Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Król Bolesław i biskup Stanisław. Kulisy zbrodni na Wawelu

Redakcja
fot. archiwum
Co tak naprawdę wydarzyło się 11 kwietnia 1079 r.? Co doprowadziło króla Bolesława Szczodrego do takiej furii, że zabił podczas mszy biskupa Stanisława? Prof. Stanisław Sroka opowiada Marii Mazurek.

Zadajmy sobie najprostsze pytanie: dlaczego Bolesław Szczodry zabił świętego Stanisława?
Najprostsze i najtrudniejsze zarazem. Żaden historyk z całą stanowczością pani na to pytanie nie odpowie. Bo mimo że znamy dokładną datę tej przeraźliwej zbrodni, 11 kwietnia 1079, to co do przyczyn konfliktu między królem a biskupem nie możemy być pewni. Nie mamy z tamtego czasu żadnych źródeł. Pierwszy o tej zbrodni pisał dopiero Gall Anonim, 30 lat później.

Był jednak w opisie tej sytuacji dość powściągliwy.

Owszem. Choć wyraźnie sugerował, że wie o tej zbrodni znacznie więcej niż pisze. Ale jadł chleb z pieca księcia Bolesława Krzywoustego, bratanka Szczodrego, musiał zatem czasem zachować dyskrecję. Gall Anonim pisze tylko, że biskup Stanisław został skazany za zdradę na karę obcięcia członków. A nie, jak powtarzają niektórzy, poćwiartowanie. Rozumie pani różnicę?

Najpierw człowieka się zabijało, a potem dopiero ćwiartowało. A obcięcie członków robiło się "na żywca": po kolei obcinało się nos, uszy i kończyny. Ale co to za różnica, skoro w tamtych czasach obcięcie członków i tak prowadziło do wykrwawienia i śmierci?

Zasadnicza, bo obcięcie członków to nie była najwyższa kara - było nią właśnie poćwiartowanie. Tak samo jak błędnie interpretowany bywa zapis o tym, że święty Stanisław został skazany za "zdradę". Niektórzy jeszcze dodają, że państwową. To nie jest prawda.

Nawet niektóre podręczniki z historii podają, że Stanisław mógł spiskować z Czechami i Niemcami, którym na rękę był bunt wobec znienawidzonego przez nich silnego króla i jego wygnanie z kraju.
No właśnie. A to bzdura. Stanisław na pewno nie dopuścił się zdrady państwa, spisków międzynarodowych. Gall Anonim używa wprawdzie wobec niego określenia "traditor", a więc "zdrajca", ale badania językoznawcze nad Kroniką Galla Anonima wskazują, że przez "zdrajcę" rozumiał człowieka, który dopuścił się jakiegokolwiek nieposłuszeństwa wobec króla. A o szczegółach tego nieposłuszeństwa pisał wiek później Wincenty Kadłubek.

Ponoć Kadłubkowi nie ma co ufać. Słyszałam, że ściągał od Galla Anonima, a resztę zmyślał, żeby tylko było ciekawiej niż u Galla.
Inspirował się Gallem, ale jego kroniki to dość wiarygodne źródło. Niech nie zwiedzie nas barwny język, jakim są napisane.

Skąd Kadłubek mógł mieć dokładne informacje na temat wydarzeń, które działy się 100 lat wcześniej? To chyba nie były czasy, w których kronikarze mieli dostęp do wiarygodnych źródeł historycznych.

Mieli. To nam się teraz wydaje, że nie było wtedy źródeł. To wojny i katastrofy je zniszczyły. Informacje o śmierci świętego Stanisława były poza tym przekazywane ustnie.

Co zatem pisze Kadłubek o przyczynach konfliktu króla z biskupem?

Wszystko zaczęło się od wyprawy Szczodrego na Ruś. Rycerze, którzy towarzyszyli królowi, byli już zmęczeni przedłużającą się wyprawą i po prostu opuścili króla, wracając do Polski. Według wersji Kadłubka dezerterowali dlatego, że ich żony, pozostawione zbyt długo same, nie dochowały im wierności, zdradzając ich z mężczyznami z niższego stanu.

Ale skąd rycerze mieliby dowiedzieć się o tym jeszcze przed przyjazdem do Polski?

No właśnie. Nie mieli przecież komórek. Możemy więc tę wersję schować między bajki - żony rycerzy najpewniej faktycznie ich zdradzały, ale wyszło to na jaw dopiero później, kiedy ich mężowie wrócili do Polski. A ci króla opuścili dlatego, że jedna z wielu organizowanych przez niego wypraw wojennych po prostu ich już zmęczyła. Dezercja doprowadziła króla do szału.

Według innej wersji, żadnej dezercji nie było. Rycerze wrócili do Polski, bo wybuchł tu bunt ludu. A król nieopatrznie uznał to za zdradę.
Żadne źródła nie potwierdzają, że w Polsce był wtedy jakikolwiek bunt. A stłumienie go na pewno nie byłoby takie proste. Jakieś materiały musiałyby się zachować.

Wróćmy do dezercji rycerzy. Jak karze ich król?

Krwawo. Kadłubek wspomina, że do piersi ich żon przystawiano szczeniaki. Prawdopodobnie postanawia pozabijać dzieci zrodzone ze zdrad. Na te wszystkie okrucieństwa patrzy biskup krakowski, Stanisław. Patrzy i nie godzi się na to.

Próbuje przekonać króla, żeby przestał?
Próbuje. Upomina go, prosi, błaga. To nic nie daje. Posuwa się więc do rzucenia klątwy na króla. Nie wiemy dokładnie, czy tylko nią straszył, czy rzeczywiście rzucił ją na Szczodrego. Jedno jest pewne: to był dla króla cios poniżej pasa. Szczodry na wieść o tej klątwie wpadł w szał. Kazał swoim rycerzom zabić Stanisława. Ale ci nie zdołali tego zrobić, dlatego Szczodry, według Kadłubka, sam w furii wtargnął do kościoła i zabił biskupa. Według legendy stało się to w kościele na Skałce, choć później jego szczątki zostały przeniesione na Wawel.

Czy później ktoś próbował potwierdzić tę opowieść w naukowy sposób?
Owszem. Nasz papież. W 1963 roku Karol Wojtyła, ówczesny biskup Krakowa, polecił antropologom zbadać czaszkę, którą uważamy za czaszkę Stanisława. Okazało się, że w potylicy, a więc tylnej części czaszki, jest około ośmiocentymetrowe uszkodzenie "po uderzeniu narzędziem tępokrawędzistym". Jeśli uznamy to za przyczynę śmierci biskupa, możemy stwierdzić, że ta nastąpiła w sposób nagły, że biskup został zaatakowany we wściekłości, od tyłu. Rozumie pani dlaczego?

Bo zaatakowany od tyłu i nagle, nie bronił się. W innym przypadku instynktownie próbowałby walczyć, stojąc przodem do zabójcy.
Dokładnie. To też zgadza się z opowieścią Kadłubka, że biskupa zabito podczas gdy sprawował mszę. Pamiętajmy, że zwyczaj zwracania się przez kapłanów przodem do wiernych został wprowadzony dopiero później. W 1079 r. duchowni stali do nich tyłem. Natomiast to odkrycie z lat 60. ubiegłego wieku raczej wyklucza, że król zabił Stanisława osobiście. Raczej nie latałby z tego typu narzędziem. Zrobił to za niego ktoś inny. Teoria, którą teraz wyłuszczam, została skonstruowana w 1979 r. przez prof. Mariana Plezię. To tylko hipoteza, na którą nie mamy niezbitych dowodów. Ale te zebrane okruchy tworzą logiczną całość. I od tego czasu nikt nie stworzył wiarygodniejszej wersji zdarzeń z 11 kwietnia 1079.

Sporna pozostaje kwestia, czy biskup Stanisław został wcześniej osądzony.Jest hipoteza, która mówi o tym, że za zdradę skazał go arcybiskup gnieźnieński, a więc jego przełożony, a Bolesław był tylko wykonawcą tego wyroku. To oczyszczałoby króla z części winy. O tym może świadczyć bulla papieża Paschalisa II, który ok. 1115 r. pisze ponoć do arcybiskupa Polski, że jego poprzednik skazał biskupa. Ale do końca nie wiemy, czy ta bulla faktycznie adresowana jest do arcybiskupa polskiego, czy może niemieckiego albo węgierskiego. A skoro Stanisław został zaatakowany w sposób nagły, na co wskazuje badanie czaszki, to raczej nie odbył się nad nim sąd. Poza tym Szczodry słynął ze swojej porywczości. Konflikt ze Stanisławem, tak fatalny w skutkach, był krótkotrwały. Wcześniej, można powiedzieć, mężczyźni się lubili. To zresztą przecież Bolesław mianował Stanisława biskupem.

W ogóle to był prokościelny facet. Przecież przydomek "Szczodry" wziął się z jego hojności wobec Kościoła.

Tak. To zresztą Szczodry najpewniej ufundował opactwo w Tyńcu. Oficjalnie zrobił to Kazimierz Odnowiciel, ale to raczej historia stworzona w XII-XIII wieku, kiedy mit świętego Stanisława był taki silny. Nie chciano mieszać ludziom w głowach, że oto król mściciel, który zabił ich ukochanego świętego, to nie była jednak taka jednoznacznie zła postać.

Bo nie była, prawda?

Oczywiście, że nie. To był dobry władca, świetny taktyk wojenny, odnosił mnóstwo sukcesów. W głośnym wtedy sporze między cesarzem Henrykiem IV a papieżem Grzegorzem VII, jednoznacznie opowiedział się po stronie papieża. To zapewniło mu koronację w 1076, a przypomnijmy, że to nie udało się żadnemu władcy Polski przez kolejne 200 lat. Świetny król. Tyle że lekkomyślny furiat.

Ale zabiciem Stanisława zniszczył swoją karierę. Musiał rychło uciekać na Węgry. A podczas rozbicia dzielnicowego, kiedy Polacy wierzyli, że Polska zrośnie się tak jak rzekomo zrosło się rozczłonkowane ciało świętego Stanisława, Bolesław był już szczerze znienawidzony.

Tak. Po kanonizacji Stanisława w 1253 r. zmieniono nawet Bolesławowi przydomek ze "Szczodry" na "Śmiały". No bo jak to: przypominać o dobrych cechach króla zabójcy?

Dość szybko kanonizowano Stanisława.
Nic dziwnego: wierni pokochali go za to, że odważył się sprzeciwić władcy. I że za to umarł śmiercią męczeńską.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Król Bolesław i biskup Stanisław. Kulisy zbrodni na Wawelu - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska