Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków mandatu nie daruje

Piotr Rąpalski
Niektórzy krakowianie mają na swym koncie nawet kilkadziesiąt mandatów. Nie chcą teraz płacić bajońskich sum
Niektórzy krakowianie mają na swym koncie nawet kilkadziesiąt mandatów. Nie chcą teraz płacić bajońskich sum fot. ludwik kostuś
Krakowski Zarząd Komunalny bezlitośnie egzekwuje kary za nieopłacone parkowanie w strefie. Mandaty są nawet sprzed pięciu lat i opiewają na niebotyczne sumy. Urzędnicy wysłali już 21 tysięcy upomnień wzywających do zapłaty. Oburzeni kierowcy nie zamierzają jednak poddać się bez walki. Zapowiadają, że będą kierować sprawy do sądu.

Wielu właścicieli aut ma na koncie nawet kilkanaście przewinień związanych z parkowaniem "na dziko", a do zapłaty nawet parę tysięcy złotych. - Od 2004 roku dostawałem mniej więcej pięć wezwań miesięcznie - przyznaje pan Robert. - Nic nie płaciłem, bo strefy nie powinno być. Płacę podatki, żeby były parkingi, a tych jak na lekarstwo. Jeśli będzie trzeba, poczekam aż sąd wyjaśni sprawę - dodaje.

Inni kierowcy w ogóle nie rozumieją działań KZK. - Na jakiej podstawie domagają się pieniędzy?
Że ktoś mi podobno włożył świstek papieru za wycieraczkę? Nie przypominam sobie - ucina Artur,
do którego przyszło upomnienie wzywające do zapłaty ponad 2 tys. zł.

KZK twierdzi, że takie tłumaczenia na nic się nie zdadzą. - Świadkami wykroczenia jest zawsze dwóch kontrolerów, to oni podpisują się na wezwaniu, na którym widnieje też numer rejestracyjny wozu.
To wystarczające dowody - tłumaczy Jacek Bartlewicz, rzecznik KZK. - Do dokumentacji od dwóch lat dodatkowo dołączane jest też zdjęcie, na którym widać, że samochód zaparkowano w strefie - dodaje.
Jeżeli po tygodniu od wystawienia wezwania nie zapłacimy kary, urzędnicy wysyłają do nas upomnienie, dając dwa miesiące na uiszczenie opłaty. Jeżeli pieniądze nie wpływają, sprawa trafia do wydziału finansowego miasta, gdzie zajmują się nią poborcy. Tam jednak naliczana jest już opła-ta dodatkowa
w wysokości 6 proc. od sumy, jaką mamy zapłacić. Poborcy mogą nawet zająć nasz rachunek bankowy, bądź samochód. - Aby podjąć takie działania nie musimy kierować sprawy do sądu - zaznacza Stanisława Szlachta, dyrektor wydziału finansowego. - Właściciel pojazdu ma zagwarantowaną możliwość obrony swoich praw, między innymi poprzez złożenie zarzutu w postępowaniu egzekucyjnym - dodaje pani dyrektor. Problem w tym, że sprawę rozpatruje KZK, którego urzędnicy nie mają zamiaru odpuszczać dłużnikom.

Jaka deska ratunku pozostaje kierowcy, który ma do zapłacenia bajońską sumę nagromadzoną przez lata? Może wystąpić do KZK z prośbą o rozłożenie należnej kwoty na raty, nawet na 24 miesiące. Jeżeli nie chce płacić ani grosza, prawdopodobnie czeka go trudna rozprawa w sądzie. Na razie jednak
na wokandzie panuje cisza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska