Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Antoni Dziatkowiak. Zegarmistrz ludzkich serc

Redakcja
Antoni i Hanna Dziatkowiakowie
Antoni i Hanna Dziatkowiakowie Waldemar Wylęgalski
Przez pół wieku zoperował 30 tys. serc, które także z sukcesem przeszczepiał. Jest człowiekiem o ujmującym sposobie bycia. O prof. Antonim Dziatkowiaku, nieprzeciętnym lekarzu - opowiada Danuta Pawlicka.

Mężczyzna o nienagannej sylwetce lekkim krokiem mija na schodach grupkę młodych ludzi. Szybko zdejmuje płaszcz i starannie przyczesuje siwe włosy, poprawia krawat. Dopiero przed chwilą wysiadł zza kierownicy samochodu. Śnieg nie powstrzymał prof. Antoniego Dziatkowiaka, którego życie na emeryturze nic nie straciło z kolorytu ani tempa. On sam nadal jest tym samym lekarzem pełnym życzliwości dla ludzi, tyle że już poza murami szpitala.

Zobacz także: Żywa szopka krakowskich franciszkanów

Nawet teraz, gdy już siedzimy przy stoliku w kawiarni, ktoś telefonuje do profesora z prośbą o pomoc, czy może o wsparcie w krakowskiej klinice, którą stworzył i kierował przez 22 lata. Słyszę, jak komuś tłumaczy, że jest już na emeryturze, ale...

Elegant z Mosiny w ancugu

- Ojciec chciał, żebym był leśnikiem, a zostałem lekarzem. Ten zawód to misja i pasja, a los zrządził, że moja praca przypadła na przełomowe odkrycia i gigantyczne osiągnięcia w medycynie - podsumowuje jednym zdaniem pół wieku historii zmagania się z ludzkimi chorobami.

A wcale nie musiało tak być. Urodził się w chłopskiej rodzinie w powiecie kościańskim, a samodzielnie świat zaczął poznawać niedaleko Śremu w Wielkopolsce, gdzie jego dziadek był ekonomem w majątku ziemskim. Dorastał wśród pól i łąk, więc bardziej go interesowały konie, psy i koty niż ludzkie sprawy. Poznał też, czym jest głód i bieda, gdy rodzina w poszukiwaniu chleba przeprowadziła się do podpoznańskiej Mosiny. Do dzisiaj stoi tam skromny, rodzinny dom.
Uważa, że przyroda, ciężka praca fizyczna w ogrodzie (kopał studnię!), potem wyrąb lasu w czasie wojny, a jeszcze później lekkoatletyka i boks przyczyniły się do jego tężyzny fizycznej. Widoczna jest ona do dzisiaj w ciele osiemdziesięciolatka! Rok temu razem z żoną, obydwoje z plecakami, objechali cały świat!

Wspomnienia kardiochirurga są historią praktyk lekarskich w poznańskich szpitalach, które dzisiaj budzą podziw, że tak wiele dokonało się za życia zaledwie jednego pokolenia. Ale i wywołują prawdziwą grozę, przez co przechodzili chorzy, którym nie można było pomóc. Sam profesor niczego nie koloryzuje i nie wybiela: "Gdy dzisiaj przywołuję z pamięci tamte czasy, włos mi się na głowie jeży".

Kąpanie pacjenta w lodzie

Dr Antoni Dziatkowiak był wtedy po stażu podyplomowym, ale miał skromne obycie z praktyczną medycyną, a tym bardziej z chirurgią. Tymczasem od razu został rzucony na głęboką wodę w poznańskim Szpitalu im. J. Strusia, gdzie trafiali do niego pacjenci z urazami, ostrymi chorobami jamy brzusznej, itp.. Ale już wtedy objawiła się w przyszłym kardiochirurgu nieprzeciętna pracowitość i autentyczna pasja ratowania ludzi.

Zobacz także: Żywa szopka krakowskich franciszkanów

Jeden z praktycznych egzaminów zdał w Międzychodzie. Ledwie został dyplomowanym chirurgiem ogólnym, a podjął się zastępstwa na czas urlopu medyka z lecznicy. I właśnie tam samodzielnie, bez asysty, operował żołądki i woreczki żółciowe. Żaden z chorych operowanych przez młodego doktora nie miał powikłań. Jako lekarz był dociekliwy, szukał rozwiązań, nie lekceważył najdrobniejszych błędów.

Bywały jednak sytuacje, gdy nie tylko choremu groziła śmierć na skutek prymitywnego oprzyrządowania chirurgów. Pacjentów znieczulano eterem (maseczka na twarz i kropelki). Podczas otwierania klatki piersiowej elektrycznym nożem czasami dochodziło do wybuchu par eteru - to już było śmiertelne zagrożenie dla operowanego i operującego. Dr Dziatkowiak miał szczęście, bo on i chory wyszli cało z takiej właśnie opresji.

Dr Barbara Łukomska-Chudak, anestezjolog, razem z dr. A. Dziatkowiakiem pracowała przy operacjach, więc może potwierdzić, jak za Gomułki lekarze radzili sobie z obniżaniem temperatury ciała pacjenta (koniecznym przy pewnych operacjach serca). Chory już od świtu przechodził stopniowe schładzanie, a tuż przed samym zabiegiem był rozbierany do naga i wkładany do wanny z lodem. Tkwił tam tak długo, aż temperatura ciała spadła do 32 st. C i wtedy przenoszono go na stół.

Cewnikowanie serca, rozruszniki, zastawki - wszystko to, z czym dzisiaj pacjent ma do czynienia w szpitalu, w latach 50. i 60. ubiegłego wieku dopiero się rodziło.

Dzieło życia pod Wawelem

Prof. Jan Moll, który przetarł drogę przeszczepom serca w Polsce, zaczynał swoją praktykę w Poznaniu. Przenosząc się do Łodzi, najlepszych lekarzy ściągnął do siebie. W tej grupie znalazł się również dobrze zapowiadający się doktor Antoni Dziatkowiak.

Leczył Brytyjczyków w Londynie i Amerykanów w Houston. Poznał lepszą organizację w służbie zdrowia. Zetknął się z inną niż "socjalistyczna" mentalnością. Musiał tym drażnić kolegów.
Ale i Łódź dla ambitnego lekarza okazała się tylko przystankiem. Tutaj wyszła jego rogata, niezależna dusza.

Po kilkunastu latach zdradził Łódź dla Krakowa, gdzie czekało go gigantyczne przedsięwzięcie: stworzenie ośrodka kardiochirurgii.

Miał wyjątkowy talent organizacyjny. Pewnie pomogły mu w tym typowe cechy poznaniaka. Wiedział, jak przekonać i zapalić do tego innych.

I wybudował od fundamentów Klinikę Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii, którą 9 czerwca 1997 roku poświęcił Jan Paweł II.

- To jedyny szpital na świecie poświęcony przez papieża - przypomina dr Joanna Nowakowska zaprzyjaźniona z profesorem. Papież osobiście zadzwonił do kliniki i zapowiedział swój przyjazd...

Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Podrobili 17 tys. ton paliwa, staną przed sądem
Najciekawsze świąteczne prezenty, wigilijne przepisy, pomysły na sylwestra - wszystko w serwisie świątecznym**swieta24.pl**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prof. Antoni Dziatkowiak. Zegarmistrz ludzkich serc - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska