Nie pozwalają im umrzeć z głodu

- Dokarmianie zwierząt w zimie prowadzi się dwutorowo - wyjaśnia Paweł Szczygieł, starosądecki nadleśniczy. - Po pierwsze, przez koła łowieckie, które dzierżawią teren lasu, i po drugie - przez ośrodek hodowli zwierzyny pozostający pod naszą opieką.

Ośrodek ten istnieje na trzech tysiącach hektarów, natomiast kół łowieckich polujących na terenie Nadleśnictwa Stary Sącz jest 12.

Karma jedzie do lasu samochodami, gdy tylko spadnie dużo śniegu i zaczynają się mroźne dni. Sarny, jelenie i dziki mają wtedy problemy z dotarciem do pożywienia.

Ale cała akcja zaczyna się nieco wcześniej, bo w listopadzie. Niewielkie porcje karmy są podawane wtedy do paśników, żeby zwierzęta zdążyły się przyzwyczaić i w razie śniegu i mrozu wiedziały, gdzie szukać jedzenia.

W tym roku do leśnej zimowej stołówki w nadleśnictwie starosądeckim trafi kilkadziesiąt ton karmy.

Koła łowieckie w swoich obwodach wywiozą do lasów podobne ilości pokarmu jak w ubiegłym roku.
Trafi tam ponad 20 ton kiszonek, ponad 10 ton suchego siana i słomy, prawie 40 ton buraków, ziemniaków i kukurydzy oraz kilka ton soli.

Dla ośrodka hodowli leśnicy przeznaczą około tony siana, 1,5 tony kiszonki i prawie trzy tony kukurydzy, buraków i ziemniaków. W lizawkach wyląduje około 300 kilogramów soli.

Ale leśnicy dbają nie tylko o gatunki łowne. Kupują słonecznik i tłuste mieszanki nasion dla bardzo pożytecznego dla ochrony lasu drobnego ptactwa - na przykład sikorek, kowalików, raniuszków
i innych łuszczaków. Leśnicy podrzucają te nasiona szkołom.

- Korzyść jest podwójna - mówi nadleśniczy. - Dzieci nabierają dobrych nawyków dokarmiania ptactwa i zwierzyny. Ptaki, które przetrwają dzięki dokarmianiu, na wiosnę odwdzięczą się oczyszczając las
z ton szkodników, wychowując jeden albo dwa mioty piskląt.