Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków: dwaj kucharze skazani za rozbój z... chochlą

Artur Drożdżak
Najpierw sobie trochę popili, potem dokonali napadu na trzy przypadkowe osoby. Teraz usłyszeli wyroki w zawieszeniu. - Nie mamy pojęcia, co nam strzeliło do głowy, nigdy się tak nie zachowywaliśmy - usprawiedliwiali się na rozprawie przed Sądem Rejonowym dla Krakowa Śródmieścia dwaj krakowscy kucharze, którzy jednego z rozbojów dokonali przy użyciu zwykłej chochli.

Miejsce zdarzenia: centrum Krakowa, okolice Galerii Krakowskiej. Czas: 3 grudnia ub.r. Bohaterowie to 20-letni Maciej W., kucharz w jednym z hoteli i jednocześnie uczeń I klasy zespołu szkół gastronomicznych, niekarany, kawaler. Towarzyszył mu 31-letni Rafał G., zdolny kucharz w renomowanej krakowskiej restauracji, żonaty, do tej pory niekarany.

- Może coś chlapniemy mocniejszego? - Maciej W. zadzwonił i zachęcił kolegę do spotkania. Umówili się w pubie na ul. Rusznikarskiej. Po trzech piwach i dwóch kieliszkach wódki (bez zakąski) nabrali odwagi. Wyszli z lokalu i najpierw obezwładnili spacerującego w pobliżu Zbigniewa K.

- Dawaj papierosy, pieniądze, komórkę - wyliczyli. Gdy spotkali się z odmową, okazali niezadowolenie, bijąc i kopiąc mężczyznę. Potem szybko przeszukali mu kieszenie i rozczarowani stwierdzili, że faktycznie nie ma fajek, telefonu i szmalu.

Wściekłość rozładowali nieco dalej w przejściu podziemnym przy ul. Basztowej, gdzie chwiejąc się na nogach, zaczęli skakać na używanych książkach, poukładanych na pudłach po bananach. Właściciel kolekcji Antoni K. niewiele mógł wskórać, protesty spłynęły po wandalach, jak deszczówka po kaczce.
- Pożyczamy jeszcze te przedmioty - na odchodnym rzucili rozochoceni kucharze. I wzięli mężczyźnie sznur od żelazka, kolczatkę dla psa i chochlę. - Taką nietypową, metalową, dużą, koloru miedzianego - opisywał potem Antoni K. I właśnie tą chochlą zaatakowali trzecią ofiarę, Michała S., który chwilę wcześniej przyjechał ze Śląska zabawić się w jednym z krakowskich lokali.

Zamiast uciech spotkał dwóch rozjuszonych kucharzy, którzy wulgarnie zagrozili mu śmiercią, po czym ostry koniec chochli przyłożyli do brzucha pokrzywdzonego. - Komórkę, pieniądze, papierosy - znów wypowiedzieli magiczną formułkę. Skopali Michała S., ukradli mu telefon, który potem zwyczajnie wyrzucili. Potem zauważyli, że śledzi ich Zbigniew K., więc znowu i jemu wtłukli, dusili za szyję. Po chwili zdziwili się, że mają na rękach kajdanki. Policja była na miejscu. Kucharze zostali bezbłędnie rozpoznani przez pokrzywdzonych.

- Dałem im telefon, bo nie wiedziałem, jaki przedmiot mieli w rękach. - Nie wiedziałem, że to była chochla, myślałem, że to nóż - tłumaczył Michał S. Podejrzani przyznali się do winy, wyrazili skruchę.
- Nie wiemy, skąd mieliśmy tę chochlę. Byliśmy pijani - tłumaczyli się. I zrzucali winę jeden na drugiego. Rafał G. napisał listy do wszystkich poturbowanych mężczyzn.

"Szanowny Panie, zwracam się do Pana w celu przeprosin za moje bandyckie zachowanie. Chcę pana przeprosić osobiście, nie wiem, co we mnie wstąpiło, niezmiernie mi przykro, że przeze mnie naraziłem Pana na stres i ból" - niezbyt stylistycznie prosił o wybaczenie.

Przeprosiny zostały przyjęte, ale krakowski sąd skazał kucharzy na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery lata i grzywnę po 1000 zł. I dodał im jeszcze koszty sądowe oraz obowiązek naprawienia szkody przez zwrot wartości zniszczonego telefonu. Wyrok nie jest prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska