Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto nie widział, nie uwierzy, czyli zimy stulecia w PRL-u

Redakcja
"Zima stulecia" z przełomu 1978/1979. Komunikacja w Małopolsce została niemal sparaliżowana
"Zima stulecia" z przełomu 1978/1979. Komunikacja w Małopolsce została niemal sparaliżowana FOT. krzysztof barański / forum
Kilka dni temu, zanim nastała odwilż, niektórzy już ogłaszali pierwszą w XXI wieku zimę stulecia. Choć, prawdę mówiąc, co to za zima. Ci, którym wydawała się ona katastrofą, dziwnie krótką mają pamięć. Nie trzeba przecież nawet być starym góralem, aby pamiętać, jak dały nam w kość zimy 1962/1963 i 1978/1979 - pisze Marek Lubaś-Harny.

Już grudzień roku 1962 nie skąpił zimowych atrakcji. "Gazeta Krakowska" donosiła: "Prawdziwy najazd świątecznych gości przeżywają górskie miejscowości wypoczynkowe. Nie obyło się jednak bez trudności i komplikacji. Siarczysty mróz i zaspy śnieżne były przyczyną licznych zakłóceń komunikacyjnych. Wszystko zakończyło się dobrze i w przeddzień świąt nasze wczasowiska rozbrzmiewają wesołym gwarem…".

To był jednak zaledwie przedsmak tego, co nastąpiło w całej Polsce po Nowym Roku. Sypnęło tak mocno, że już w noworoczny wieczór ruch na wielu drogach województwa krakowskiego został praktycznie sparaliżowany.

2 stycznia autobusy z Krakowa nie dojechały do Olkusza, Skały, Ojcowa, Proszowic i wielu innych miejscowości. Oczywiście: "Natychmiast po otrzymaniu sygnałów alarmowych z terenu, Wojewódzki Zarząd Dróg Publicznych przystąpił do akcji. Wyruszyło w teren 13 pługów mechanicznych ciężkich i 14 lekkich oraz 36 pługów konnych…". Wystarczyło to jednak zaledwie do opanowania sytuacji na drogach w kierunku Warszawy, Zakopanego, Krynicy, Rzeszowa i Katowic. Przez wiele dni jazda była szkołą przetrwania. Np. na odcinku Skała - Trzyciąż "potworzyły się zaspy długie na kilka kilometrów i głębokie na 3 metry".

Gdyby w tamtych czasach ktoś domagał się nawierzchni "czarnej i suchej", naraziłby się tylko na śmiech. Równie dramatycznie wyglądała sytuacja na kolei. Opóźnienia w dostawach węgla z kopalń do elektrowni zagrażały paraliżem energetycznym.

Polska nie była wyjątkiem. We Francji Boże Narodzenie roku 1962 było najmroźniejsze od 83 lat. W Madrycie termometry wskazywały minus 6 stopni, a w Barcelonie leżało 10 cm śniegu. W USA zima zaatakowała już w połowie grudnia. Nawet Florydę ścisnął kilkunastostopniowy mróz, plantacje cytrusów znalazły się pod śniegiem. Mandarynki przeznaczone na świąteczny zbiór przymarzły do drzew.

Najstarsi nie widzieli
W Polsce taka zima trzymała przez cały styczeń i luty. Na kolei tory pękały od mrozu, rwały się sieci trakcyjne, pługi śnieżne grzęzły w zaspach. Na drogach… Stanisław Grabania, kierowca z mleczarni w Nowej Hucie, który 18 stycznia, po trzech dniach zamieci, odważył się wyruszyć cysterną do zlewni w Skale, wspominał: "Pod Białym Kościołem spotkałem pług wirnikowy, który wydmuchiwał drogę na Ojców. Dalej były tylko ślady sanek. Nie spotkałem na drodze żadnego samochodu, a chłopi jadący na sankach odradzali dalszą drogę".

Na początku lutego nowa fala śnieżyc spowodowała wyjątkowo ciężką sytuację. "GK" donosiła: "Pociąg osobowy, zdążający z Kielc do Katowic utknął w zaspach śnieżnych w okolicach Charsznicy. O 6 godzin później niż przewiduje rozkład, przybył na granicę pociąg zdążający do Warszawy z Wiednia przez Pragę. (…) Cała uwaga skierowana była na okręg śląski, skąd z największym trudem ekspediuje się węgiel dla przemysłu i ludności".
Największe śniegi spadły w okolicach Krakowa. Najstarsi kolejarze nie pamiętali tu takiej zimy.
Zawiadowca z Płaszowa mówił: "Kto tego nie widział, nie uwierzy. Dwa parowozy nie mogły uciągnąć dwóch wagonów. Na mrozie stwardniały smary, koła grzęzły w zaspach". Po dwóch dniach sytuacja została opanowana: "To znaczy, że np. pociąg z Berlina spóźnił się 300 minut, a nie 500, jak przedwczoraj, a szczeciński tylko 3 godziny".

Podobne sytuacje powtarzały w ciągu tej zimy kilkakrotnie. Śnieżyce były tak intensywne, że państwowe służby nie radziły sobie z nimi o własnych siłach. Wtedy do akcji wkraczało pospolite ruszenie. "Na front zimy" rzucano nie tylko załogi zakładów pracy, także uczniów, studentów i zwykłych mieszkańców.

I znów cytat z "GK": "Odpowiadając na apel Miejskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu i Komendy Hufca Kraków-Podgórze ponad 100 harcerzy podgórskich stanęło wczoraj do odśnieżania swej dzielnicy. (…) Nie pierwszy to przykład, że najmłodsi podejmują pracę społeczną. Jeszcze w ub. tygodniu członkowie ZMS - uczniowie Technikum Łączności przystąpili do uprzątania śniegu. Dobrze byłoby, gdyby przykład młodych zachęcił do podobnych prac starsze społeczeństwo".

W połowie lutego ociepliło się, lód na rzekach zaczął pękać, Wisła i Dunajec ruszyły. Wydawało się, że zima ustąpiła. Nic z tego. Koniec miesiąca przyniósł nową falę mrozów. Ostatnia doba lutego była w Małopolsce najmroźniejsza z całej zimy, w Krakowie zanotowano minus 28 stopni, w Nowym Targu minus 35, a w Jabłonce na Orawie minus 38. Ociepliło się dopiero kilka dni później.

Sylwestrowy atak
16 lat później zima była znacznie łagodniejsza. I jeśli okrzyknięto ją kolejną zimą stulecia, to głównie z powodu gwałtowności, z jaką zaskoczyła Polaków w noc sylwestrową 1978 roku.

Polską Kronikę Filmową nr 1 z roku 1979 wypełnił bez reszty tylko ten temat. W salach kinowych rozlegał się dramatyczny głos spikera: "Gwałtowne śnieżyce, zamiecie i ostry mróz. Zima przypuściła atak na północy, od Suwałk, Gdańska i Szczecina przesuwając się w głąb kraju. Porywisty wiatr zasypał śniegiem drogi i szlaki kolejowe. Komunikacja niemal całkowicie sparaliżowana…"

Znów prawie dokładnie powtórzyła się sytuacja z pierwszych dni roku 1963. Na ulice miast nie wyjechały tramwaje, pociągi utknęły na szlakach. Wiele miejscowości zostało odciętych od świata. Tym razem zima zaskoczyła bardziej niż zwykle, zwłaszcza na południu Polski, bo grudzień w Małopolsce był raczej po wodzie. W "Gazecie Krakowskiej", wówczas przechrzczonej na "Gazetę Południową", przeczytamy: "Jeszcze kilkanaście godzin przed zakończeniem starego 1978 roku w całym województwie nowosądeckim panowała prawdziwie wiosenna pogoda. Liczni goście na sylwestrowe bale nie mogli pojechać góralskimi sankami". Jednak już w Nowy Rok sanki stały się w górach jedynym niezawodnym środkiem transportu. Fala mrozów i śnieżyc, która najpierw sparaliżowała północ kraju, dotarła i tutaj. O północy temperatura w Nowym Sączu utrzymywała się jeszcze około zera, a w noworoczne południe było już minus 14 stopni.
Na kolei zapanował chaos. Pociągi z północy albo w ogóle nie dotarły do Krakowa, albo z wielogodzinnym opóźnieniem. Ekspres z Warszawy zamiast rano, przyjechał wieczorem. Podobnie pośpieszne z Gdyni, Szczecina i Olsztyna. Wyłączenia prądu spowodowały kilkugodzinne przerwy w pracy nielicznych wówczas stacji benzynowych.

Wytężona batalia
I znów, jak 16 lat wcześniej, z odsieczą przybyło pospolite ruszenie. Do odśnieżania sparaliżowanych zakładów przystąpiły załogi. Ówczesna prasa przedstawiała to oczywiście jako solidarny zryw ludzi pracy. W rzeczywistości stojąca już na skraju zapaści "dziesiąta gospodarka świata" nie była w stanie poradzić sobie z żywiołem. Ludzie musieli sami złapać za szufle, bo inaczej po prostu nie dałoby się żyć. W Krakowie na pierwszą linię frontu walki z zimą w sile tysiąca osób ruszyli studenci UJ, AGH i AR. "W odpowiedzi na apel Rady Ministrów" nie tylko odśnieżali miasteczko studenckie, ale też rozładowywali wagony dla Bonarki, pracowali w MPEC i MPO, pomagali w transporcie węgla, koksu i piasku.

Prasa donosiła, że w całym kraju "Trwa wytężona batalia o przywrócenie normalnego rytmu życia". Efekty tej batalii nie były jednak imponujące, bo choć mrozy dokuczały dużo mniej niż w roku 1963, to jednak i tym razem nad cały kraj co kilka czy kilkanaście dni nadciągały fale śnieżyc, o czym dobitnie świadczą choćby same tytuły z gazet": "Znowu opady śniegu", "Rekordowe opady śniegu", "Zima ponowiła atak", "A zima nie chce ustąpić".

Zadowolona była jedynie młodzież szkolna. "GK" informowała: "Zakłócenia w komunikacji kolejowej i drogowej spowodowały podjęcie przez ministra oświaty i wychowania decyzji o wstrzymaniu powrotu młodzieży przebywającej na zimowiskach. W Nowosądeckiem na przedłużonych feriach pozostało ponad 1300 dziewcząt i chłopców z różnych stron kraju. Ich wyjazd będzie możliwy dopiero za kilka dni, gdy skutki kolejnego ataku zimy zostaną przezwyciężone".

Taki klimat

Kiedy w marcu przyszedł czas na podsumowania, zauważono przytomnie, że zima 1978/1979 była wprawdzie nieco chłodniejsza i dużo bardziej śnieżna, zwłaszcza na północy Polski, niż zimy poprzednie, jednak szczególnie się nie wyróżniła.

Przypomniano, że podczas zimy 1928/1929, uważanej za najchłodniejszą w XX wieku, temperatury na Podkarpaciu spadały poniżej minus 40, a rekordową temperaturę minus 45 stopni zanotowano w Rabce. Bardzo mroźna była też wojenna zima 1939/1940, kiedy to w Siedlcach zanotowano oficjalnie minus 40 stopni. Również po roku 1980 mrozy i śnieżyce bynajmniej nie odeszły do historii. Do surowych należały zimy 1984/1985 i 1995/1996.

Można więc powiedzieć, że w naszym klimacie mniejsze lub większe zimy stulecia zdarzają się co kilka lub kilkanaście lat. Nie jest to więc żadne zaskoczenie...

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Tarnów: rodzice zabili noworodka. Ciało wozili w bagażniku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska