Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. "Szogun" z wyrokiem za kierowanie gangiem kiboli Cracovii

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Oskarżony Mariusz S. ps. "Szogun" w konwoju policjantów na swoją rozprawę
Oskarżony Mariusz S. ps. "Szogun" w konwoju policjantów na swoją rozprawę Artur Drożdżak
Mariusz M. ps. „Szogun” skazany na trzy i pół roku więzienia za dowodzenie grupą kiboli Cracovii. Gdy wpadł, używał 17 numerów telefonów, a w laptopie miał zdjęcia policjantów i akt sądowych

Mariusz M.: wiek 28 lat, średni wzrost, krępa sylwetka ciała, szatyn, wyraźnie skośne oczy. Stąd pewnie przylgnęły do niego pseudonimy „Mongoł” lub „Skośny”. Znajomi mówią też do niego „Szogun”, bo trenował wschodnie sztuki walki.

Nie wygląda na jednego z liderów Jude Gangu, bojówki kiboli Cracovii. Jednak w jego przypadku pozory mogą mylić. Zdobył sławę w tzw. ustawkach i pokazał, że nie czuje strachu, gdy trzeba siłowo załatwić sprawę.

Z zawodu obuwnik po szkole zawodowej. Blisko 15 lat temu po raz pierwszy wszedł w konflikt z prawem. Wtedy zdobył doświadczenie, jak zachowywać się w trakcie przesłuchań, czego nie mówić i jak się bronić na sali sądowej, czyli tam, gdzie nie można używać wytrenowanych pięści.

Już wtedy uchodził za zagorzałego kibola Cracovii. Nie ma co się dziwić, że grudniowej nocy 2002 roku nie wytrzymał, gdy usłyszał, jak dwóch mężczyzn zbyt głośno wyrażało uznanie dla swojego klubu piłkarskiego, który pokonał zespół Schalke 04 w europejskich pucharach.

„Szogun” nie był w stanie znieść sukcesu Wisły Kraków. Dlatego tak rozdrażnili go mężczyźni, którzy wyszli z baru Baryłka na os. II Pułku Lotniczego w Nowej Hucie.

- Co tak wydzieracie pijackie mordy! - zwrócił im uwagę i nie czekał na odpowiedź.

Piotr W. otrzymał silne uderzenie w twarz, upadł. Zasłaniał głowę rękami przed mocnymi kopnięciami. W pewnym momencie stracił przytomność i nie widział, co się działo z kolegą Andrzejem S.

Ten miał mniej szczęścia, został zakatowany na śmierć. Doznał pęknięcia czaszki, stłuczenia mózgu oraz rdzenia kręgowego.

Piotr W. doczołgał się do mieszkania, ale żonie nie umiał powiedzieć, co się stało i jaki był los kolegi.

- Zostaliśmy pobici przez chłopaków z psem - wyszeptał i znów stracił przytomność.

Kryminalni szukali właściciela rzadkiego czworonoga i wtedy trafili na Mariusza M. Potwierdził, że miał czarno-białego psa rasy pitbull. Zwierzę oddał jednak znajomemu, z którym nie ma kontaktu. Wyszło wówczas na jaw, że jest on liderem pseudokibiców Cracovii.

Właściciele osiedlowej pizzerii rozpoznali Mariusza M. jako osobę, która w dniu tragedii była u nich jednym z klientów.

- Ten mężczyzna był u nas z takim dziwnym psem - przypomnieli sobie.

„Szogun” odpowiadał za udział w śmiertelnym pobiciu mężczyzny i za poturbowanie drugiego oraz za nielegalnego posiadanie broni typu Valtro 9 mm, którą odkryto w mieszkaniu zajmowanym przez jego narzeczoną.

- Broń mam po ojcu. Był stróżem na budowie, potrzebował czegoś do obrony, a gdy zmarł, to pistolet został u mnie - wyjaśniał Mariusz M. Za pobicie i broń usłyszał wyrok trzech lat więzienia. Od tamtej pory w kolejnych procesach już nie był taki rozmowy i odmawiał składania wyjaśnień.

Tak było choćby wtedy, gdy uzbrojony w bagnet, wraz z kolegą, który miał maczetę, zaatakował nieumundurowanego policjanta na krakowskim Kazimierzu. Funkcjonariusz opowiadał potem, że 16 kwietnia 2010 roku umówił się w lokalu Szynk przy ul. Podbrzezie z kolegami z komendy wojewódzkiej.

Zdążył zamówić piwo i posiłek, a gdy wyszedł zadzwonić na zewnątrz, zauważył uzbrojonych, nietrzeźwych mężczyzn, którzy dobijali się do pobliskiej pizzerii Piccolo.

Panowie ruszyli w kierunku telefonującego policjanta. „Szogun” stanął krok od niego, a jego kompan za plecami funkcjonariusza.

Wtedy Michał M. bez słowa ostrzeżenia zadał mu cios maczetą w głowę. W ostatniej chwili policjant zrobił unik.

- Gdyby nie ten ruch, napastnik rozpłatałby mi głowę na pół. Uniknąłem śmierci - nie krył mężczyzna.

Wrócił do lokalu, a bandyci skoczyli za nim. Wtedy Krzysztof J. krzyknął, że „wariat z maczetą atakuje”. Zza stołów podniosło się kilku policjantów. „Szogun”, widząc liczebną przewagę, rzucił się do ucieczki, potknął się, wypuścił z ręki bagnet, upadł na chodnik i wówczas został obezwładniony. Ujęto też drugiego z kiboli.

Zapadł nieprawomocny wyrok - dla „Szoguna” 2 lata więzienia, dla kolegi dwa i pół roku odsiadki, ale po kasacji sprawa toczy się od początku.

Kolejny wyrok Mariusz M. usłyszał za składanie fałszywych zeznań.

Sprawa była nietypowa, bo to „Szogun” padł ofiarą napaści. Wieczorem 10 lipca 2012 r. jechał ul. św Sebastiana. Nagle do jego opla astry podjechał volkswagen transporter. Wybiegło z niego 6-7 zamaskowanych mężczyzn, którzy maczetami i kijami bejsbolowymi wybili szyby w samochodzie Mariusza M. i uszkodzili karoserię.

Wyciągnęli „Szoguna” na zewnątrz, bili go kijami, kopali, zadali ciosy maczetami po nogach. Miał rany cięte podudzia, rąk i złamaną kość pięty.

Uratował się ucieczką do pobliskiej pizzerii i poprosił o wezwanie karetki. Ranny trafił do szpitala.

Zdemolowany samochód "Szoguna" [ZDJĘCIA]

Policja do białego rana ścigała napastników po mieście. Były psy tropiące, antyterroryści i śmigłowiec. Jeden z poszukiwanych uciekł, bo wpław przepłynął Wisłę. Drugiego ujęto, gdy ukrywał się w krzakach. Pozostali przepadli jak duchy. „Szogun” nie chciał rozmawiać z policją. Zaprzeczył, by doszło do napadu na niego.

- Obrażenia, jakich doznałem, powstały od „upadku na szkło”. Butelka rozcięła mi cieniutkiego trampeczka - mówił śledczym. A zdemolowany samochód? Według niego auto „samo się jakoś uszkodziło”. „Szogun” odmówił udziału w okazaniu ujętego napastnika. Prokuratura postawiła go w stan oskarżenia za składanie fałszywych zeznań. Usłyszał wyrok sześciu miesięcy więzienia.

- Oskarżony milczał na temat sprawców pobicia. To niedopuszczalne chronienie interesów środowiska, z którego się wywodzi - nie kryła sędzia. Mówiła, że wersje podawane przez „Szoguna” to kpiny z wymiaru sprawiedliwości.

- Oskarżony nie był przypadkową ofiarą. Policja potrzebowała informacji o sprawcach, którzy w środku dnia, w centrum miasta dokonali napadu. W takiej sytuacji oskarżony Mariusz M. nie może sobie wybierać, co powie funkcjonariuszom - stwierdziła sędzia.

Sąd zauważył, że łamanie prawa jest stałym elementem życia Mariusza M. Sędzia już raz go skazała w innej sprawie, więc gdy „Szogun” wychodził z sali po wyroku, rzuciła krótko, że „sąd nie powie oskarżonemu do trzech razy sztuka...”

Na ten proces Mariusz M. był doprowadzany z aresztu, bo trafił za kratki dzięki działaniom Centralnego Biura Śledczego w Krakowie, które 25 kwietnia 2013 r. przeprowadziło obławę na członków gangu „Szoguna”.

Zatrzymano 10 kiboli Cracovii za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, handel narkotykami i krwawe potyczki ze środowiskiem „bramkarzy”, bo to oni stali za atakiem na „Szoguna” na ul. Sebastiana. Napadli na niego w odwecie za próbę przejęcia zlecenia ochrony lokalu Ministerstwo przy Małym Rynku.

Dzięki podsłuchom, zeznaniom świadka niejawnego, tzw. incognito, skruszonego pseudokibica ps. „Kulka” udało się rozbić ten gang kiboli Cracovii, który prężnie działał od marca 2012 roku do 23 kwietnia 2013 roku.

W trakcie przeszukań znaleziono około kilograma amfetaminy, plantację konopi innych niż włókniste oraz niebezpieczne przedmioty: noże, kastety, szable, maczety i kije. Odkryto też filmy i zdjęcia członków bojówki Cracovii, słynnego „Jude Gangu” oraz fotografie policjantów, którzy przychodzili na mecze, a także skany akt sądowych jednej ze spraw.

„Szogun” i jego ludzie często spotykali się w lokalu Alcatraz przy ul. Floriańskiej i ciągle do siebie dzwonili. Mariusz M. miał 17 numerów telefonów, a rekordzista z jego gangu - aż 46. Z 22 oskarżonych większość usłyszała już wyroki, także Mariusz M. ma do odsiadki prawomocną karę za kierowanie gangiem i za narkotyki.

Na skutek apelacji sąd jeszcze raz ma się zająć sprawą krwawych rozliczeń ze środowiskiem „bramkarzy”. „Szogun” nie przyznał się do posiadania narkotyków, a biały proszek, który u niego znaleziono, to jak mówił, środek na potencję.

- Nie kierowałem żadną grupą przestępczą, bo taka nie istniała - bronił się. Sąd Okręgowy w Krakowie uznał jednak inaczej i właśnie za to skazał go na karę 3 lat i sześciu miesięcy więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kraków. "Szogun" z wyrokiem za kierowanie gangiem kiboli Cracovii - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska