60 parlamentarzystów do Katynia dotarło wraz z dużą grupą członków Rodzin Katyńskich i polskich żołnierzy. Wielu nie poleciało z prezydentem, oddając swoje miejsca starszym osobom, bliskim Polaków pomordowanych w Lesie Katyńskim.
Posłowie i senatorowie na własną rękę zorganizowali pociąg do Smoleńska, a dalej przejazd autokarem do Katynia - Po godz. 8.00 rano już byliśmy na miejscu. Najpierw wszyscy przeszli kontrolę bezpieczeństwa - wspomina poseł PiS z Krakowa Andrzej Adamczyk.
Czas, który pozostawał do uroczystości, ludzie wykorzystali na osobiste pielgrzymki do mogił bliskich. Uroczystość miała się odbyć na terenie Polskiego Cmentarza Wojennego w Katyniu. W 1940 r. mordowano tu jeńców polskich i chowano w ośmiu zbiorowych mogiłach. Prowadzi do nich wąska betonowa alejka. Najważniejszym miejscem cmentarza jest ściana pamięci, gdzie wypisano nazwiska zabitych. Tutaj składane są kwiaty, palone znicze i wtykane małe polskie flagi. Msze w intencji straconych przez NKWD Polaków odprawia się przy niewielkim polowym ołtarzyku.
Była sobota, do rozpoczęcia oficjalnych uroczystości upamiętniających 70. rocznicę zbrodni katyńskiej, pozostało kilkadziesiąt minut. W oczekiwaniu na przylot prezydenta Lecha Kaczyńskiego członkowie Rodzin Katyńskich i parlamentarzyści odwiedzili mogiły pomordowanych polskich oficerów. Szukali tablic z nazwiskami bliskich. Modlili się. Złożyli kwiaty. Zapalili znicze przy ścianie pamięci. Obyło się bez honorowych salw czy wzniosłych przemówień. Powoli. W ciszy. W zamyśleniu.
Modlitwy i rozmyślania przerwał niespodziewany SMS, który posłowie i senatorowie otrzymali na swoje komórki o godz. 9.23. W jego treści czytamy -"Samolot z prezydentem miał problemy z lądowaniem w Smoleńsku". Chwilę później przyszła następna wiadomość o tym, że samolot się rozbił. I kolejny SMS mówiący, że maszyna płonie, a służby rosyjskie podejmują próbę ratowania pasażerów.
- Miałem nadzieje, że to jest niegroźny wypadek, w którym ktoś będzie najwyżej ranny. Przyszło jednak najgorsze - mówi Adamczyk. Parlamentarzyści otrzymywane wiadomości odczytywali na głos, a ludzie gromadzili się wokół nich. Ostatni SMS odebrali o 9.51
"Prawdopodobnie w wyniku wypadku zginęło 87 osób. Nikt nie przeżył katastrofy". Wszyscy zastygli w milczeniu i spoglądali na siebie z niedowierzaniem, nie mogąc powstrzymać łez. Informacja o katastrofie prezydenckiego samolotu była dla nich szokiem. Spacerujący do tej pory osobno ludzie zgromadzili się wokół parlamentarzystów, którzy co chwilę dostawali SMS-y z Warszawy. Wszyscy w trwodze czekali na kolejne wieści.
- To były niesamowite emocje. Niedowierzanie, rozpacz, ale i nadzieja, bo pojawiały się też informacje, że jakieś osoby zostały uratowane - wspomina Zbigniew Cichoń, senator PiS z Krakowa obecny na uroczystościach w Katyniu.
Wieść o śmierci prezydenta i towarzyszących mu osób pogrążyła obecnych w głębokim smutku. - To byli moi przyjaciele i dobrzy znajomi. Nie mogłem uwierzyć. Nikt nie mógł uwierzyć - relacjonuje katastrofę prezydenckiego samolotu poseł Jacek Osuch z Olkusza (PiS). Wtedy ludzie podeszli do polowego ołtarza. - Patrzyliśmy na siebie w milczeniu, bo nie było słów, które mogłyby wyrazić nasze uczucia - dodaje poseł Osuch.
Informacje o śmierci prezydenckiej pary i reszty pasażerów na głos potwierdził oficjalnie polski ambasador w Federacji Rosyjskiej. Zamiast uroczystości ku czci zabitych 70 lat temu oficerów rozpoczęła się krótka msza żałobna w intencji ofiar katastrofy. Odprawił ją proboszcz smoleńskiej katolickiej parafii. Odśpiewano hymn narodowy. Na polskich flagach powiewały czarne wstęg, a gdy nabożeństwo się skończyło, polscy żołnierze, którzy koordynowali podróż, nakazali się zebrać przybyłym. Wszyscy skierowali się do autokarów, które zawiozły ich na dworzec kolejowy w Smoleńsku.
A miało być inaczej, bo wyjazd ze Smoleńska planowano na późny wieczór. Po uroczystościach miało dojść m.in. do spotkania Lecha Kaczyńskiego z Polonią, wręczania orderów i kolacji prezydenta z przedstawicielami Rodzin Katyńskich. Kilku polityków, którzy przyjechali na uroczystości własnymi samochodami, udało się na odległe o kilkanaście kilometrów miejsce katastrofy.
Wśród nich był Adam Szpak, radny powiatu tarnowskiego. Zrobił zdjęcia roztrzaskanego samolotu. Chwilę później został zatrzymany i usunięty z miejsca katastrofy przez milicję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?