Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ks. kapelan Władysław Gurgacz szedł na śmierć z maryjną pieśnią na ustach

Katarzyna Gajdosz-Krzak
Katarzyna Gajdosz-Krzak
fot. Polskapress
Pierwsza wizyta krewnych kapelana partyzantów na Łabowskiej Hali pod pomnikiem ich wujka. - Gdy ogłoszono wyrok śmierci, powiedział: „Wybaczam”. Ja tak nie umiem - mówi Zofia Tkacz.

W domu Zofii Kielar stoi stary stół, przy którym ks. Władysław Gurgacz, od 1945 roku kapelan gorlickiego szpitala, odprawiał msze, a na ścianie wisi obraz jego autorstwa.

- Wujek był nie tylko duchownym, ale żołnierzem i artystą. Zawsze zajmował znaczące miejsce w naszej rodzinie, choć długo musieliśmy milczeć na jego temat. A teraz, proszę zobaczyć - mówi Zofia Kielar z Jabłonicy Polskiej, gdzie urodził się kapelan Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej. Przerywa, żeby pokazać ręką na tłumy zgromadzone na Łabowskiej Hali. Od 18 lat odprawiana jest tu uroczysta msza w intencji księdza kapelana, pseudonim „Sem” i jego żołnierzy niezłomnych działających na Sądecczyźnie.

Po mszy wokół pani Zofii i jej kuzynki Zofii Tkacz zbiera się wianuszek ludzi. Dowiedzieli się, że to krewne księdza, który w trudnych czasach otoczył duchową opieką partyzantów. Chcą usłyszeć wspomnienia najbliższej rodziny kapelana.

Ojcowie obu Zofii zostali aresztowani za działalność konspiracyjną niedługo przed aresztowaniem ks. Władysława Gurgacza.

- Kapelan był bratem naszej babci. Mój ojciec Kazimierz Boczar często ukrywał w domu księdza i jego partyzantów - opowiada Zofia Kielar, pokazując rodzinne zdjęcia. Więcej do opowiedzenia miałaby jej mama Stefania Boczar.

- Ale ma 88 lat. Siły już nie takie, żeby wdrapywać się na Łabowską - wyjaśnia. To z jej relacji znają przebieg procesu ks. Władysława Gurgacza.

- Gdy zapadł wyrok śmierci, powiedział: „Wy sądzić mnie nie będziecie. Za moje czyny osądzi mnie Bóg, a ja wam wybaczam” - mówi Zofia Tkacz i zawiesza głos. - Ja do dziś jeszcze nie wybaczyłam krzywd mojej rodziny. To dla mnie trudne - stwierdza. Ale zaraz znajduje dobre wspomnienie. Jeden z ubeków, podszedł do niej, gdy aresztowano jej tatę. Miała wtedy dziewięć lat. Pogłaskał ją po głowie i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Gdy przeszukiwał dom, znalazł sutannę i stułę ks. Gurgacza. - Ukrył ją pod płaszczem mamy, żeby inni ubecy nie widzieli - opowiada.

Jej ojciec Franciszek Kłapkowski został skazany na sześć lat więzienia. Zanim zapadł wyrok, przez rok był torturowany w Krakowie na Montelupich. Rodzina nie miała przez ten czas żadnych informacji na jego temat.

- Gdy mama po roku dostała list z sądu i przeczytała wyrok, cieszyła się jak dziecko. „Z czego tu się cieszyć?” - zapytał ją listonosz. „Bo mam pewność, że mój mąż żyje” - odpowiedziała.

Franciszek Kłapkowski wyszedł na wolność po 4,5 roku, gdy po śmierci Stalina ogłoszono amnestię. Ale wiele lat upłynęło, nim odważył się opowiedzieć rodzinie, co przeżył.

- Mój tata natomiast nigdy nic nie mówił. Dopiero na łożu śmierci w 1999 roku przyznał się mamie, że działał w AK. Nie mieliśmy pojęcia. Myśleliśmy, że tylko pomagał wujkowi - mówi Kielar.

Ojciec Zofii Tkacz w celi słyszał egzekucję ks. Władysława.

- Zaufany strażnik uchylił drzwi celi i powiedział, że prowadzą kapelana i dwóch innych na śmierć. Przechodząc korytarzem ksiądz Gurgacz zaintonował pieśń „Serdeczna Matko”. Zaraz całe więzienie zaczęło ją śpiewać. Wujek pytany o ostatnie życzenie przed egzekucją poprosił tylko, by strzelano, gdy pieśń ucichnie. Padły cztery strzały. Ten, który miał zabić księdza Gurgacza, chybił. Broń wyciągnął prowadzący egzekucję - zawiesza głos pani Zofia.

Gorlicki epizod

Ks. Władysław Gurgacz pochodził on z Jabłonicy Polskiej, położonej między Brzozowem, a Krosnem. Mając 17 lat wstąpił do nowicjatu księży jezuitów w Starej Wsi. Kształcił się kolejno w Starej Wsi i Pińsku na Polesiu, a potem w Kolegium Jezuitów w Krakowie. W sierpniu 1942 r. z rąk bp. Teodora Kubiny przyjął na Jasnej Górze święcenia kapłańskie. Na wiosnę 1945 r. ks. Władysław Gurgacz został przeniesiony ze Starej Wsi do Gorlic, gdzie został duszpasterzem w szpitalu powiatowym. Pełniąc funkcję kapelana szpitalnego, dał się poznać, jako zaangażowany duszpasterz, otaczający opieką szczególnie wątpiących i tych, którzy odeszli od wiary. Tu zetknął się z rodzącym się ruchem oporu wobec władzy komunistycznej. Po zakończeniu swojej misji w Gorlicach w 1947 r. został przeniesiony do Krynicy, gdzie został kapelanem sióstr służebniczek.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska