Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto czyta, ten wygrywa

Marek Lubaś-Harny
Wojciech Barczyński
Programy szkolne nie wyrabiają w tej chwili nawyku czytania. To jest przede wszystkim zadanie dla szkoły podstawowej, a tam jest z tym naprawdę bardzo kiepsko - mówi Grzegorz Gauden, dyrektor Instytutu Ksiąxki w rozmowie z Markiem Lubasiem-Harnym

Ktoś mógłby zapytać, po co właściwie istnieje Instytut Książki? Czy czytelnictwo jest naprawdę takie ważne w skali państwa?
Zależność między poziomem czytelnictwa, a stopniem rozwoju społeczeństwa i jego pozycją wśród innych krajów, jest oczywista. Patrząc na kraje najwyżej rozwinięte, widzimy, że to są społeczeństwa, które mają bardzo wysokie wskaźniki czytelnictwa książek i prasy. Przykładem choćby Skandynawia, gdzie wskaźnik czytelnictwa prasy jest na poziomie dziewięćdziesięciu procent, podobnie jest w Japonii i Niemczech. Intelektualne przygotowanie społeczeństwa, chłonność wiedzy, to fundament dobrej organizacji, kreatywności.

Tymczasem co roku jesteśmy alarmowani doniesieniami, że czytelnictwo w Polsce spada. Gdyby tym doniesieniom wierzyć, powinno być już mniejsze od zera....
Ostatnie badania Biblioteki Narodowej mówią o spadku czytelnictwa do poziomu 38 procent. Mnie się wydaje, że trzeba poczekać na efekty następnych badań, żeby stwierdzić, czy taki trend rzeczywiście się utrzymuje. Natomiast to, co jest najbardziej niepokojące, to fakt, że wysokie czytelnictwo utrzymuje się wśród ludzi wykształconych i dobrze sytuowanych, natomiast dramatyczny spadek czytelnictwa notujemy w kręgach ludzi ubogich i słabo wykształconych. To oznacza, że pogłębia się podział na tych biednych i niedouczonych dla których książka i gazeta to luksus, którzy nie czytają książek i nie mają do nich dostępu, i tych dobrze wykształconych, którzy czytają książki i uważają je za ważną część swojego życia i konieczność.

Czy nie ma związku ze zmniejszeniem wsparcia instytucjonalnego ze strony państwa?
Moim zdaniem, czynników jest wiele, np. programy szkolne, które nie wyrabiają nawyku czytelnia. To jest przede wszystkim zadanie dla szkoły podstawowej, a tam jest z tym naprawdę bardzo kiepsko. Po drugie, pojawia się oczywiście problem dostępu do książki bezpłatnej, czyli problem bibliotek gminnych, bibliotek w małych miejscowościach, które powinny mieć nowości czytelnicze, a nie zakurzone zbiory. Z tym jest bardzo kiepsko, bo samorządy mało środków przeznaczają na zakup nowości książkowych, a ministerstwo daje, ale w ostatnim roku musiało ograniczyć dotacje ze względów ekonomicznych.

Samorządy ostatnio mają zapędy do likwidowania bibliotek…
Nie mogą likwidować, bo ustawa im tego zabrania.

Ale gdyby nie zabraniała…
To należałoby się z tym liczyć, że znalazłyby się takie "gospodarne" samorządy. Nie wszystkie, ale wiele zamykałoby biblioteki. Ważne jest budowanie atmosfery wokół tych placówek. Bo nie wszędzie jest tak źle. Jeśli ma pan władze lokalne, które bez żadnej zachęty zbudowały nowoczesne biblioteki i się tym chlubią, to znaczy, że są to samorządy, które rozumieją, czym jest biblioteka. Pierwszy przykład, jaki mi się nasuwa, to znakomita biblioteka w Jaśle. Podobne można znaleźć np. Strzałkowie Wielkopolskim w Drezdenku w Lubuskim. To wszystko z inicjatywy miejscowych władz, więc to nie jest kwestia przymusu, ale zrozumienia sensu i wagi takich działań. Mieszkałem wiele lat w Szwecji, w miejscowości w której po kilku dniach wiedziałem gdzie jest biblioteka, bo to był główny budynek, samo centrum, chluba władz. A do dziś nie wiem gdzie się mieści urząd tamtej gminy.

Dlaczego jedni to rozumieją, a inni nie?
Do znudzenia powtarzam, że do niedawna dumą wójtów było asfaltowanie dróg. Fakt, że na początku ważniejsze były inwestycje w drogi, w wodociągi, kanalizację, szkoły, służbę zdrowia. Ale dlaczego basen ma być ważniejszy od biblioteki? W miejscowościach, gdzie te zadania zostały zakończone, przyszedł czas, by inwestować w usługi, które kształtują wartości społeczne w gminie, a należy do nich niewątpliwie biblioteka. Oczywiście, wsparcie państwa jest także ważne. Po to właśnie stworzony został przez ministra Zdrojewskiego program "Biblioteka +", który realizuje Instytut Książki. Jest też Program Rozwoju Bibliotek, skierowany do małych placówek i realizowany we współpracy z Fundacją Billa i Melindy Gatesów. W ciągu ostatnich dwóch lat samorządy lokalne zaczęły widzieć biblioteki nie jako problem i obciążenie, tylko jako pewną szansę dla władz, które mogą zaoferować coś swoim wyborcom. Miejsce dostępu do wiedzy, życia społecznego. Jestem pod tym względem optymistą. Jeśli będą pieniądze i będziemy pracować, to za kilka lat biblioteki w Polsce będą powodem do chluby dla wójta i burmistrza, a nie obciążeniem.

Pieniędzy jest chyba jednak coraz mniej, czego dowodem brak w tym roku Festiwalu "4 Pory Książki"…
"4 Pory książki" odbywały się w kilkudziesięciu miejscowościach. To problemów czytelnictwa w Polsce nie mogło rozwiązać. Będą w tym roku cztery miliony złotych od ministra na remonty bibliotek gminnych i ich filii, co jest może ważniejsze. Trzeba w nich zainstalować toalety, ogrzewanie, zrobić wejścia dla inwalidów, żeby ludzie chcieli tam przychodzić. Festiwalu szkoda, ale to są dylematy krótkiej kołdry. I proszę pamiętać; dzięki inicjatywie ministra Zdrojewskiego w tym roku wszystkie gminne biblioteki publiczne i ich filie zostaną podłączone do szerokopasmowego internetu. I to bezpłatnie na trzy lata! To niezwykły w skali świata dar od TP SA.

Jak oceniłby Pan więc dotychczasowe efekty "4 Pór Książki"?
Ja nie jestem od oceniania, niech robią to ci, co z tego korzystali. Wydaje mi się, że było to udane przedsięwzięcie i oczywiście jest żal i rozczarowanie, że nie jesteśmy go w stanie kontynuować. Jednak zostały wykreowane pewne wydarzenia kulturalne, które władze lokalne też przecież mogą organizować.

Przykład Festiwal Kryminału, który w tym roku już po raz drugi będzie organizowany i finansowany przez miasto Wrocław, świadczy, że jest to możliwe.
Ależ oczywiście. Instytut Książki winien być inkubatorem, a potem te imprezy powinny stawać na własnych nogach. Festiwal Kryminału przez pięć lat trwał właściwie dzięki środkom Instytutu Książki. Rozwinął się w znaczące wydarzenie, ogromnie wzmocnił pozycję tego gatunku na rynku. W tej chwili wydaje się już kilkadziesiąt polskich tytułów kryminalnych rocznie. Wrocław przejął ten festiwal, ponieważ uznał, że jest on ważnym wydarzeniem, sprzyjającym promocji miasta i regionu. I ma rację! Mam nadzieję, że inne miasta zechcą przejmować niektóre inne nasze projekty. W zeszłym roku zapoczątkowaliśmy Porę Reportażu i mamy nadzieję, że będzie to wydarzenie coraz bardziej znaczące, że będzie rosło w siłę, a w przyszłości się usamodzielni. Tak właśnie postrzegam naszą rolę.

Ostatnio panuje pogląd, że wszystko powinien regulować rynek. Czy jest on w stanie załatwić sprawę czytelnictwa książek?
Nie! W tej dziedzinie sam rynek nie zadziała. Wprawdzie książka to jeden z niewielu fenomenów kulturowych, który jest w pełni urynkowiony. Wydawanie książek, obrót są całkowicie sprywatyzowane na całym świecie, z wyjątkiem paru dyktatur. Jednak z drugiej strony istnieje sfera obowiązków władzy publicznej. Nie mówię, że państwa, bo to byłoby zbyt wąskie. Samorządy też mają odpowiedzialność społeczną. To władza publiczna powinna stwarzać szansę dostępu do książki ludziom, których na to nie stać, albo nie mieli możliwości nabrać nawyku kupowania książek. My takie programy realizujemy, w zakresie, na jaki nas stać. Wystarczy wspomnieć fenomen finansowo wspieranych przez Instytut Książki Dyskusyjnych Klubów Książki, których jest w Polsce siedemset, są nawet już w więzieniach, jest klub niewidomych, są parafialne. Ich sukces świadczy o tym, że ludzie czytają książki i chcą o książkach rozmawiać. Większość klubów istnieje w małych miejscowościach i tam są dla ludzi wielką i cenną wartością.

Instytut zajmuje się promocją polskiej literatury za granicą. Jakie są efekty? Jest szansa, że przynajmniej kilku polskich autorów zaistnieje na świecie w skali masowej?
Jest kilka takich nazwisk, które już funkcjonują w skali światowej. Kapuściński jest wielkim nazwiskiem, Stanisław Lem również. Są po prostu świetnymi pisarzami. Niesłychaną rzeczą jest w tej chwili popularność Gombrowicza w Skandynawii i to wśród najmłodszej generacji. Jest przetłumaczony prawie w całości, jest teatr, który gra wyłącznie Gombrowicza. Działają świetni tłumacze, jak Anders Bodegard, który tłumaczył Dzienniki a teraz przełożył genialnie Transatlantyk. Jeśli chodzi o Instytut Książki, to przygotowujemy teraz Rok Miłosza. Wielką szansą polskiej literatury jest ciągle jeszcze niewystarczająco doceniany za granicą Bruno Schulz. Rok 2012 chcemy poświęcić właśnie jemu bo to rocznica urodzin i śmierci tego geniusza. Ale promujemy także innych żyjących pisarzy.

Na czym takie działania polegają?
Głównie wspomagamy przekłady książek polskich autorów, bo dla wydawcy zagranicznego ryzyko kosztów tłumaczenia książki jest zbyt wysokie. Oni mogą starać się u nas o sfinansowanie przekładu na język obcy i my to finansujemy, czasami nawet do 100 procent. To dało nam przez ostatnie 10 lat możliwość wydania 800 tytułów w kilkunastu językach świata. Dużych i małych. Angielskim, niemiecki, francuskim, ale również ukraińskim, bułgarskim słowackim, słoweńskim. Dzięki temu polskie książki są obecne w świecie. Mamy kilku pisarzy XX wieku, którzy mają wszelkie szanse funkcjonować za granicą jako wybitni autorzy, a ich uznanie będzie wpływać także na młodszą generację. Jeśli za granicą się przekonają, że Polska jest krajem, który wydał tak wybitnych pisarzy jak Miłosz, Szymborska, Gombrowicz, Schulz to dojdą do wniosku, że warto patrzeć i na innych i młodszych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska