Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków: woda opada, ale w Kostrzu walka trwa

P. Rąpalski, M. Satała
Adam Wojnar
Kostrze ciągle walczy z powodzią. Kiedy w innych rejonach Krakowa trwało już wielkie sprzątanie, przy ulicach Widłakowej i Wielkanocnej woda wybiła z kanałów melioracyjnych. Wczoraj w centrum osiedla było głęboko na półtora metra. Zalanych zostało ponad 30 domów.

Woda w Kostrzu podchodziła już od poniedziałku. Od razu zjawili się strażacy i ruszyło kilka pomp. Mieszkańcy ze wschodniej części osiedla pomagali tym w zachodnim rejonie.- Myśleliśmy, że do nas woda nie dojdzie. Nic z tego - opowiada Tomasz Baran, pokazując nam swój dom. Każdy pokój zalany. - Broniliśmy się ręcznikami, pianką uszczelniającą, workami. Nic to nie dało - dodaje.

Groźnie zrobiło się, kiedy płynąca przez osiedle wielka szafa rozwaliła urządzenia gazowe. Musieli interweniować technicy. W Kostrzu wały nie zostały przerwane, ale napór wysokiej Wisły zablokował wodę w śluzach. Otwierają się one automatycznie, gdy poziom rzeki opada i wypuszczają wodę z kanałów przy osiedlu. Śluzy ruszyły jednak dopiero wczoraj po południu, gdy do Kostrza skierowano najwięcej sprzętu z całego Krakowie - 20 dużych pomp.

Najszybciej osusza się dom pana Janusza Jurgały. Ciągle jednak ma zalaną piwnicę. - Ściana mi pęka. Nie wiem, co będzie z domem - żali się Jurgała. Do Kostrza mają jutro przyjechać strażacy z Frankfurtu, którzy chcą pomóc Krakowowi. Przywiozą 18 wielkich pomp szlamowych. - Z takim sprzętem to będzie inna robota - zacierają ręce strażacy. Do miasta mają też zjechać ze swoimi pompami strażacy z Innsbrucka.

Ze skutkami powodzi cały czas walczą też mieszkańcy bloku przy Saskiej 9. Kiedy pękł wał na Wiśle zamieniła się ona w rzekę. Ta zalała pobliskie ogródki działkowe. Póki jest w nich woda, mieszkańcy bloku nie mogą odpompować swoich piwnic.

- Powiedziano nam, że dopiero za dwa dni strażacy zajmą się usuwaniem wody z działek. Boimy się o fundamenty bloku - mówi Małgorzata Calikowska, mieszkanka. - Dlatego postanowiliśmy działać na własną rękę - kwituje.

Mieszkańcy Saskiej w czwartek wieczorem chwycili więc za łopaty i kilofy. Zaczęli kopać rów między blokiem a działkami. Jezioro otaczające ich dom powoli znikało. Odpływająca woda zatrzymywała się jednak przy chodniku. Mieszkańcy nie zastanawiali się długo, poprosili zaprzyjaźnioną firmę budowlaną o koparkę, która rozwaliła asfalt. Bez pozwolenia władz. Dopiero wtedy woda zaczęła wyciekać na ulice i do kratek ściekowych.

Samowolą mieszkańców zainteresowała się straż miejska. Pomogła. Ogrodziła i zabezpieczyła teren wykopów. Mandatu nie było. Podobnie zachowają się służby miejskie. - Nie wyciągniemy konsekwencji. Droga i chodnik zostaną przez nas wyremontowane - zapewnia Michał Pyclik z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu.

Wczoraj w ciągu dnia w rejonie Płaszowa pojawiało się coraz więcej strażaków. Pod wieczór wodę z Myśliwskiej i Koszykarskiej odpompowywało już sześć pomp. Na Saskiej strażacy budowali mur z worków z piaskiem, aby oddzielić zabudowania od ogródków działkowych.

Sytuacja jest już opanowana na osiedlach na wschodzie Krakowa. Na os. Złocień woda w rzece Serafie opadła. Ludzie wyciągają meble i sprzęty z domów. Czyszczą je i suszą. Wszędzie pełno błota, wszystkie wjazdy na podwórka dalej zastawione są workami z piaskiem.

Zupełnie inna niż jeszcze przed dwoma dniami jest sytuacja na os. Lesisko w Nowej Hucie. Całkiem spokojnie, tylko kilka wielkich agregatów strażackich pompujących wodę zakłóca ciszę. Woda całkiem opadła, jej poziom jest o kilka metrów niższy niż na początku tygodnia. - To zasługa mieszkańców, którzy bohatersko bronili wału Wisły razem ze strażakami - mówi Barbara Szafraniec, mieszkanka jednego z trzech domów, stojących najbliżej wału przy ul. Niepokalanej Marii Panny.

Walka zaczęła się o 19. we wtorek. Wtedy przywieziono piasek i worki. Przez dwie doby napełniano je i przerzucano na wały. Pomagała specjalna maszyna. Człowiek w godzinę może napełnić 50 worków. Maszyna około 1000. Worków umacniających wał w Lesisku nie idzie zliczyć. Są ich tysiące. Bez nich osiedle zostałoby zalane. - Wały są zaniedbane - mówi Grażyna Drabik. - Kiedyś byli specjalni pracownicy, którzy je przeglądali i kosili na nich trawę. Teraz zarosły.

Mieszkańcy zauważają, że na Lesisku do wałów dochodzi mały las, w którym płynie potok Łęgówka. Są na nim automatyczne śluzy. - Klapy całkiem zardzewiały, teraz się nie otwierają. Tamują odpływ wody do niskiej już Wisły - mówi Drabik.

Prezydent Krakowa próbował w Lesisku wybudować przepompownię wody. Nie udało się. Przepisy nie pozwalają bowiem gminie finansować inwestycji przeciwpowodziowych. Kraków otrząsnął się już po powodzi, ale daleko mu jeszcze do normalności. Skutki wielkiej wody, ograniczenia ruchu i remonty spowodowały wczoraj gigantyczne korki w całym mieście.

Jadąc do osiedla Złocień potrzebowaliśmy półtorej godziny, aby przejechać odcinek 500 metrów w Bieżanowie. Sznur samochodów stał przed przejazdami kolejowymi na ul. Taborowej. To nie szlabany hamowały ruch, ale woda zalewająca skrzyżowanie Półłanki, Taborowej i Agatowej. Z Dworca Głównego do Karmelickiej kierowcy "jechali" ponad godzinę, dojazd z Kleparza do ul. Wita Stwosza zajmował 40 min.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska