- Lekarz w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym rozpoznał padaczkę alkoholową, choć badanie krwi wykazało zero promila - opowiada syn 51-latki Witold Ciągło. - Mamie podano kroplówkę i po kilkugodzinnej obserwacji odesłano ją do domu.
Tam jednak kobieta znowu źle się poczuła. Ból głowy był tak mocny, że wepchnęła do ust całe dłonie, by nie krzyczeć. W końcu zaczęła jednak wyć z bólu, nad którym nie umiała zapanować. Gdy karetka dotarła na miejsce, lekarz próbował wkłuć się w żyłę, żeby umieścić tam wenflon. Trysnęła na niego krew. Wtedy rzucił zdenerwowany, że jest potężne ciśnienie i to pewnie musi być wylew.
Przerażony Witold Ciągło pojechał za karetką na SOR. Jego wyczerpaną matkę przyjmował ten sam lekarz, który kilka godzin wcześniej wypisał ją do domu.
- Był zdziwiony - opowiada pan Witold. - Zauważył głośno, że przecież mama wyszła ze szpitala na własnych nogach.
Prawie nieprzytomną z bólu kobietę zaintubowano. Wezwany na SOR neurolog polecił zrobić tomografię głowy pacjentki. Wykazała, że pękł tętniak w środkowej części mózgu. Karetką przewieziono ją do szpitala św. Łukasza w Tarnowie. Przeszła tam czterogodzinną operację, po której nie odzyskała przytomności. Zmarła 19 maja.
- Lekarz, który ją operował, od razu zasugerował, żebyśmy przygotowali się na śmierć - wspomina drugi syn pani Ewy Radosław Ciągło.
Zrozpaczona rodzina zmarłej złożyła w sądeckiej prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Uważa, że 51-latka zmarła wskutek błędu lekarskiego.
- Nie skonsultowano od razu jej przypadku z neurologiem, zrobiono tylko podstawowe badania, do szpitala w Tarnowie wieziono ją karetką, a można było wezwać śmigłowiec - wylicza rodzina pani Ewy. Jej bliscy w ostatniej chwili wstrzymali szpitalną sekcję zwłok. Obawiali się, że wykaże jedynie przyczynę śmierci, która przecież jest znana, a nie wyjaśni czy szybsza diagnoza mogłaby ocalić jej życie.
Sądecka prokuratura wyłączyła się z badania tej sprawy. Śledztwo powierzono prokuraturze w Zakopanem. Jej szef Zbigniew Lis kazał zabezpieczyć dokumentację medyczną i zlecił sekcję zwłok Zakładowi Medycyny Sądowej UJ.
- Przeprowadzą ją niezależni biegli - podkreśla prokurator Lis. - Kolejni ocenią czy personel SOR działał prawidłowo.
Kierujący tym oddziałem Dariusz Cichostępski przekonuje, że tak było. Podkreśla, że nieprawdą jest, iż pacjentka po pierwszym przyjęciu na SOR miała objawy neurologiczne.
- Przy wywiadzie padaczkowym brak jest wskazań tomografii głowy po każdym napadzie drgawek - podkreśla ordynator Cichostępski. - Wykonano badania podstawowe, które nie wykazały istotnych odchyleń. Podczas blisko czterogodzinnej obserwacji chora nie zgłaszała żadnych dolegliwości, co potwierdza raport pielęgniarski.
Ordynator dodaje, że lekarz badający 51-latkę ma blisko 10-letnie doświadczenie zawodowe. Sześć lat pracował na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii. Feralnego dnia pełnił 24-godzinny dyżur, co jest zgodne z przepisami.
Rodzina zmarłej nie kryje, że ma wątpliwości czy dokumentacja medyczna zawiera prawdziwe informacje. Prof. Andrzej Szczudlik, wojewódzki konsultant ds. neurologii uważa, że jeśli w dokumentacji nie będzie wzmianki o objawach neurologicznych przy pierwszym przyjęciu, to szpitalowi trudno będzie udowodnić winę. - W klinice przy ulicy Botanicznej w Krakowie, gdzie pracuję, konsultujemy neurologicznie każdego pacjenta z padaczką - przyznaje prof. Szczudlik. - Na SOR-ach nie jest to jednak praktykowane, a wręcz niemożliwe, ze względu na koszty.
Neurolog potwierdza, że torsje powinny być wskazówką do konsultacji neurologicznych. Pytanie czy wpisano ten objaw do dokumentacji.
- Tego nie mogę ujawnić na tym etapie postępowania - zastrzega prokurator Zbigniew Lis.
Tętniak zabił 41-latka
Podobne, równie tragiczne w skutkach zdarzenie, miało miejsce w kwietniu 2013 r. w Limanowej. Tamtejszy SOR dwa razy odsyłał do domu 41-latka z Laskowej, który uskarżał się na potworny ból w klatce piersiowej.
Mężczyznę dowoziła na SOR karetka pogotowia. Za pierwszym razem odesłano go do domu z sugestią, żeby wziął tabletki przeciwbólowe. Za drugim zrobiono badanie krwi i EKG, które jednak nie wykazało odchyleń od normy. 41-latek z bólem w klatce piersiowej wrócił więc do domu. Dwa dni później sam pojechał do ośrodka zdrowia w Laskowej. Zmarł przed wejściem do gabinetu lekarskiego. Sekcja zwłok wykazała, że miał tętniaka rozwarstwiającego aorty. Mogłoby go wykryć echo serca, ale tego badania nie zrobiono. Sprawę bada prokuratura.
Napisz do autora:
[email protected]
WAŻNE. W związku z wyborami do Parlamentu Europejskiego przypominamy, że w czasie trwania ciszy wyborczej tj. w czasie 24 godzin poprzedzających dzień wyborów (niedziela 25 maja) do chwili zakończenia głosowania zabronione są jakiekolwiek działania mające znamiona agitacji wyborczej na rzecz kandydatów. Publikacja na forum serwisów Polskapresse komentarzy o takim charakterze może zostać uznana za naruszenie przepisów ustawy Kodeks Wyborczy oraz stanowi czyn zagrożony karą grzywny. (Art. 498 ustawy z dnia 5 stycznia 2011 roku Kodeks Wyborczy, DZ.U. 2011 Nr 421 poz. 112 z późn. zm.)
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail.
Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i
Google+