Kraków: przejezdna Kapelanka i wiadukt w Bronowicach
Romowie nieprzypadkowo wybrali Kanoniczą, przez którą przewija się mnóstwo turystów idących na Wawel. - To wizytówka Krakowa. Nie powinna być miejscem żebractwa - podkreśla Marek Mróz, szef oddziału Muzeum Narodowego w Pałacu Erazma Ciołka.
Mróz napisał list do straży miejskiej z prośbą o interwencję. - Otrzymałem standardową odpowiedź, że podejmą działania. Ale skutków na razie nie widać. Dzieci wciąż tu przesiadują, grają, żebrzą - nie kryje rozczarowania.
Najgorsze jest to, że Romowie czują się bezkarni, stają się coraz bardziej agresywni wobec innych muzyków. A kilka minut po interwencji straży czy policji wracają na Kanoniczą i znowu żebrzą.
Strażnicy są bezradni. Przy Kanoniczej interweniowali kilka razy, pouczali, a nawet raz wystawili mandat matce - 80 zł za nienależytą opiekę nad dzieckiem. Marek Anioł, rzecznik straży miejskiej, obiecuje częste patrole przy Kanoniczej. - To jedyny sposób, by żebracy nie wracali - ucina Anioł.
Romowie interwencjami mundurowych raczej się nie przejmują. - Radiowóz nawet nie zdąży odjechać, a dzieci już są na swoich miejscach - mówi Arkadiusz Mastalski, założyciel zespołu muzyki dawnej "Salsamentum". Muzycy dopasowywali swój repertuar do klimatu ulicy, ubierali się w stroje średniowieczne. Teraz zrezygnowali z grania przy Kanoniczej, bo nie da się grać, gdy są obok mali żebracy.
- Oni panoszą się, bo wiedzą, że im nikt tu nie podskoczy. Strażnik po jednej z interwencji przyznał mi się w rozmowie, że nic im nie może zrobić. To absurd! - dodaje muzyk. - Przecież władze miasta prowadzą akcję walki z żebractwem pod hasłem "Nie zostawiaj pieniędzy na ulicy". Po co ? - zastanawia się pani Monika, pracownik Muzeum Narodowego.
Romowie są dobrze zorganizowani. Najmłodsi: chłopczyk (ma około 10-11 lat) i 16-letnia dziewczyna zajmują miejsca w pobliżu Pałacu Erazma Ciołka. Gdy obok pojawia się konkurent, przysiadają się do niego i bębnią w klawisze. Starsze rodzeństwo - kilkunastoletni chłopcy ustawiają się na jednym i drugim końcu Kanoniczej, skąd dobrze widzą patrole strażników. Błyskawicznie dają grajkom znak, że zbliżają się mundurowi i trzeba schować się w bramie. - Tym sposobem turyści na Kanoniczej słuchają jedynie bębnienia w klawisze i oglądają brudne, biedne dzieci, które pracują dla swoich rodziców w każdą pogodę - mówi Zuzanna Mariańczyk, która też grała muzykę dawną na Kanoniczej.
Marta Chechelska, rzecznik MOPS, zapewnia, że sytuację sprawdzi też pracownik socjalny. Konieczna jednak jest interwencja policji. - Podczas pierwszej policjanci pouczają rodziców, że nie mogą wykorzystywać dzieci do żebractwa. Jeśli sytuacja się powtórzy, mogą skierować sprawę do sądu rodzinnego, dzieci wówczas zostaną umieszczone w placówce opiekuńczej - dodaje Chechelska.
W miniony piątek przed południem interweniowała policja. - Matka została pouczona, że dzieci nie mogą żebrać - informuje Anna Zbroja z komendy wojewódzkiej policji. Wiemy, że kilka minut po tym, jak odjechał radiowóz, na Kanoniczej pojawiła się dziewczynka z akordeonem. Z przerwami grała tam cały dzień.
Zobacz zdjęcia ślicznych Małopolanek! Wybierz z nami Miss Lata Małopolski 2011!
Głosuj na najlepsze schronisko Małopolski
Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
