Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy Targ. Michał, gdzie się podziałeś?

Piotr Rayski Pawlik
- Wszędzie go widzę, już nawet nie chce mi się wychodzić na miasto, bo w każdym przechodniu dostrzegam Michała - załamuje ręce Marzena Marek, matka 25-letniego Michała z Nowego Targu, który 21 listopada wyszedł z domu na spotkanie z kolegami i od tamtego czasu nie dał znaku życia. To, co się z nim stało, jest do dziś zagadką.

- Zawsze dawał znać, gdzie jest i co robi - mówi pani Marzena. - Nie, żeby był maminsynkiem, prosił tylko mnie i moją córkę Kasię, żebyśmy za nim nie wydzwaniały. Głupio mu było, kiedy przy kolegach wyciągał telefon, a tu po drugiej stronie mama albo siostra. Ale za to sam się odzywał. Nawet kiedy miał puste konto na karcie, pożyczał telefon od kolegów i mówił nam, że wszystko jest w porządku.

Michał jest sumienny

Dlatego właśnie już na drugi dzień po tym, jak Michał nie wrócił, jego ojciec, pan Piotr, zaczął intensywnie szukać syna. Obdzwonił szpitale, a także na wszelki wypadek komendy policji, dopytując, czy chłopak czegoś nie nabroił. - Byłem też w zakładzie mięsnym, gdzie Michał pracował - opowiada ojciec. - Michał miał tam opinię bardzo dobrego i sumiennego pracownika. Kiedy chorował, zawsze się z nimi kontaktował, że się nie pojawi, a tym razem ich nie uprzedził. Nigdy tak nie robił.

Michał pracował przy rozbiorze mięsa, ale wcześniej był obiecującym hokeistą. Załapał się już do czwartej piątki hokejowej drużyny Podhala. Szło mu dobrze, ale na jednym z meczów przeciwnik uderzył go w plecy kijem trzymanym oburącz. To jeden z najbardziej niebezpiecznych fauli w tej dyscyplinie sportu. Michał dograł do końca spotkania, ale na drugi dzień ledwie zszedł po schodach ze swojego pokoju. Trafił na stół operacyjny w zakopiańskiej klinice, okazało się, że ma uraz kręgosłupa. Jak się miało wkrótce okazać, eliminujący go z wyczynowego sportu.

Brakowało mu hokeja

- Trochę się tym podłamał - wspomina jego ojciec. - Chciał sobie pograć chociaż tak dla siebie, w lidze amatorskiej, ale tam są przepisy, że jeśli ktoś grał wyczynowo, to nie może występować jako amator. Zły stan psychiczny Michała wynikał z tego, że w zasadzie przyszłość wiązał z hokejem - mówi pan Piotr.

Michał zdał maturę w nowotarskim „Sokole”, czyli w Zespole Szkół nr 1, potem dostał się do Podhalańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej na rekreację i turystykę, ale ze względu na zdrowie nie skończył tych studiów.

Pracę znalazł w hipermarkecie. Podobało mu się tam nawet, ale firma nie przedłużyła z nim umowy. Próbował sił gdzie indziej, nawet wyjechał zbierać szparagi, ale ostatecznie trafił do zakładu mięsnego „Janas”, gdzie praca na tyle mu się spodobała, że odrzucił nawet propozycję wyjazdu za granicę.

- „Co się będę gdzieś tułał, jak tu mam rodzinę”, powiedział do mnie, kiedy już odrzucił tę ofertę - opowiada pani Marzena. - Praca przy rozbiorze mięsa dawała mu satysfakcję, bo to była praca fizyczna. Zaczął coraz lepiej wyglądać. Jak go z Kasią poklepywałyśmy po barkach i mówiłyśmy, że znowu mu się robią muskuły, cieszył się i śmiał, że już nie wygląda jak żonaty wróbel.

Żonaty nie był ani nawet nie miał oficjalnie dziewczyny. Chociaż zarówno mama, jak i siostra zwróciły uwagę, że ostatniego wieczoru z domu wyszedł bardziej zadbany niż zwykle.

- Rzadko imprezował. Zazwyczaj odsypiał noce, bo pracę często zaczynał od szesnastej - wspomina mama Michała.

Czy to zanik pamięci?

Co się więc mogło stać? Dlaczego nagle urwał się kontakt z domem? - Jedynym wytłumaczeniem dla mnie jest to, że nagle stracił pamięć - mówi pani Katarzyna, siostra zaginionego. - Inaczej przynajmniej wysłałby SMS-a, wiedziałby, że się o niego martwimy.

Michał miał dobre kontakty z domownikami, zarówno z rodzicami, jak i rodzeństwem. Siostra Katarzyna powierzyła mu rolę ojca chrzestnego swojej córki, ale najlepsze relacje miał z Weroniką, najmłodszą z rodzeństwa.

Weronika przychodzi do domu z zajęć pozalekcyjnych pod koniec naszej wizyty w domu państwa Marków. Nic nie mówi, ale policzki jej są całe czerwone, a w oczach błyszczą powstrzymywane łzy. Nie mówi, jak bardzo kocha brata, ale pod jej nieobecność wszystko opowiedzieli domownicy.

Akcja poszukiwawcza jest prowadzona wielotorowo. Pan Piotr nie ukrywa, że wynajął prywatną firmę detektywistyczną, jak również wysłał pozostające w domu ubranie syna do Krzysztofa Jackowskiego, znanego jasnowidza. Tyle że Jackowski nie pracuje na zawołanie i rodzinie Marków już zapowiedziano, że żadne pospieszanie i naciski nie wchodzą w grę. Niekonwencjonalne metody nie oznaczają, że rodzina ma jakieś zastrzeżenia do pracy policji.

Zbierają różne poszlaki

- Przeciwnie, jestem pełen uznania dla profesjonalizmu naszej komendy w tym przypadku i nie dam ani jednego złego słowa powiedzieć - zastrzega stanowczo ojciec. - Nawet jeśli dla kogoś mogło to wyglądać inaczej, to zapewniam, że wszystkie kroki przez śledczych zostały podjęte najszybciej jak się dało.

Rodzina stara się zebrać wszystkie możliwe poszlaki wiodące do Michała. Przez znajomości docierają do mediów na coraz szerszym poziomie. Nowotarscy przedsiębiorcy prowadzący monitoring swoich biznesów dostarczają nagrania, które pan Piotr przegląda z nadzieją, że gdzieś mignie sylwetka syna. Większość z nich okazuje się bezużyteczna, ale rodzina dziękuje wszystkim, którzy udostępnili te pliki. Ojciec zaginionego prosi też, żeby podać numer jego komórki - 697 076 115, jeśli ktoś chciałby dostarczyć informacje anonimowo.

- Jestem pełna najgorszych przeczuć - denerwuje się pani Marzena. Nagle przez kuchenne okno widać idącego chodnikiem młodego mężczyznę. Pierwsza dostrzega to pani Katarzyna, siedząca naprzeciwko. Energicznie wstaje. - Idzie? - i wszyscy patrzą na chodnik. - Hmm, nie, za niski...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska