serdecznie cię witamy i pozdrawiamy w imieniu nauczycieli i uczniów droga nasza Justynko - mówi łamiącym się głosem Janina Ziemianin, wręczając storczyk.
Tuż obok niej stoi sołtys Kasiny, członek zarządu powiatu limanowskiego Bolesław Żaba. Wręcza jej kosz kwiatów i przypomina.

- Pamiętasz Justynko nasz klub Maraton? - pyta i gratuluje sukcesów olimpijskich w imieniu starostwa powiatowego. W niebo wylatują race, słychać gromkie - Sto lat! Sto lat!
Justynę oblegają także dziennikarze. Mistrzyni mówi im delikatnie, ale stanowczo:
- Bardzo przepraszam, ale jestem potwornie zmęczona i chora - powtarza.

O ile nie ma zbyt dużej chęci rozmawiać z dziennikarzami, to jednak chętnie rozdaje autografy dziatwie szkolnej. Zdobywają je między innymi młodzi sportowcy z jej byłej szkoły - siostry Paulina i Justyna Tupty, Maciek Kaleta, Weronika Kaleta. Dzieciaki nie kryją radości.
Ze zdobycia autografu cieszą się też dorośli, na przykład Stefania Wojciaczyk, przewodnicząca rady gminy Mszana Dolna.

Gdy Justyna dociera wreszcie do swego domu, drzwi otwiera jej mama, Janina. - Justynko, pożegnaj gości i wchodź do domu, my też chcemy się tobą nacieszyć - słyszy złota medalistka z Vancouver.
W gęstniejącym pod domem tłumie nie może się przepchnąć znany kasiński cukiernik Bolesław Jania. W dłoniach dzierży olbrzymi tort ze złotą masą i lukrowanym hasłem - Dziękujemy ci Justynko.
- Tort jest taki, jak medal mistrzyni - mówi Bolesław Jania. - Kiedy tłum zniknie, to może uda mi się go wręczyć osobiście Justynce.

Godzina 17.15 - mistrzyni olimpijska znika w drzwiach swojego domu, ale zgromadzeni nadal się nie rozchodzą.
Godz. 18. Do remizy Ochotniczej Straży Pożarnej wracają z Warszawy członkowie orkiestry Echo Zagórzan i zespołu regionalnego Kasinianie-Zagórzanie. Wyjechali o godzinie 1 w nocy w poniedziałek, by osobiście powitać Justynę Kowalczyk na lotnisku w Warszawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska