Strażnicy, którzy pobiegli na miejsce zdarzenia spostrzegli w jednym z okien pod dachem stojącego na parapecie mężczyznę, który szarpie mocno za rynnę.
Mężczyzna, gdy tylko zobaczył strażników, zeskoczył na ziemię i zaczął uciekać dookoła świątyni. Miał pecha i szybko wpadł w ręce strażników. Ponieważ zaczął się szarpać i wyrywać, funkcjonariusze musieli założyć mu kajdanki. Wtedy uspokoił się i pokazał dokumenty. Zapytany, dlaczego szarpał za rynnę, odpowiedział: Nic złego nie robiłem, wszedłem na teren kościoła za potrzebą, a w oknie siedziałem, bo bardzo lubię.
Strażnicy nie dali wiary tym tłumaczeniom, tym bardziej, że kiedy podeszli pod okno wraz z księdzem opiekującym się kościołem, okazało się, że zniknęło około trzech metrów rynny spustowej.
- 20-letni mieszkaniec centrum Krakowa, został przekazany policji i stanie przed sądem - informuje Marek Anioł, rzecznik straży miejskiej.