Gimnazjaliści z Rzepiennika Strzyżewskiego (pow. tarnowski) wakacje mają już od trzech tygodni. Po raz ostatni w tym roku do szkoły poszli 2 czerwca. Nazajutrz, w Boże Ciało, wielka fala wody i błota, która przeszła przez ich miejscowość, kompletnie zniszczyła oddany zaledwie trzy lata temu budynek. Woda sięgała do połowy okien.
- Straciliśmy wszystko - opowiada Jadwiga Ryba, dyrektorka gimnazjum. Jak wstępnie wylicza, koszt doprowadzenia budynku do stanu sprzed powodzi to wydatek co najmniej 1 mln zł. Powódź strawiła m.in. pracownię komputerową i językową, salę gimnastyczną, kuchnię, bibliotekę i resztę pomieszczeń na parterze.
Jadwiga Ryba na drugi dzień po kataklizmie, z pomocą strażaków, dostała się do budynku i zabezpieczyła dzienniki lekcyjne. Na ich podstawie wystawiła oceny na koniec roku. - Uczniowie nie są więc poszkodowani. W razie jakichkolwiek wątpliwości wystawiamy oceny na ich korzyść - dodaje dyrektorka.
Z wcześniejszych wakacji nie cieszy się m.in. Radek Słowik z klasy Ia. - Było jeszcze kilka ocen do poprawienia. Myślałem, że zrobię to w czerwcu -przyznaje. On i jego koledzy z Rzepiennika Strzyżewskiego wprawdzie nie mają lekcji już od 4 czerwca, ale do szkoły, podobnie jak nauczyciele, i tak przychodzą. Wszyscy pomagają w porządkowaniu zalanego budynku. Wciąż nie wiadomo, czy uda się go przywrócić do użytkowania przed 1 września.
Wielka woda zalała także oddaną w 2007 r. szkołę podstawową w sąsiednim Rzepienniku Marciszewskim. Straty w nowocześnie wyposażonej placówce oszacowano wstępnie na 600 tysięcy złotych.
- Przez tydzień dowoziliśmy uczniów do zastępczej szkoły w Golance, żeby przepracować wymagane 178 dni nauki. Potem uczniowie rozpoczęli wakacje - mówi Bogdan Stasz, wójt Gromnika - gminy, w której znajduje się Rzepiennik Marciszewski.
W Krakowie wprawdzie nie trzeba było nigdzie skracać roku szkolnego, jednak i tu straty są spore. Na naprawę szkód w 16 przedszkolach, 62 szkołach i 12 placówkach oświatowych potrzeba ok. 7 mln 880 tys. zł. Jedną z placówek, która ucierpiała najbardziej, jest Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących przy ul. Tynieckiej. Tu straty wyceniane są 2 mln 120 tys. zł. Dyrektor Barbara Planta ma nadzieję, że w wakacje uda się rozpocząć remont.
Szkoły borykają się nie tylko z usuwaniem szkód po powodzi, ale także z urzędnikami, którzy w weryfikacji tych szkód powinni pomagać. Do krakowskich szkół: Gimnazjum nr 22, Szkoły Podstawowej nr 30 oraz ośrodka przy Tynieckiej, dotarła wieść, że między 10 a 18 czerwca w Krakowie będą pracować komisje weryfikujące straty po powodzi i bezwzględnie wymagana jest obecność wszystkich osób podpisanych pod protokołem szkód. Dyrektorzy placówek i pracownicy odwołali więc wszystkie zajęcia poza szkołą i czekali codziennie do wieczora w szkole. W środę, 16 czerwca, do szkół dzwonili urzędnicy z krakowskiego magistratu z informacją, że tego dnia będzie chodzić komisja, nie wiadomo jednak, o której godzinie.
- Czekałyśmy do godz. 21, nikt nie przyszedł - opowiada Marta Kaczmarska, dyrektorka SP nr 30. - Nikt nie potrafił udzielić informacji, kiedy i czy w ogóle komisja się zjawi. Następnego dnia okazało się, że żadnych komisji nie będzie - dodaje. Dyrektorki szkół są oburzone, że przez tydzień czekały na komisję i żaden z urzędników nie pofatygował się, by odwołać wizytę.
Urząd Wojewódzki winę za to zamieszanie składa na Urząd Miasta Krakowa. - To krakowski magistrat powinien poinformować szkoły - mówi Monika Frenkiel z biura prasowego wojewody. Tymczasem krakowscy urzędnicy tłumaczą, że nie mieli jak tego zrobić, bowiem komisja wojewódzka pracowała przez cały dzień, także w godzinach popołudniowych, gdy Urząd Miasta był już zamknięty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?