Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mundia 2010: Holender do tańca i do różańca. Rekordowy rok Wesleya Sneijdera

Rafał Romaniuk
Ma rację trener reprezentacji Holandii Bert van Marwijk, gdy oburza się na stwierdzenie, że pięćdziesiąt procent wartości jego drużyny stanowi Arjen Robben. Bo jak w takim razie zmierzyć zasługi Wesleya Sneijdera, piłkarza, który wprowadził Pomarańczowych do finału mistrzostw świata, strzelił w tym mundialu pięć bramek i walczy o tytuł króla strzelców?

W RPA piłkarska rzeczywistość okazuje się dla pomocnika Interu Mediolan piękniejsza niż marzenia. W ćwierćfinale z Brazylią zdobył gola po strzale głową, co w reprezentacji mierzącemu 170 cm pomocnikowi nie zdarzyło się nigdy wcześniej. Zazwyczaj to on dośrodkowywał albo kołatał nerwy bramkarzy piorunującymi strzałami z rzutów wolnych. - Wciąż ćwiczę ten element. To dla mnie tak ważne jak zażywanie kokainy dla uzależnionego narkomana - opisuje Sneijder z charakterystyczną dla siebie pasją.

Losy urodzonego w Utrechcie zawodnika przypominają historię romantycznego bohatera. Życie 26-latka to bowiem walka z kłębiącymi się w głowie demonami, które nie raz wodziły go na pokuszenie, i nagła metamorfoza będąca cezurą starego świata i początkiem całkiem nowego z różańcem w dłoni.
Dziś Sneijder jest ikoną; uganiający się za piłką chłopcy na podwórkach w Amsterdamie chcą grać tak jak on. Ale nie zawsze było doskonale. Błyskotliwie rozwijająca się kariera modelowego produktu szkółki Ajaksu Amsterdam miała rozbłysnąć już w 2007 roku po transferze do Realu Madryt. Sneijder trafił jednak na kryzys Królewskich, choć nie zrobił też wiele, by zasłużyć na miejsce w panteonie piłkarskich bogów. Formy nie da się budować w dyskotekach w stolicy Hiszpanii. A Sneijder w pewnym momencie wiedział o nich tyle, że mógłby służyć za przewodnika udzielającego rad o życiu nocnym Madrytu. Nie układało mu się w klubie, problemy przeniosły się też poza boisko. Holender rozwiódł się z żoną Ramoną Streekstra.

- Na pewne rzeczy zacząłem patrzeć zupełnie inaczej. Jeżeli rozstajesz się z ukochaną i dzieckiem, bo wyjeżdżasz na zgrupowanie, tęsknisz, ale to zupełnie inna tęsknota. Nie można jej porównać z uczuciem, gdy związek przeżerają problemy - wspomina Sneijder.

W Madrycie uznali, że im szybciej się Holendra pozbędą, tym prędzej posprzątają zgliszcza poczwarkowatego zespołu. Skończyło się odejściem z trzaśnięciem drzwiami. Sneijder nie chciał się zgodzić, by opuścić klub dobrowolnie, zamierzał powalczyć, by nie zostać na zawsze utożsamiany z kompromitującą się drużyną Manuela Pellegriniego. Ale władze Królewskich miały już inne plany. Najpierw Holender stracił koszulkę z numerem "10", potem szykany nabrały dużo bardziej upokarzających form: zabrano mu szafkę i miejsce, w którym do tej pory się przebierał przed treningami.

Z czeluści wydobył go Jose Mourinho. Rzadko się zdarza, że Portugalczyk tak zapatrzy się w piłkarza, bez którego nie wyobraża sobie drużyny. Nie wyobrażał sobie Interu bez Sneijdera. Gnębił zawodnika esemesami, w końcu wychowanek szkółki Ajaksu zdecydował się odpowiedzieć na błagalne wzywania. Dał się skusić na przenosiny do Włoch, co okazało się dla niego błogosławieństwem. Nie trzeba nawet opisywać, ile satysfakcji sprawiła mu wygrana w finale Ligi Mistrzów na stadionie Santiago Bernabeu.
- W Interze znów nauczyłem się śmiać. Nowe doświadczenia zawsze cię zmieniają - mówi Sneijder.
Nic dziwnego, że gdy Mourinho podjął się misji zbudowania wielkiego Realu, znów zamarzyła mu się współpraca z ulubionym zawodnikiem.

- Zostaję w Interze. W Realu raz byłem i nie chcę wracać - ucina spekulacje reprezentant Holandii. Ale jego agent puszcza oko w kierunku potencjalnych pracodawców. Kontrakt Sneijdera obowiązuje wprawdzie do 2013 r., ale angielskie media już informują, że 25 mln funtów jest gotów wyłożyć za Holendra sir Alex Ferguson.

Moment boiskowego przełomu zbiegł się z uporządkowaniem spraw w życiu prywatnym. Wesley, którego tabloidy zaczęły nawet określać "Whiskey", poznał piękną prezenterkę telewizyjną, modelkę, aktorkę, celebrytkę Yolanthe Cabau van Kasbergen. Brukowce jeszcze aktywniej zajęły się życiem piłkarza, ale historia nie skończyła się jak ta utorowana przez Davida Beckhama.

Sneijder od nowej narzeczonej zaraził się miłością do religii. Pod wpływem Yolanthe stał się gorliwym katolikiem i przyjął chrzest. To kolejny, kto wie, czy nie najważniejszy, etap przemiany niedawnego pyszałka, który za młodu obrażał się na cały świat. Kolegów za niedokładne podania regularnie wysyłał do diabła, a trenerom, którzy odważyli się go skrytykować, pokazywał gest Kozakiewicza.

Człowiek, który gasił światło w dyskotekach, przeszedł oczyszczenie. Podczas mundialu nie dał się sprowokować Robinowi van Persiemu (obaj od dawna są jak pies z kotem), który w trakcie meczu ze Słowacją powiedział o dwa słowa za dużo. - Nauczyłem się: przemyśl swoje zachowanie dwa lub trzy razy, zanim zareagujesz. Pięć lat temu pewnie zachowałbym się inaczej.

W Mediolanie Sneijder mieszka kilometr od Piazza del Duomo (plac Katedralny). - Nigdy nie byłem religijny. Dojrzałem. Zawsze wierzyłem w Boga, ale nie byłem katolikiem. Gdy grałem w Realu, podobało mi się, jak chłopaki z Hiszpanii czy Ameryki Południowej byli zajęci swoją wiarą - zwierza się Holender.

W każdą niedzielę można spotkać go w kościele. Podczas mundialu różaniec odmawia przez telefon, gdy łączy się z narzeczoną. Godzinami potrafi też rozmawiać z pastorem. Po mistrzostwach, 18 lipca w Toskanii, weźmie drugi w życiu ślub. Wybranka Sneijdera odwiedzała też piłkarza w RPA, gdy kilka dni temu obchodził urodziny. Prezent? "W dowód miłości wytatuowałam sobie jego imię".

Sielankowe życie wcale jednak nie oznacza, że wybuchowy temperament Holendra został ukołysany do wiecznego snu. Podczas mundialu nazwał Carlosa Dungę i Diego Maradonę idiotami. Potem gęsto się tłumaczył. W RPA Sneijder wiele razy powtarzał, że chce przekazać młodszym kolegom swoje doświadczenie. - Mamy świetny zespół. Mówię chłopakom: bawcie się piłką, życiem. Mówimy sobie, że każdy mecz musimy zagrać lepiej od poprzedniego. Jeśli wszyscy, każdy z nas, da z siebie 120 proc., wtedy jest szansa, że osiągniemy swój cel.

Cel w kolorze złota.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska