Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Pożar w Prokocimiu. Dziewczyna, która skoczyła z okna 6. piętra, jest w ciężkim stanie

Małgorzata Mrowiec
Małgorzata Mrowiec
Andrzej Banas / Polska Press
W ciężkim stanie jest 18-latka, która poniedziałek rano wyskoczyła z okna płonącego mieszkania na szóstym piętrze bloku na krakowskim Prokocimiu. Dziewczyna trafiła na intensywną terapię Szpitala Uniwersyteckiego. Mieszkanie spłonęło, nie nadaje się do zamieszkania bez generalnego remontu. Znajomi już uruchomili zbiórkę internetową na rzecz poszkodowanej w pożarze rodziny.

Pożar wybuchł na szóstym piętrze 10-piętrowego bloku przy ul. Jerzmanowskiego na krakowskim Prokocimiu. To mieszkanie socjalne, należące do gminy. Lokal jest dwupokojowy, narożny, jego okna wychodzą na dwie strony bloku. Jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, pożar wybuchł w dużym pokoju. Przyczyny są jeszcze badane.

Mieszkanie stanęło w płomieniach wcześnie rano. W środku była wtedy około 18-letnia dziewczyna, która mieszka tam z mamą. Próbując się ratować, nastolatka skoczyła z okna. Upadła na trawnik przed blokiem, obok wejścia do klatki schodowej. Sąsiedzi przekazują sobie teraz informację, że po upadku była nieprzytomna, ale oddychała. Udzielono jej pomocy medycznej i została przekazana zespołowi ratownictwa, a następnie trafiła do szpitala. Jej stan jest ciężki.

Straż pożarną wezwały sąsiadki z mieszkania piętro niżej, o godz. 6.35 rano. - Usłyszałyśmy nad nami hałas. Głośniej niż zwykle zachowywał się pies, zaczął się szamotać i to nas zaniepokoiło - opowiadają mieszkanki Jerzmanowskiego 8. Jedna z nich wyjrzała przez okno, zobaczyła dym i wychylającą się przez okno dziewczynę.

Jedna z sąsiadek rozmawiała chwilę z nastolatką, starała się ją uspokoić, mówiła, że już została wezwana straż i pogotowie.

- Dziewczyna odpowiedziała, że już nie jest w stanie tego wytrzymać, prawdopodobnie - naporu ognia. Chciała wyjść oknem i tak zejść do nas. To było nierealne, żeby tak przejść, ale pewnie była w szoku. Starałyśmy się ją uspokajać, mówiłyśmy, żeby może zarzuciła sobie koc na głowę, ale odpowiedziała, że do niczego niema dostępu. A jak służby przyjechały, zbiegłyśmy na dół, żeby szybko powiedzieć, co i gdzie się dzieje, i już zostałyśmy na dole - relacjonują sąsiadki.

Spod bloku sąsiadki widziały, jak dziewczyna leci w dół. Bez samego upadku, bo to przysłoniło wejście do klatki schodowej. To miejsce pokazali nam potem inni sąsiedzi: nieco wyłysiały trawnik, kilka płytek chodnikowych i sterczące kikuty poobcinanego krzaku (na nie dziewczyna nie upadła, tylko na ziemię).

Już pięć minut od zgłoszenia o pożarze pierwsze zastępy strażaków były na miejscu. Pożar gasiło 10 zastępów strażaków.

- Według informacji od dowódcy strażaków, którzy byli na miejscu, w trakcie sprawiania naszego sprzętu, czyli rozwijania po klatce schodowej linii gaśniczej oraz rozkładania drabiny mechanicznej, młoda kobieta wyskoczyła z okna – przekazuje kpt. Bartłomiej Rosiek, oficer prasowy Komendy Miejskiej PSP w Krakowie. Rzecznik dopowiada, że według przekazanej mu relacji, ewentualny skok nie był sygnalizowany, nie było krzyków, machania, a wszystko trwało sekundy.

Na miejscu pojawiła się wkrótce matka dziewczyny, która wcześniej poszła do pracy. W mieszkaniu nie znaleziono żadnej osoby. Był tam natomiast pies, który nie przeżył pożaru, zatruł się.

Mieszkanie, w którym wybuchł pożar, spłonęło. Nadaje się do generalnego remontu, m.in. spadła część tynków z sufitu. Obecnie nie da się tam zamieszkać.

Jakie były przyczyny pożaru i co tak naprawdę się wydarzyło – to wyjaśnia policja i prokuratura. Opinię wyda biegły z zakresu pożarnictwa. W poniedziałek jeszcze po południu trwały oględziny.

Sąsiedzi z części mieszkań (na każdym piętrze są trzy lokale) rano byli ewakuowani, a inni sami wyszli przed blok, czując dym, jak i widząc z okien, co się dzieje. Wrócili do mieszkań po ich przewietrzeniu i sprawdzeniu przez strażaków, że można już w nich przebywać.

Po zakończonej akcji straży wejście na klatkę schodową było otwarte na oścież, by dobrze się wywietrzyła. Niedługo później uruchomiono windę, osoby z mieszkań obok mogły już w ciągu dnia korzystać z prądu i gazu. Jak informuje Zbigniew Socha, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej "Nowy Prokocim", dla mieszkań bezpośrednio pod i nad spalonym lokalem we wtorek ma być przygotowana ekspertyza, czy nadają się do dalszego użytkowania, czy należy wykonać w nich remont. - Burza ogniowa poszła również w wentylację, do góry, i popaliła w tym pionie mieszkań kable elektryczne - dodaje prezes Socha.

Na pojawiające się podejrzenia, że powodem zaprószenia ognia mogły być instalacje elektryczne (od mieszkańców osiedla usłyszeliśmy, że były remontowane około 30 lat temu), prezes spółdzielni odpowiada, że co roku badane są kable elektryczne. - Badania wszystkie mamy. Kabel, również 30-letni, w murze się sam nie zapali - ucina takie spekulacje.

Według Zbigniewa Sochy od ponad 20 lat nie było podobnej tragicznej sytuacji na tym prawie 9-tysięcznym osiedlu.

POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:

WIDEO: Trzy Szybkie - odcinek 4. Ku czemu zmierza Polska? Rozmowa z dr Krzysztofem Mazurem, politologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kraków. Pożar w Prokocimiu. Dziewczyna, która skoczyła z okna 6. piętra, jest w ciężkim stanie - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska