Julia Kalęba

Przepis siostry Anastazji na udane Boże Narodzenie

Siostra Anastazja, autorka bestsellerowych książek, jest uwielbiana przez miliony Polaków Fot. Grażyna Makara Siostra Anastazja, autorka bestsellerowych książek, jest uwielbiana przez miliony Polaków
Julia Kalęba

Siostra Anastazja, autorka bestsellerowych książek kucharskich, zdradza nam swój najlepszy przepis na udane święta.

Serca Polaków zdobyła przepisami na tradycyjne dania, przekąski, sałatki i ciasta, a jej receptury znają w Polsce miliony osób, które sięgnęły po te wyjątkowe książki kucharskie.

Siostra Anastazja Pustelnik ze Zgromadzenia Córek Bożej Miłości tuż po złożeniu ślubów zaczęła posługę w kuchni. Gotowała dla niepełnosprawnych dzieci, przez lata prowadziła kuchnię dla krakowskiej wspólnoty Towarzystwa Jezusowego. To właśnie ojcowie jezuici, dostrzegając kulinarny dar oraz intuicję siostry Anastazji, wpadli na pomysł, aby zapachem jej domowych dań podzielić się z innymi. Nam zdradza przepis nie tylko na smaczny posiłek, ale również dobre przeżycie świąt Bożego Narodzenia. Składniki należy wymieszać i doprawić wedle uznania.

Przygotuj potrzebne składniki

Na co dzień nosimy habit i dlatego często jesteśmy zagadywane na mieście albo w tramwaju. Sporo osób prosi nas wtedy o modlitwę.

Niektórzy mają nawet przygotowaną karteczkę z intencją, którą trzymają na wypadek takiego spotkania. Proszą o modlitwę o zdrowie, pracę, o zgodę w rodzinie, o narodzenie zdrowego dziecka.

Rodzice, oczekując na narodziny, cieszą się i obawiają. Adwent, czyli czas oczekiwania na Boże Narodzenie, także sprowadza się do radości - czekamy na Jezusa, który przyjdzie w tym dniu do każdego z nas i dlatego przygotowujemy swoje serca na to spotkanie. Żeby móc lepiej przyjąć tę ogromną radość, powinniśmy najpierw odświeżyć ducha. Pomagają w tym spowiedź, roraty, codzienna modlitwa, czytanie Pisma Świętego.

Jeśli zadbamy o przygotowanie naszego serca, możemy zacząć szykowanie naszego domu i poświęcić się gotowaniu, sprzątaniu oraz strojeniu go. Aby zachować to, co najważniejsze, potrzebna nam będzie uważność, spokój, modlitwa, cisza i bliskość, a także kilka smacznych dań oraz ulubiona kolęda.

Cztery uważne dni

Przechodziłam przez pasy niedaleko Hali Targowej. Każdy gdzieś pędził, ludzie się wymijali w pośpiechu, gdzieś biegli. Szłam wolniej, uważając na każdy krok, żeby się nie przewrócić.

Obok mnie przechodziła pochylona staruszka. Kiedy zobaczyła, że tak czarno się koło niej zrobiło, przechyliła głowę i na mnie spojrzała.

Uśmiechnęłam się, ona też się uśmiechnęła, zeszłyśmy na bok i ona mnie zatrzymała: „Ja dziękuję siostrze, że siostra się uśmiechnęła do starszej osoby. Bo do starszych ludzi nikt się już nie uśmiecha”.

Do Wigilii Bożego Narodzenia zostało kilka dni. Na pewno wiele razy będziemy się gdzieś spieszyć, po coś biec i robić zakupy.

Nie zapominajmy uśmiechnąć się do drugiego człowieka i zapytać, czy nie potrzebuje pomocy.

Zauważajmy siebie nawzajem, bo uważność na drugiego człowieka potrafi zmienić jeśli nie czyjeś życie, to przynajmniej dzień.

A to już dużo.

Jedno postanowienie

Dostałam kiedyś telefon od starszej kobiety. Opowiadała, że obydwoje z mężem chorują i nie są w stanie posprzątać domu. Kobieta zapytała synową, czy ona mogłaby to dla niej zrobić i chciała jej w zamian zapłacić. Nic z tego nie wyszło, bo ta odpowiedziała, że za proponowaną sumę myć nie będzie.

Przed świętami często przygotowujemy sobie listę postanowień. Słuchamy różnych rekolekcji podczas mszy świętych i mamy wiele pomysłów, co zmienić. Trudno dotrzymać kilku postanowień naraz, a w jednym możemy uczynić wiele dobrego. Poświęćmy się tylko temu, ale z całym sercem. Na przykład udzielmy bezcennej pomocy.

Takim podstawowym postanowieniem może być też pojednanie. Jeśli w tym roku doprowadziliśmy do niesnasek, to jest właśnie moment, żeby je zlikwidować. Otwórzmy się na tych, którzy mogą nas potrzebować, ale i na sąsiadów, znajomych. O wiele milej będzie nam zasiąść do stołu.

Odrobina ciszy

Pierniczki piecze się wcześniej, a później długo czeka, bo na początku są twardawe. Dopiero jak się odleżą, można ze smakiem po nie sięgnąć.

Podobnie mogą wyglądać przygotowania naszego domu do świąt.

Nie chodzi o to, by naraz zatracić się w pracy i namęczyć w kuchni; warto zaplanować, co zrobimy wcześniej, a co może poczekać na później. Tu, w klasztorze, mieszkają 34 siostry. Część z nich wymaga naszej pomocy i trzeba tak zor-ganizować prace przedświąteczne, aby pomóc im w przygotowaniu i spokojnie zająć się naszym wspólnym domem.

Dobrze, żeby przygotowania nie odbywały się w hałasie. Człowiek się nie uspokoi, głupstwa może nawet zrobić, gdy w domu panuje hałas. Z odrobiną ciszy jest prościej i przyjemniej. Ważne, żeby nie tylko jedna osoba wzięła na siebie obowiązki domowe, ale żeby się nimi podzielić.

Może się zaangażować cała rodzina, łącznie z dziećmi, które lubią pomagać rodzicom w kuchni, na przykład w wykrawaniu ciastek i dekorowaniu ich. Rodzice mają pomocników, a dla dzieci to radość, że były potrzebne i się przyczyniły.

Garść tradycji

W dzieciństwie nie miałam prezentów pod choinką. Pamiętam, jak raz mama przekazała mi od Mikołaja całą garść suszonych jabłek i gruszek. W domu też takie owoce nam suszyła, ale cieszyłam się bardzo, że te są od Mikołaja.

Na kolację wigilijną w naszym klasztorze przychodzą także siostry, które na co dzień nie mogą już z nami pracować. Kiedy spotykamy się przy uroczystej kolacji, najpierw jest radość ze spotkania. Następnie modlitwa i składanie sobie życzeń, kolacja i kolędy.

Przy stole często wtedy siostry wspominają swoje święta. Mówią, jak spędzały je we własnych rodzinach, zanim dołączyły do wielkiej rodziny zakonnej.

Bo święta to doskonały czas, żeby wrócić do tradycji, z których wyrośliśmy. Wyciągnąć stare zdjęcia, przypomnieć sobie, jak kiedyś spędzało się Boże Narodzenie, jakie były zwyczaje, dania i prezenty. Dziś Mikołaj częściej przypomina Dziadka Mroza niż świętego Mikołaja. Postarajmy się, żeby nasze uroczystości nawiązywały do tego, co świętujemy naprawdę.

Kilka smaków

Zwykle tak się zdarza, że kiedy kilka osób korzysta z dokładnie tego samego przepisu, to każdemu wychodzi troszkę inaczej.

Nie chodzi o to, żeby zawsze na stole były dokładnie te same dania, ani też by wyszukiwać jakieś nieznane potrawy. Święta to czas, kiedy możemy sobie pozwolić na wybór z wielu dań, które lubimy, a jednocześnie kierować się naszą polską tradycją.

Jest tyle dobrych potraw, których zapachy towarzyszą nam od zawsze, bo gotowały je już nasze mamy i babcie. Wydaje się, że najlepiej zjeść wtedy barszcz czerwony z uszkami czy zupę grzybową, łazanki, pierogi. W święta tradycyjnie towarzyszą nam makowiec i sernik.

Ale nie musimy wszystkich ciast piec naraz. Narobimy się, nagotujemy i napieczemy, a przecież w święta chodzi o to, żeby przy sobie usiąść. Jeśli się człowiek za dużo naje, to szybko się robi ociężały.

A potem martwi się, co zrobić z tą całą resztą, która została - żeby się nie zmarnowała ani nie zepsuła; to się mrozi i chowa na różne sposoby. A wystarczy przygotowywać po troszeczkę.

Cała obecność

Przez pewien czas mieszkałam na Pędzichowie i do kuchni przy ulicy Kopernika spacerowałam plantami. Często zagadywały mnie osoby bezdomne. Tak poznałam mężczyznę, który przebywał tam razem z młodym chłopakiem. Powiedział, że jest bezdomny, ale czyści okna w domach starszych pań, bo chce zarobić na wyjazd za granicę. Chłopak, który mu towarzyszył, uciekł z domu i trafił na krakowskie planty. Starszy mężczyzna wziął go pod swoje skrzydła, pilnował, żeby nie wdał się w alkohol i przestępstwa. Powiedział, że robił to, bo chciał, by tamten wrócił do rodziców. Jakiś czas później znów spotkałam tego mężczyznę, ale był sam.

Chłopak rzeczywiście wrócił.

Święta to czas powrotów. Nawet jeśli nie wyjeżdżamy z domu, to często uciekamy w ekran telewizora albo komputera.

Wracajmy do ludzi, jak ten młody chłopak, który wrócił do domu.

Julia Kalęba

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.