Choć o tym, że branża turystyczna na Podhalu jest na skraju wytrzymałości wiadomo od dawna, dotychczas górale trzymali nerwy na wodzy. Wszyscy liczyli, że po jesiennym "pół lockdownie" w którym zamknięte są branże gastronomiczne, hotelarskie i np. baseny termalne, zimą ograniczenia zostaną zniesione i w okresie świąt czy ferii będzie można normalnie rozpocząć sezon turystyczny.
Takie deklaracje wstępnie składał wicepremier Jarosław Gowin i jego zastępca (wiceminister gospodarki) Andrzej Gut Mostowy. Ten drugi zna problemy branży turystycznej bo sam jest jej członkiem (jego rodzina posiada stację narciarską, hotel i kilka restauracji). Do tego w ostatnich dniach mocno optymistycznie kreowały się też statystyki koronawirusowe na Podhalu. W powiatach tatrzańskich i nowotarskich ostro w dół zaczęły bowiem spadać liczby nowych zakażeń a rosnąć ozdrowieńców.
Niestety dziś rano wszystkie te nadzieje zgasły bo premier Morawiecki ogłosił, że w tym roku sezonu narciarskiego w Polsce w praktyce... nie będzie.
UWAGA! FILM ZAWIERA PRZEKLEŃSTWA
Nic więc dziwnego, że wielu górskim przedsiębiorcom puściły nerwy. Jak mówią od miesięcy nie mają bowiem możliwości normalnego zarobku a teraz rząd z góry skazuje ich biznesy na zamknięcie nie deklarując nic konkretnego w zamian. Jedną z takich osób jest właściciel jednego z hoteli w Zakopanem Piotr Zygarski.
- Wiem jakim zagrożeniem jest covid bo sam niedawno go przeszedłem i to ciężko - mówi. - Nie zgadzam się jednak na to by banda nieudaczników jakim jest nasz rząd niszczyła całą branżę turystyczną z dnia na dzień. Dlatego daje im 24 godzinne ultimatum...
Jak wyjaśnia Zygarski albo rząd zadeklaruje, że przez najbliższe miesiące zarówno politycy jak i cała służba cywilna i mundurowa (nauczyciele, urzędnicy, żołnierze, policja, straż miejska itp.) w Polsce nie będą brali pieniędzy za swoją pracę albo premier natychmiast obieca, że pokryje branży turystycznej straty w postaci wypłaty im 75 procent zeszłorocznych zarobków.
- Jeśli te postulaty zostaną spełnione powiem: dobrze, rząd ma prawo działać bo traktuje wszystkich równo - mówi Zygarski. - Jeśli jednak te żądania nie będą zrealizowane to nawołuje do rozpoczęcie Strajku Generalnego w naszym kraju a już na pewno w branż turystycznej.
Jak mówi mężczyzna na dziś on prowadząc hotel nie zarabia a ciągle ma koszty. To jak wylicza przynajmniej kilka tysięcy złotych na prąd, minimalne ogrzewanie, telefony, abonamenty itp. Do tego nie chce też zwalniać pracowników bo ci tez mają swoje rodziny i za coś żyć muszą.
- Dlatego ja potrzebuje deklaracji o pomocy branży dziś a nie jakieś ochłapy nam zostaną rzucone w lutym - mówi Zygarski w rozmowie z "Gazetą Krakowską". - ja chce normalnie prowadzić swoją działalność a o swoich klientów i ich bezpieczeństwo zadbam. Przecież prawo do pracy gwarantuje mi konstytucja. Mógłby mi to prawo ograniczyć tylko stan wyjątkowy a tego cały czas u nas nie ma! Przecież nie przekwalifikuje się nagle tak jak radzi ten nasz wiceminister finansów "dzieciak" (Piotra Patkowski - przyp. red.). Na co miałbym zmienić hotel? No chyba tylko na... agencję masażu - dodaje z ironią.
Zakopiański hotelarz namawia do przyłączenie się do strajku wszystkich mieszkańców Zakopanego i Podhala żyjących z turystyki. Przy okazji nie ukrywa, że jest mocno zawiedziony brakiem działania ze strony burmistrza Zakopanego Leszka Doruli i wiceministra gospodarki Andrzeja Guta Mostowego.
- PiSowski burmistrz nic nie robi by pomóc umierającemu biznesowi w mieście a wiceminister to przy tym co dziś robi rząd powinien się w geście solidarności z branżą podać do dymisji - przekonuje Zygarski.
Co na pomysł strajku mówią inni zakopiańscy przedsiębiorcy?
- Po dzisiejszym wystąpieniu premier jestem nawet nie zszokowany, ale załamany - mówi Dariusz Gryniewicz, zakopiański przedsiębiorca prowadzący w Zakopanem i kilku innych miejscach w Małopolsce kilka lokali gastronomicznych oraz hotelowych. - Utrzymanie zakazu działalności restauracyjnej pogrąży całe Zakopane. Ludzie do nas nie przyjadą na święta. Później na ferie tez nie. jak nie będzie czynnych restauracji, basenów i stoków to co oni tu będą robić. To doprowadzi do zapaści całego regionu. Wręcz jego bankructwa i ogromnej biedy! Przecież u nas wszyscy żyją pośrednio lub bezpośrednio z turystów! Nie wiem czy polski rząd zdaje sobie z tego sprawę, że wiele przedsiębiorstw padnie, ludzie trafią na bruk i tego później się już nie da odbudować.
Przedsiębiorca mówi, że dobrze by było zrobić jakiś masowy protest całego Podhala pokazujący, że nie zgadzamy się z decyzjami rządu. Szczerze przyznaje jednak, że ten jest jego zdaniem wątpliwy. region jest zbyt podzielony i rozdrobniony by jakieś "pospolite ruszenie" udało się zwołać.
- Nieistniejące już tatrzańskie schroniska. Słyszeliście o nich?
- Koronawirus w Polsce [DANE, MAPY, WYKRESY]
- Parking pod Babia Górą w prokuraturze. Powstał nielegalnie
- Drożyzna nad morzem? Na Podhalu obiad zjesz za 15 zł
- Przyrodnicy uratowali przed utonięciem 500 susłów
- Urokliwe miejsca w Tatrach, gdzie nie będzie dzikich tłumów
