Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polskie Pendolino. Jak mechanik Konieczek i elektryk Piwowar sądecki Newag u ratowali

Redakcja
Dwanaście lat temu przejmowali firmę z 50 mln zł długu
Dwanaście lat temu przejmowali firmę z 50 mln zł długu Bartosz Tobola
Już nie okna z Fakro, nie lody Koral, bramy Wiśniowskiego, ani nawet drobiowe wędliny Konspolu są najbardziej znanym w Polsce produktem pochodzącym z Nowego Sącza. Zdystansowały je pociągi z Newagu, tego Newagu, który miał upaść. Za sukcesem firmy stoją jej pracownicy, którymi kierują Zbigniew Konieczek i Wiesław Piwowar. O nowosądeckim cudzie, który łatwo nie przyszedł - pisze Marek Bartosik.

Kiedy ogląda się je w telewizji trudno nie jęknąć z technicznego za- chwytu. Przecież jeden z nich na początku tego roku ustanowił krajowy rekord szybkości, inne mają jeździć drugą linią warszawskiego metra. Tym trudniej więc uwierzyć, że pociągi te powstają w fabryce, która była molochem w czasach PRL, a potem parę razy ocierała się mocno o ekonomiczną katastrofę.

Ocalenie zawdzięcza przede wszystkim dwóm swoim menedżerom. Prezes Zbigniew Konieczek i wiceprezes Wiesław Piwowar, co przyznają nawet ich liczni w Sączu wrogowie, nie tylko uratowali firmę. Potrafili też kiedyś przepędzić z niej właściciela-hochsztaplera i znaleźć firmie kolejnego. Żartują, że są jak pies, który sam sobie zmienił pana.

Mechanik i elektryk
Nie są menedżerami-spadochroniarzami. Poznali się w 1979 roku. Zaczynali wówczas pracę w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Nowym Sączu. Znaleźli się wtedy w firmie, która zatrudniała niemal 5 tysięcy osób. Zbigniew Konieczek wychował się w pobliżu torów i ZNTK, gdzie pracował jego ojciec i trzech wujów.

Ówczesny mechanik Konieczek i elektryk Piwowar pracowali na jednym wydziale. Ich szafki na ubrania w szatni dzieliło zaledwie kilka innych. Dzisiaj mają obok siebie prezesowskie gabinety, a na firmowym parkingu ich bmw i mercedes stoją błotnik przy błotniku.

Kiedyś mieszkali blisko siebie w blokach na Gorzkowie. Teraz są sąsiadami w podsądeckim Kunowie, gdzie niedawno postawili swoje domy. To wszystko jednak tylko mniej ważne dowody zmian, jakie od tamtego czasu zaszły w ich życiu i w firmie.
Dowód dużo bardziej przekonujący to olbrzymia, nowoczesna hala, w której na trzech torach stoją aluminiowe pudła pociągów. Do Newagu docierają z Austrii aluminiowe szkielety.

Ustawiane są na torach we wspomnianej hali i tu pracownicy Newagu wkładają w nie wszystkie "bebechy", czyli silniki, podwozia, elektronikę zapewniającą bezpieczeństwo. Wszystko połączone jakimiś trzydziestoma kilometrami kabli i kabelków. To pociągi dla drugiej linii warszawskiego metra. Samorząd Warszawy na ich dostawcę wybrał w przetargu konsorcjum niemieckiego Siemensa i właśnie Newagu.

Wystarczy popatrzeć na obu prezesów, by zorientować się jak bardzo się różnią. Konieczek bywa gwałtowny, niecierpliwy, lubi ubrania o zdecydowanych kolorach. Piwowar jest spokojniejszy, umie słuchać. Razem przeżyli w firmie wiele chwil, które bez przesady można nazwać dramatycznymi.

W latach 90. obaj odeszli z ZNTK. Tłumaczą to faktem, że nie widzieli w źle zarządzanej firmie żadnych perspektyw dla siebie.
Firma trafiła do zapomnianego dziś Programu Powszechnej Prywatyzacji i stała się własnością jednego z narodowych funduszy inwestycyjnych.

Po kilku latach Zbigniew Konieczek odebrał telefon od prezesa jednego z nich, z pytaniem czy nie chciałby zmienić pracy. I dla "zachęty" usłyszał, że jest do objęcia zarząd firmy znajdującej się w katastrofalnej sytuacji, z której trzeba na początek zwolnić tysiąc osób. Chodziło o ich dawne ZNTK.

Konieczek skontaktował się natychmiast z Piwowarem. Chcieli do firmy wrócić, mieli dla niej sporo pomysłów, ale możliwych do realizacji pod warunkiem, że dostaną w niej całą władzę.

Tak się stało. W 2001 r. przejmowali firmę, która miała niemal 50 milionów długów, kolejnych kilkadziesiąt milionów należności u klientów, którzy nie płacili za robotę i ciągle 2300 pracowników czekających na pracę i pensje. Kiedy w następnych tygodniach szli przez hale zakładów, zdarzało się, że w ich kierunku leciały śruby. - Ty ch...! Zwolniłeś mnie po 30 latach w ZNTK - zdarzało się im słyszeć na ulicach Nowego Sącza.

Trudne rozstania
W ciągu trzech miesięcy zwolnili jedną czwartą pracowników, a wśród nich swych dawnych kolegów z wydziałów, sąsiadów z bloków na Gorzkowie. Twierdzą, iż było im o tyle łatwiej, że znali większość tych ludzi, wiedzieli co potrafią i czy chcą pracować. Z niektórymi rozstawali się bez większych oporów.

Staraliśmy się nie zwalniać takich, o których wiedzieliśmy, że są fachowcami i chcą pracować. No i myśleli o tej większości, która pracę zachowała. Potem zaczął się okres, o którym obaj mówią tak samo: najtrudniejszy czas w naszym życiu zawodowym.

Prywatny właściciel
Wtedy po raz pierwszy w swej historii nowosądeckie ZNTK stały się prywatną własnością, ale ten właściciel nigdy nie wszedł na teren zakładów. Chodzi o Roberta Hamerlika, biznesmena, który dał się poznać także w Krakowie, bo w połowie lat 90. kupił wieżowiec przy rondzie Mogilskim. Wbrew zapowiedziom, nic z nim nie zrobił, a potem musiał go oddać za długi.
Szukając okazji do dobrego interesu Hamerlik obserwował m.in. firmy związane z kolejami.

Wiele firm podobnych do nowosądeckich ZNTK pracowało na rzecz PKP, a te latami nie płaciły za remonty, wagony itd. Ale jako firmy państwowe musiały kiedyś płacić.

Hamerlik znalazł małe ZNTK na Dolnym Śląsku za niewielkie pieniądze. Lecz wkrótce na konto tych zakładów wpłynęły zaległości z PKP. Za tę gotówkę kupił 60 proc. udziałów w nowosądeckich ZNTK kierowanych już przez Konieczka i Piwowara. Ci zaczęli grę z Hamerlikiem,

Wiedzieli, że jest potężnie zadłużony. Na rynku pełno było jego długów, a ich ceny niskie. Wymyślili więc, żeby wykupić ich część. Firma już wtedy stawała na nogi, więc miała trochę gotówki. Zażądali od Hamerlika przez komornika ich spłaty, wiedząc, że nie ma pieniędzy. Gdy nie płacił, zmusili go by zabezpieczył te długi akcjami ZNTK. Musiał się zgodzić.
Nie mógł korzystać z praw właściciela, a kontrolę nad firmą przejął Skarb Państwa, który miał 25 proc. udziałów.

Jednak zakłady potrzebowały inwestora, bo sytuacja firmy znowu stawała się rozpaczliwa. Brakowało na wypłaty. Wystarczyło znaleźć kogoś, kto wykupi te długi i przejmie kontrolę nad firmą, zainwestuje w nią trochę, Tyle że nikt jej nie chciał.

Pieniędzy...
Chodziło o siedem milionów złotych. Próbowali rozmawiać z sądeckimi biznesmenami. Wszędzie słyszeli nie. Wreszcie trafili przez pośredników do Jana Golby, wtedy, czyli w okresie rządów SLD dyrektora generalnego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie, a wcześniej burmistrza Krynicy, o którym wiedzieli, że ma w świecie biznesu rozległe kontakty.

- Konieczka i Piwowara zupełnie wtedy nie znałem - opowiada Golba. - Byli dość spanikowani. Skontaktowali się ze mną w czwartek. Mówili, że do poniedziałku musi być decyzja. Wątpiłem, żeby ktoś zdecydował się tak szybko na wydanie paru milionów. Ale wiedziałem, że chodzi o naszą sądecką firmę, w której pracuje tylu ludzi. Zacząłem dzwonić... Nieżyjący już dziś Aleksander Gudzowaty powiedział, że to go nie interesuje, bo duża załoga, trzeba zwalniać, a z tym są same kłopoty. Zygmunt Solorz odpowiedział podobnie. W końcu raczej dla świętego spokoju, niż z wiarą w sukces zadzwoniłem do Zbigniewa Jakubasa - opowiada Golba, dzisiaj burmistrz Muszyny.

Teraz Jakubas

Jakubas od lat należy do grona najbogatszych Polaków. Ostatnio jego majątek był szacowany na niemal 1,5 miliarda złotych. Znany jest z tego, że inwestuje w branże bardzo od siebie odległe, bo w media, mennicę, budownictwo, branżę filmową. W Krynicy miał wytwórnię wód mineralnych, którą rozwinął, a potem sprzedał Coca-Coli.

- Zbyszek mnie zaskoczył - opowiada Golba. - Mówił, że na interesach przeze mnie proponowanych nigdy nie wyszedł źle, więc może spróbować, zwłaszcza że nie chodzi o jakieś duże pieniądze. Poprosił tylko żeby mu przesłać dokumenty finansowe.
Wkrótce odbyła się między Jakubasem a Konieczkiem dwugodzinna rozmowa w cztery oczy. Niedługo potem w kancelarii prawnej przy Małym Rynku w Krakowie doszło do transakcji. Był Hamerlik, komornik, Jakubas, no i Konieczek. Gotówka i akcje ZNTK Nowy Sącz przeszły z rąk do rąk. Zbigniew Jakubas stał się właścicielem firmy.

To działo się dokładnie dziesięć lat temu, ale Konieczek i Piwowar nadal opowiadają o tym z olbrzymią emocją, bo tamte decyzje zmieniły los firmy i ich osobiście. Przestali być ludźmi, którzy codziennie walczą o ekonomiczne przetrwanie. Mogli zacząć normalnie pracować.

Przełomowy był rok 2004. Wtedy wygrali przetarg na dostawę dla warszawskiej Szybkiej Kolei Miejskiej sześciu pociągów.
Władzom stolicy, kierowanym wtedy jeszcze przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, bardzo zależało na tej transakcji, bo dostawy miały się odbyć krótko przed wyborami.

Od interesów
Zbigniew Konieczek w ich tandemie zajmuje się prowadzeniem interesów. Podróżuje, szuka zleceń, partnerów biznesowych itd. Taki świat znakomicie odpowiada jego charakterowi.

Od organizacji pracy

Wiesław Piwowar woli pracować na miejscu, w Sączu. Jeśli chce ruszyć w siną dal, to wsiada na swoją ulubioną zabawkę, czyli motocykl. W firmie najbardziej pasjonuje go organizacja pracy. Z dumą pokazuje rozwiązania, tajne dla konkurencji, które razem ze współpracownikami wprowadził, by mogły tam powstawać tak skomplikowane produkty jak pociągi.
Uważa, że idealnie jest kiedy pracownicy nie muszą rozmawiać by jednoznacznie wiedzieć co i kiedy mają robić. Dlatego półki z częściami do montażu są w firmie zorganizowane tak, by ludzie odpowiedzialni za zaopatrzenie, na pierwszy rzut oka wiedzieli, że już muszą uzupełnić zapasy.

Część inżynierów wyciągnął z biurowca i posadził ich z komputerami w halach, aby mogli natychmiast reagować na bieżące problemy.

Firma, która od 2005 roku nazywa się Newag, sprzedaje dzisiaj tzw. zespoły trakcyjne, czyli mówiąc zwyczajnie pociągi, takiego typu jak znane wszystkim pasażerom kolei tzw. "jednostki", tyle że bardzo nowoczesne, zasilane silnikami elektrycznymi lub dieslami. Produkuje też wagony, lokomotywy spalinowe i elektryczne. No i oczywiście pociągi dla metra.
Obaj prezesi stają się mniej otwarci, kiedy ich spytać o to jak płacą pracownikom. W ubiegłym roku ta kwestia doprowadziła do strajku jednej czwartej pracowników. Zorganizowała go Solidarność, do której należy dzisiaj 120 pracowników, a więc mniej niż co dziesiąty. Chodziło o 500 złotych podwyżki miesięcznie. Skończyło się na 170 złotych.

Konieczek i Piwowar twierdzą, że od początku znajomości nigdy się nie pokłócili. Zawsze się dogadują. Teraz obaj są przekonani, że przyszłość firmy decyduje się nie tylko w ich gabinetach, ale i w głowach inżynierów, których coraz więcej pracuje w firmie. W przyszłym roku Newag z Siemensem mają dostarczyć do Warszawy wszystkie zamówione pociągi dla metra.

A co potem? - Możliwości jest sporo. Jedną z nich można zobaczyć w Krakowie. Od dwóch miesięcy po trasie nr 8 jeździ tu prototypowy tramwaj "Nevelo", pierwszy wyprodukowany w Newagu.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska