Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura: Znani ginekolodzy popełnili błąd. Dramat pacjentki trwał dwa lata

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Dwaj znani wrocławscy ginekolodzy, profesorowie z kliniki przy ul. Chałubińskiego, staną przed sądem oskarżeni o medyczny błąd. Jeden z oskarżonych – prof. Andrzej K. - był już wcześniej skazany w głośnej sprawie Małgorzaty Ossmann-Bitner za nieumyślne spowodowanie śmierci jej dziecka. Tym razem pacjentka wrocławskiej kliniki przez dwa lata walczyła z poważnymi powikłaniami po ginekologicznej operacji.

Dramat wydarzył się w kwietniu 2011 roku. Pani Alina była operowana w klinice przy ul. Chałubińskiego we Wrocławiu. Pojawiły się powikłania. Było pięć kolejnych operacji w ciągu dwóch lat. Jedna z nich – opowiadała w śledztwie kobieta – mogła skończyć się jej śmiercią. Trzeba było wyciąć jej jedną nerkę. „Podobno cudem przeżyłam” - zeznała. „Wszystko to wywróciło mi życie do góry nogami, straciłam pracę, leczę się na depresję, jestem okaleczona” - mówiła w prokuraturze.

Prokuratura wini za tę tragedię profesora Mariana G. lekarza zatrudnionego w klinice. Główny dowód, to opinia biegłych z medycyny sądowej. Na tej podstawie śledczy uważają, że profesor naraził panią Alinę „na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”. Zabieg usunięcia trzonu macicy miał być nieprawidłowo przeprowadzony, mniej bezpieczną dla pacjentki metodą. W efekcie pojawiły się komplikacje. Konieczna była druga operacja. Ale przeprowadzono ją z kilkunastogodzinnym opóźnieniem. Później pacjentkę wypisano do domu. Po krótkim czasie wróciła, bo pojawiło się krwawienie i inne poważne powikłania. Ostatnia operacja odbyła się we wrześniu 2013 roku. Zdaniem śledczych wszystkie komplikacje i powikłania to efekt błędu z pierwszej operacji.

Drugi z oskarżonych – profesor Andrzej K. - jest oskarżony o brak nadzoru nad leczeniem pacjentki. Był zastępcą kierownika kliniki. Zdaniem prokuratury „zaniechał właściwego nadzoru nad przebiegiem leczenia pani Aliny. Między innymi nie sprawdził czy wykonano badanie USG, które miało być przeprowadzone tuż przed wypisaniem pacjentki ze szpitala na początku maja 2011. W lekarskiej dokumentacji wyników tego badania nie ma. A USG pozwoliłoby szybciej ujawnić powikłania. Profesor K. - przypomnijmy – w 2015 roku został skazany za medyczny błąd, do którego doszło latem 2007 roku. Tragedia pani Aliny wydarzyła się więc w czasie gdy trwało już śledztwo prokuratury dotyczące błędu z 2007 roku.

Obaj oskarżeni profesorowie do winy się nie przyznają. Profesor Marian G. kwestionuje ustalenia biegłych z medycyny sądowej. W śledztwie przekonywał, że eksperci prokuratury przygotowali opinię „tendencyjną i niezgodną z medyczną wiedzą”. Zdaniem profesora naraził się on „większości profesorów ginekologii i położnictwa w Polsce”. I krytykująca go opinia to rodzaj zemsty.
Nam profesor powiedział, że tragedia pani Aliny to przede wszystkim splot nieszczęśliwych zbiegów okoliczności i niecodziennych powikłań. Nie dziwi się pretensjom pacjentki. Jednak on sam nie poczuwa się do zlekceważenia jej stanu zdrowia ani do braku reakcji na skargi. - Po informacji, że są powikłania przyjechałem do kliniki w środku nocy i wykonałem drugą operację” - mówi. - W ciągu piętnastu minut od informacji byłem już na sali operacyjnej – mówi, odpowiadając na zarzut biegłych, że druga operacja była mocno spóźniona. Profesor nie zgadza się też z opinią, że wszystkie powikłania to skutek nieszczęścia, jakie wydarzyło się podczas pierwszej operacji. Szczególnie, że później pani Alina była leczona w kilku innych szpitalach.

Do zarzutu nie przyznaje się też profesor Andrzej K. Przede wszystkim zaprzecza, by w krytycznym czasie pełnił jakąkolwiek funkcję kierowniczą na Chałubińskiego. Był tylko lekarzem, starszym asystentem. Na zarzut oskarżenia, że „nie uczestniczył w ustalaniu wskazań do przebiegu operacji” odpowiedział, że profesor G. jest samodzielnym pracownikiem, ma specjalizację, sam decyduje o charakterze i rodzaju zabiegów nie potrzebując konsultacji”.

Za zarzucane przestępstwo grozi profesorom do pięciu lat więzienia.

ZOBACZ TEŻ:

Niewiedza może Cię drogo kosztować!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prokuratura: Znani ginekolodzy popełnili błąd. Dramat pacjentki trwał dwa lata - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska