Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Eminowicz był belfrem marzycielem

Przemysław Osuchowski
Marek Eminowicz
Marek Eminowicz fot. Wojciech Matusik
W niedzielę, 13 stycznia odszedł Marek Eminowicz, legendarny krakowski nauczyciel V LO. Czym przyciągał do siebie uczniów? Jak w niełatwych czasach przekazywał najważniejsze prawdy historyczne? I na czym tak naprawdę polegała jego wyjątkowość? - zastanawia się Przemysław Osuchowski.

Historyk, patriota, społecznik, podróżnik - w każdej z tych dziedzin wybitny. I niekonwencjonalny. Jego wychowankowie uwielbiali go, przyjaźnili się z nim dziesiątki lat po maturze. Dla "reszty publiczności" był fenomenem trudnym do opisania i wytłumaczenia.
Był nauczycielem. Takim, o jakim można tylko marzyć. Uczył… nie ucząc. Żartował, kpił z uczniów. Ale nigdy nie obrażał. Potrafił dopingować do pracy nawet największych leniuchów. Bardziej pracowitych czynił erudytami. Wielu jego uczniów zostało nauczycielami, co w czasach deprecjacji i pauperyzacji tego zawodu nie było łatwym wyborem. Marek był nauczycielem - liderem. Uczniowie chcieli go naśladować. Przekazywanie wiedzy czynił zajęciem pasjonującym. Jego lekcje nie były stresem ani pamięciową rozgrywką. Często zamieniały się w kabaret, albo reality show. Najdowcipniejsi z jego uczniów często go parodiowali, a w rzeczywistości naśladowali.

Był wychowawcą. Nauka konkretnego przedmiotu była tylko pretekstem do zrozumienia świata. Do nabierania apetytu na jego poznanie. Nauczył swoich podopiecznych, że uczyć trzeba się całe życie. Sam też ciągle pogłębiał wiedzę. Marek uczył życia. Na przykładzie historii i jej bohaterów pokazywał względność i zmienność ocen. Szanował też opinie inne niż własne. Pod warunkiem, że były podparte wiedzą. Pod jego okiem rozrabiaka stawał się głodnym wiedzy badaczem, a podrywacz księdzem (wybaczcie, że nie podam nazwisk…). Kariery jego uczniów i wychowanków to temat na grubą książkę.

Był belfrem permanentnym. Jego lekcja nie trwała ani 45 minut, ani semestr. Marek uczył w szkole i daleko od niej. Marek uczył w trakcie wakacji! Wędrówki po górach, wycieczki edukacyjne, wyprawy letnie i zimowe. W czasie ferii zwiedzało się miasta i muzea, słynne były jego dwutygodniowe wyjazdy kolejowe do "Pięciu stolic". Były to stolice niestety socjalistyczne. Do Wiednia i Rzymu się wtedy nie jeździło… Latem Marek robił miesięczny obóz na bułgarskim kempingu. I uczył. I uczniów, i… nauczycieli, którzy o taki wyjazd się bili. Nas uczył samodzielności, nauczycieli tolerancji. Drugą połowę wakacji Marek przeznaczał na najambitniejsze wyprawy. Do lepszego świata. Autobusem z wybrańcami (listy chętnych zawsze były obszerniejsze niż największy autobus), docierał do dalekich zakątków Europy. To dopiero były lekcje historii! W Atenach, w Madrycie, w Londynie. Nie było chyba zakątka Europy, do którego uczniowie Marka nie dotarli.

Był historykiem. I historii wielbicielem. W trudnych czasach. Podręczniki (i ich niedoskonałość) nie były ograniczeniem. Marek uczył szukania źródeł. Przygotowywał do olimpiad przedmiotowych, referatów, biografii. Nie dzielił też wiedzy o przeszłości na lepszą i gorszą. Konkurs "o Leninie" też był przecież pretekstem do zdobywania solidnej wiedzy. Już w wolnej Polsce pracowaliśmy wspólnie nad nowymi podręcznikami dla szkół podstawowych (trzecim współautorem był Grzegorz Małachowski, też belfer z Eminowicza "szkoły"). Przez dwa lata walczyliśmy o podręczniki pozbawione "lewych" i "prawych" odchyleń. Niestety okazało się, że recenzują je "autorytety" starego chowu. Poddaliśmy się i uczniowie mają dziś do historii komiksy…

Był patriotą. Strażnikiem tradycji najpiękniejszych i tragicznie ofiarnych. Jego ormiańscy przodkowie walczyli w dziewiętnastowiecznych powstaniach i dwudziestowiecznych wojnach. Kula wyjęta z ciała pradziada powstańca styczniowego była Marka rodzinnym talizmanem. O Marka Polska też się upomniała… Za młodzieńcze konspirowanie dostał siedmioletni wyrok. Wyszedł z więzienia w 1955. Studia mógł kontynuować dopiero po Październiku. Nigdy się nie skarżył na podłości, które go spotkały. Po 1989 roku to jego wychowankowie zmieniali nasz świat. I raportowali profesorowi, jakby czekali na kolejne świadectwo.

Był podróżnikiem. Niedzisiejszym. Nie był chyba nigdy na wczasach. Marek podróże traktował jak przygodę. Chciał dotykać przeszłości. I tego samego uczył nas. Może dlatego wśród jego uczniów wielu zostało dziennikarzami. Marek wolał badania terenowe niż siedzenie w bibliotece. Poznał ponad 50 krajów. I nie musiały to wcale być antypody. Wędrówka beskidzkimi szlakami z Markiem była też podróżą w przeszłość i w świat wiedzy.

Był społecznikiem. Działał dosłownie wszędzie. Skąd brał na to czas? Harcerstwo, PTTK, ochrona zabytków, wszelkiej maści stowarzyszenia od kombatanckich po absolwenckie. Jakim cudem Marek miał jeszcze rodzinę, nie mam pojęcia!
Był zawsze głodny życia. Uczył nas gimnastyki umysłu przy brydżu i kościach. Uczył nas kultury przy stole. Uczył nas wyrafinowania przy kieliszku (już po maturze). Uczył nas uśmiechu przy gitarze. Uczył nas racjonalnej logistyki i uporządkowanego działania wspólnego. Uczył nas konserwatyzmu. Ale nie bigoterii! Uczył nas szacunku dla słowa drukowanego i radości, jaką daje szelest papieru. My uczyliśmy go obsługi komputera i telefonu komórkowego. I ratowaliśmy w sytuacjach wymagających znajomości nowożytnych języków obcych. Był… tak trudno pisać o nim w czasie przeszłym. Porządny… przedwojenny materiał. Nie zdążył na swe 80. urodziny. Kim więc był? Belfrem marzeń? Czy może raczej… belfrem marzycielem?

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Marek Eminowicz był belfrem marzycielem - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska