Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Limanowa. Mieszkaniec Świdnika skarży się na działania Policji. Przez ich interwencję miał rozbić auto

Janusz Bobrek
Janusz Bobrek
Mieszkaniec Świdnika, Józef Waśko, musi zapłacić ponad 1000 zł za naprawę auta. Twierdzi, że zostało uszkodzone w trakcie zatrzymywania go przez nieoznakowany patrol policyjny
Mieszkaniec Świdnika, Józef Waśko, musi zapłacić ponad 1000 zł za naprawę auta. Twierdzi, że zostało uszkodzone w trakcie zatrzymywania go przez nieoznakowany patrol policyjny Janusz Bobrek
Józef Waśko twierdzi, że nieoznakowany samochód policyjny zajechał mu drogę, przez co uszkodził swoje auto. Limanowscy „mundurowi” zaprzeczają, aby takie zajście miało miejsce, a była jedynie rutynowa kontrola.

FLESZ: Pierwsza pomoc przy wypadkach drogowych. To musisz wiedzieć!

61-letni Józef Waśko ze Świdnika (gmina Łukowica) nie ma stałej pracy. Przed laty pracował w Zespole Napraw Taboru Kolejowego w Nowym Sączu (ZNTK), ale kiedy firma przekształciła się w nowoczesny zakład Newag S.A., nie znalazło się już dla niego miejsce. Zamiast naprawy starych lokomotyw, firma zaczęła produkcję nowoczesnych pociągów.

- Ja prosty ślusarz jestem, a z czasem weszły nowe technologie. Wszystko zrobiło się elektroniczne, a ja już za stary byłem na naukę – mówi Józef Waśko.

Od tego czasu utrzymuje się z dorywczej pracy. Bo jak przyznaje, nie chce niczyjej pomocy, zwłasza z ośrodka pomocy społecznej. Nie ma rodziny, nie żyją już jego rodzice. Ma kozę, kury, mały ogródek, a dzięki staremu audi a4 jeszcze do niedawna mógł dojechać w pobliskie miejsca i dorobić „po sto złotych”. Pod koniec września 2019 roku dostał zgodę na zerwanie jabłek z sadu w Świdniku. Rano 30 września pojechał do skupu jabłek w pobliskich Olszanach (gmina Podegrodzie). W drodze powrotnej zdarzyło się coś, czego się nie spodziewał. Na gminnej drodze tuż za Jadamwolą zaczęło za nim jechać auto na rejestracji KLI (najprawdopodobniej kia sorento). Jak wskazuje, wąska droga, po obu stronach otoczona rowami i pnąca się do góry, nie pozwalała mu na przepuszczenie auta.

- Nie spodziewałem się tego najazdu. Może mnie śledzili od przetwórni? Tego nie wiem. Zaczęli mnie pod tę górę ściągać. Nie wiedziałem, kto to jedzie. Przestraszyłem się. Dopiero w czasie jazdy za mną wystawili koguty na dach – relacjonuje z emocjami mężczyzna.

Jak wskazuje nie mógł się tam zatrzymać bo nie było pobocza i chciał dojechać do wierzchołka wzniesienia, gdzie jest odbicie na polna drogę i można się zatrzymać.

- Tymczasem oni zajechali mi drogę od prawej strony. Instynktownie odbiłem w lewo, a tam był wysypany żużel, drzewo, a obok słup elektryczny. Mogło dojść do tragedii. Jak próbowałem wyjść, to młody człowiek uderzył mnie drzwiami. Byłem oszołomiony – dodaje.

Mężczyzna poprosił o wezwanie radiowozu, bo zauważył, że jego auto jest rozbite. Nie był przekonany do tego, aby dwójka mężczyzn, ubrana po cywilnemu, była z policji. Nie przedstawili też legitymacji, a on nie miał nawet telefonu, żeby zadzwonić i to sprawdzić. Waśko zostawił na miejscu nienadające się do jazdy auto i do domu udał się już pieszo.

Limanowska Policja stanowczo zaprzecza takiej wersji wydarzeń. Z wyjaśnień wynika, że 30 września 2019 roku w miejscowości Jadamwola policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego z KPP w Limanowej zatrzymali do kontroli drogowej kierującego pojazdem marki audi a4. Co było powodem interwencji?

- Mężczyzna popełnił wykroczenie, bo prowadził pojazd bez wymaganych przepisami świateł. Podczas kontroli funkcjonariusze ujawnili również, że pojazd, którym się poruszał był niesprawny technicznie. Za powyższe wykroczenia policjanci skierowali wniosek o ukaranie do sądu – zaznacza asp. Jolanta Mól, Oficer Prasowy Komendy Powiatowej Policji w Limanowej.

Józef Waśko odholował auto dopiero po miesiącu.

- Zrozumiałem, że Policja miała zabrać mój samochód na badania, ale nie zabrali – wyjaśnia Waśko.

Rzeczoznawca wyznaczony przez ubezpieczyciela wycenił naprawę auta na 1076 zł, ale żeby starać się o rekompensatę z OC potrzebny był sprawca wypadku. To warunek zwrotu odszkodowania za naprawę.

- Stanowczo zaprzeczamy, by policjanci spowodowali kolizję tego pojazdu lub w inny sposób doprowadzili do jego uszkodzenia – odpowiada rzeczniczka limanowskiej Policji.

Józef Waśko, dla którego posiadanie sprawnego auta, było warunkiem dorabiania przy m.in. zbiorach owoców, czuje się rozżalany całą sytuacją.

- Nie mam sprawnego auta, nikt nie zapłaci za jego naprawę, a ja trafiłem do sądu – żali się w rozmowie z „Gazetą Krakowską”.

6 lutego 2010 roku Sąd Rejonowy w Limanowej nakazał mu zapłacić 500 zł mandatu.

- Nikt nie chciał uwierzyć, że to auto zajechało mi drogę, a ja ratując się uszkodziłem swój samochód, odbijając w drugie pobocze. Przecież nie uciekałem, byłem trzeźwy, na nikogo nie napadłem, wódki i narkotyków nie przewoziłem. Po co ten pościg jak z filmu? – pyta Waśko.

Od orzeczenia nie będzie się jednak odwoływał. Nie stać go, by opłacić 100 zł za pisemne uzasadnienie wyroku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska