Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Apollo wrócił z kolejnej wyprawy. Tym razem był na Dominikanie. Cel: wbiec na najwyższy szczyt Pico Duarte. Udało się to w 10 godzin

Halina Gajda
Halina Gajda
Wyjazd na Dominikanę był związany z planami wydania książki o aktywizacji rejonów górskich na wyspach karaibskich
Wyjazd na Dominikanę był związany z planami wydania książki o aktywizacji rejonów górskich na wyspach karaibskich fot. Michał Apollo, archiwum prywatne
Jeśli tak dalej pójdzie, to Michał Apollo dołączy do grupy ludzi, których sposobem na zdobywanie gór jest wbieganie na nie. Żadne mozolne wspinanie się, noga za nogą, z plecakiem niewiele mniejszym od garażu na malucha. Od teraz – biegusiem. Co najwyżej z tobołkiem pod pachą na wodę i kilka energetycznych batonów. W takim właśnie stylu kilka tygodni temu zdobył Aconcaguę. Teraz do pary dołożył Pico Duarte, najwyższy szczyt Dominikany.

Michał, na co dzień wykładowca Instytutu Geografii na Uniwersytecie Pedagogicznym, nie wysiedział długo na miejscu. Wrócił z Ameryki Południowej, zdążył zrobić studentom kolokwium – jest wymagającym nauczycielem, więc łatwo na pewno u niego nie było – poprowadzić parę wykładów, zadać materiał do nauki, a sam skoczył na Dominikanę. Tłumaczy, że po materiały do planowanej książki, ale chęć sprawdzenia się we wbieganiu na szczyt, też pewnie nie była bez znaczenia.
- Tylko dwa razy kąpałem się w Morzu Karaibskim – wzrusza ramionami.

Bez muła ani rusz!

Nie ma podstaw, by nie wierzyć, że morska bryza go nie uwiodła – od zawsze ciągnęło go w góry, mniejsze czy większe, byleby tylko w stronę nieba. Wylądował na wyspie i od razu wiedział, gdzie chce - Pico Duarte (3087 m n.p.m.) znajduje się w Parku Narodowym Armando Bermúdez. Wiedział, że działalność górska w tym miejscu wymaga wynajęcia przewodnika i arriero, czyli poganiacza muła. Z mułem w komplecie. Innego wariantu po prostu nie ma. Ani Michałowe widzimisię, ani przekonywanie, że nie jest leszczem, który w góry wybiera się pierwszy raz w życiu, nie miało to znaczenia.
- Według parkowych strażników, muł, nawet jeśli go nie potrzebujemy, jest obowiązkowy - opowiada. - Nazywają go zresztą „emergency mule” czyli muł „wypadkowy”. Nie wiem, czy na żarty, czy na poważnie, ale przepisy to przepisy, można się z nimi nie zgadzać, ale trzeba ich przestrzegać – dodaje.
Jak już uzgodnili kwestie związane z mułem i przewoźnikiem, kolejnym spornym punktem okazał się czas. Przewodnik nie przyjmował do wiadomości, że Michał nie zamierza poświęcić na wspinaczkę trzech, czy w wersji ekspresowej, dwóch dni. Jego interesowały godziny.
- W odpowiedzi słyszałem tylko komentarze o szalonym człowieku i że się nie da – śmieje się.
Stanęło na jego. Poganiacza muła zgubił po dwóch kilometrach od startu. Udowodnił, że ani dwa, ani trzy dni są niepotrzebne. Wystarczy dziesięć godzin w obie strony. Choć jak zaznacza, trzeba mieć bardzo dobrą kondycję, by na takie wejście się zdecydować.
- I nawet miałem dwadzieścia minut, żeby posiedzieć na szczycie – chwali się.
Wartość dodana przedsięwzięcia, oczywiście poza 46 kilometrami w nogach, pokonaniem trzech tysięcy metrów przewyższeń, tropikalnego upału i wilgoci, to niewielka zmiana w ludzkiej mentalności: czasem trzeba zaufać turyście.

Dominikana od zaplecza

A co z Dominikaną dla zwykłego turysty, który pchać się poza enklawy turystyczne nie chce? Michał nie poleca – to samo, a za znacznie mniejsze pieniądze można znaleźć w Turcji czy Egipcie. No, chyba że ktoś ma inne plany, poza odpoczynkiem na plaży…
- Tu taka drobna wskazówka, proszę uważać na hotele na godziny, tak zwane cabañas – uśmiecha się znacząco. - To rodzaj motelu, w którym wynajmuje się pokój na kilka godzin z możliwością przedłużenia. Do pokoju wchodzi się z bezpośrednio z garażu, więc nikt nie zobaczy ani nas, ani partnera, z którym przyjeżdżamy - dodaje.
Przybytki mają wprawdzie w nazwie „turistico”, ale nie są one przeznaczone stricte dla turystów, a już na pewno nie dla tych zagranicznych.
- Oczywiście możemy skorzystać z usługi hotelowej, ale pod warunkiem, że nie ma z nami dzieci – dodaje.
Nazywając rzec po imieniu, to po prostu miejsca schadzek, czy jak kto woli – miłości.
- Proszę ich jednak specjalnie nie krytykować – zastrzega z powagą. - W kraju gdzie wielopokoleniowe i wielodzietne rodziny żyją zazwyczaj w niewielkich domach, jest to często jedyna szansa, by pobyć z ukochaną osobą sam na sam. Choć do zdrady pewnie też może tam dojść – dodaje ze śmiechem.

Plany na książkę

Wyjazd na Dominikanę był związany z planami wydania książki o aktywizacji rejonów górskich na wyspach karaibskich. Tym samym tematem interesuje się również doktor Renata Rettinger, która od lat specjalizuje się w rejonie karaibskim.
Oboje są naukowcami i uważają, że obszary górskie na Hispanioli, Kubie, Jamajce i Puerto-Rico mają pewien potencjał turystyczny, ale każde z tych miejsc ma inny system polityczny i inne uwarunkowania społeczno-kulturowe. Publikacja wymaga więc szczegółowych badań. Wyprawa na Dominikanę była więc formą zbierania materiałów.

WIDEO: Mini cross, quad czy może elektryczna hulajnoga? Najlepsze motoprezenty na pierwszą komunię

Źródło: TVN Turbo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska