Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pajęczarze to nikt inny, jak amatorzy krótkofalarstwa. O bziku z anteną [ZDJĘCIA]

Tomasz Pruchnicki
Pierwszą siedzibą gorlickich krótkofalowców był Zakładowy Dom Kultury, czyli dzisiejsze Gorlickie Centrum Kultury
Pierwszą siedzibą gorlickich krótkofalowców był Zakładowy Dom Kultury, czyli dzisiejsze Gorlickie Centrum Kultury archiwum
Jest jesienny wieczór 1973 roku, kilku mężczyzn siedzi w jednym z pokoi na drugim piętrze Zakładowego Domu Kultury przy Fabryce Maszyn Wiertniczych i Górniczych Glinik w Gorlicach. W tym pomieszczeniu znajdują się dziwne urządzenia elektroniczne - ani to radio, którego wygląd znają wszyscy, ani to jakaś aparatura pomiarowa typu oscyloskop lub coś podobnego. Wymieniają krótkie zdania między sobą, dywagując czy dzisiaj fale radiowe będą odbijały się od jonosfery, czy od troposfery a może od Księżyca?

FLESZ - Smartfony zamiast kas fiskalnych. Przedsiębiorcom ma być lżej

Brzmi ta rozmowa, jak z filmu s-f. Potem jeden z nich używa słów w języku angielskim do stojącego obok mikrofonu. Podaje według międzynarodowego alfabetu fonetycznego „Sierra, Papa, Nine, India, Quebec, Oscar… To brzmi z kolei, jak z filmu szpiegowskiego, a każdemu postronnemu obserwatorowi tej sceny kojarzy się obraz: „Ja Wisła, ja Wisła - jak mnie słyszysz?” ze znanego serialu telewizyjnego. Lecz w tym przypadku sprawa jest bardziej skomplikowana.

Środowisko tych panów zajmujących dwa pokoje w gmachu Domu Kultury jest bardzo hermetyczne. Spotykają się zazwyczaj wieczorami, chyba, że któryś z nich chce nawiązać łączność z odległym miejscem na Ziemi, gdzie akurat jest wieczór, to wówczas do swojego nadajnika musi zasiąść wcześnie rano.

Swoje amatorskie radiostacje misternie wykonane (czasem kupione na Zachodzie) podłączone mają do anteny umiejscowionej na dachu budynku Domu Kultury.

Za kolejne pięć lat (w 1978 r.) członkowie Gorlickiego Klubu Polskiego Związku Krótkofalowców o znaku wywoławczym SP9PEE będą świętować oficjalne 10-lecie istnienia. Z tego powodu rozwieszą antenę drutową z Domu Kultury do masztu na placu Wydziału Montażu FM, a w pomieszczeniu na parterze „chluby kultury robotniczej” będzie wystawa sprzętu krótkofalarskiego i kart QSL z różnych stron świata.

Co to są te tajemnicze karty ?- dla każdego krótkofalowca ten kartonik jest jak dla sportowca kolejny medal zdobyty w zawodach. Otóż, nawiązując łączność z innym krótkofalowcem w kraju, Europie lub na świecie, potwierdza swoją indywidualną kartą datę i godzinę kontaktu w eterze. Karty są piękne, wielkości kart pocztowych z dwustronnym zapisem i przesyłane są do adresatów drogą pocztową. Na nich jest zapisana godzina kontaktu, odbiorca i nadawca, częstotliwość na jakiej nawiązano kontakt oraz ulubiony obrazek wysyłającego.

Gorliczanin o symbolu SP9ODY ma zbiór takich kart dosłownie z całego świata. Mało kto słyszał o miejscach z jego kart: wyspie Curacao, Królestwie Tonga, wyspach Cooka i Samoa, Republika Palau czy Wyspy Mariany Północne…

Historia gorlickiego klubu zaczęła się jednak w grudniu 1959 roku, kiedy przedwojenny krótkofalowiec o znaku wywoławczym SP3AD - o imieniu Antoni założył klub z czternastoma członkami. Po raz pierwszy otrzymują jeden pokój na swoją siedzibę w Domu Kultury.

Zaczynają się zajęcia z nauki telegrafii, rozchodzenia się fal radiowych, obowiązujących przepisów i praktyczne posługiwanie się kluczem Morse’a. Mozolnie, krok po kroku poznawano tajniki rozchodzenia się fal radiowych i przydzielonych pasm częstotliwości pracy. Wśród członków klubu poziom adrenaliny zawsze jest wysoki, gdyż nigdy nie wiadomo, kto odezwie się po drugiej stronie eteru. Wraz z nadejściem powszechnej telewizji, zainteresowanie dyrekcji Fabryki Maszyn krótkofalowcami trochę osłabło, a co za tym idzie, sympatia dla członków klubu jakby przenosiła się na inne dziedziny zainteresowań klasy robotniczej - sportu, wypoczynku we własnych ośrodkach i szeroko rozumianej kulturze masowej.

Powoli krótkofalowcy przenoszą swoje „skarby” do budynku Posterunku Energetycznego w Gliniku, gdzie 26 stycznia 1964 roku pod adresem nowej siedziby otrzymują potwierdzenie dalszego używania swojego znaku wywoławczego.

Za cztery lata w 1968 roku na trzecim piętrze Urzędu Miejskiego w Gorlicach zwalniają się pokoje po Zarządzie Dróg Publicznych, który przeniósł się do swojej nowej siedziby przy ulicy Dąbrowszczaków (dzisiejsza ulica Kołłątaja - budynek „Godrom-u). Tutaj lokalizację mają jak w przysłowiowym gołębniku. Antena drutowa rozwieszona jest pomiędzy budynkiem ratusza, a kominem budynku, gdzie znajduje się Kawiarnia „Stokrotka”. Doskonałe rozchodzenie się fal i doskonały ich odbiór.

Mija kolejnych pięć lat z życia klubowiczów i znowu powracają do Domu Kultury w Gliniku przy ulicy Waryńskiego 100. W nowej - starej siedzibie we wrześniu 1973 roku otrzymują znowu oficjalne zezwolenie od Państwowej Inspekcji Radiowej dalszego używania dotychczasowego znaku wywoławczego. Zezwolenia takie zawierają pewien szyfr dla niewtajemniczonych, a mianowicie znaki wywoławcze członków zarządu klubu z podaniem ich imion i nazwisk SP9DEE-Włodzimierz, SP9GBN - Stanisław oraz SP9GDX Antoni. Tajemnicze litery i cyfry przydzielane są na podstawie międzynarodowych przepisów. Stosowanie ich było jednym z elementów ładu w eterze.

Znany jest przypadek, kiedy krótkofalowiec z USA na swoim sprzęcie podsłuchiwał rozmowę kosmonautów radzieckich podczas lotu orbitalnego z centrum dowodzenia w Kazachstanie. W latach 1900-1908 eksperymenty z łącznością prowadzono za pomocą Alfabetu Morse’a. Ci pierwsi amatorscy radiooperatorzy stworzyli podwaliny współczesnego międzynarodowego i amatorskiego radia. Po zatonięciu Titanica stało się oczywiste, że potrzebne są przepisy regulujące komunikację bezprzewodową. W 1912 roku Kongres Stanów Zjednoczonych przyjął ustawę radiową, która miała ograniczyć pasma dla krótkofalowców. Pomiędzy 1927-28 r. w Waszyngtonie odbyła się Międzynarodowa Konferencja Radiotelegraficzna. Ustalono na niej, że pasmami radioamatorskimi będą fale radiowe o długości 160 m, 80 m, 60 m, 40 m, 20 m 17 m, 15 m i 10 m. Zostały wówczas przyjęte przedrostki (tzw. prefiksy) przed znakami wywoławczymi. Polska otrzymała prefiks SP.

Z początku działalności krótkofalowców w Polsce po drugiej wojnie światowej urządzenia były z demobilu wojskoweg. Po odpowiednim przestrojeniu pracowały na dopuszczonych pasmach radiowych, potem domowymi sposobami budowano swoje urządzenia, które podlegały rejestracji lub po prostu kupowano urządzenia przywiezione z zagranicy.

Aby odebrać lub wysłać sygnał potrzebna jest antena. Starsi Czytelnicy wiedzą doskonale, jak należało podłączyć do dipola antenę telewizyjną. Nie było to łatwe, a co dopiero podłączyć antenę krótkofalarską. Niewiele mówią nam nazwy typu Yagi, LW (Long-Wire czyli długa linka) czy tajemnicza nazwa trzypasmowej anteny W3DZZ. Kształty anten i materiały, z których ich wykonywano, nie zmieniły się zasadniczo do dzisiaj.

Popularna nazwa w latach 60-tych i 70-tych krótkofalowców to „pajęczarze”. Dla zwykłego obserwatora z zewnątrz tego kręgu hasło „pasmo dzienne lub pasmo nocne” nic nie mówi. Ale dla wtajemniczonych to pierwsze oznacza łączność po linii dnia czyli z Japonią i wyspami na Pacyfiku, natomiast to drugie oznacza również łączność do Japonii tylko poprzez kierunek Ameryki Łacińskiej jako łączność daleką.

To piękne hobby nie było takie proste w sferze kontroli władz państwowych w eterze. W roku 1963 zarządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych regulowało całość spraw związanych z nadawaniem i odbiorem, potem w lipcu 1988 roku minister wydaje zarządzenie, które na nowo reguluje krótkofalarstwo. Miało ono na celu, aby faceci, którzy ślęczeli przy swoich nadajnikach długie godziny, nie byli pozbawieni kontroli państwa w czasie rzeczywistym - a tak nie mogło być ze względów politycznych. Dlatego potrzebne było jakieś „ucho”. I tak służby na początkowym etapie organizacji klubu, wprowadzają do ich grona Tajnego Współpracownika (TW) o pseudonimie „Porucznik”. Dopiero w 1997 roku ujrzą światło dzienne dokumenty z nim związane - po tej informacji wielu przeżyje prawdziwy szok…

Kolejne zmiany zarządu w centrali zwanej Polskim Związkiem Krótkofalowców spowodowały, że członkowie gorlickiego klubu już nie są zrzeszeni w tej organizacji, chociaż dalej czynnie działają na falach eteru. Może w niedługim czasie pochwalą się swoimi osiągnięciami, pokażą swój sprzęt i zachęcą do kontynuacji tego pięknego „bzika z anteną”, jakim jest krótkofalarstwo.

Kiedy „padną” stacje bazowe telefonii komórkowej i satelity telekomunikacyjne, to przynajmniej oni pozostaną jedynymi, których będzie można usłyszeć w eterze.

W tej chwili gorliccy krótkofalowcy nie mają swojego lokum i może nadszedł czas, aby burmistrz przydzielił im jeden z pustych, małych pokoi na trzecim piętrze ratusza (jak było dawniej). I z tego miejsca rozsławialiby nasze miasto. Do pełni szczęścia brakowałoby tylko wydrukowanie kart QSL z reklamą ciekawych miejsc Gorlic, a wysyłając je, potwierdzaliby nawiązanie łączności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska