Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rusza śledztwo w sprawie zapory w Dobczycach

Marta Paluch
Wioski zalało po tym, jak w Dobczycach spuszczono dużo wody
Wioski zalało po tym, jak w Dobczycach spuszczono dużo wody fot. wojtek matusik
Prokuratura Okręgowa w Krakowie wszczęła śledztwo w sprawie zalania w pierwszym dniu powodzi kilku wsi w gminie Bochnia (Siedlca, Stanisławic, Cikowic, Damienic i Proszówek ) wodą ze zbiornika retencyjnego w Dobczycach. Postępowanie zostało wszczęte po tym, jak zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa wysłał do śledczych wójt Bochni Jerzy Lysy. Jego podejrzenia wzbudziło wadliwe powiadamianie zalewanych wsi oraz mechanizm spustów wody ze zbiornika. W efekcie kilkaset domów znalazło się pod wodą.

Jak podkreśla Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka krakowskiej prokuratury, wszczęcie śledztwa nie oznacza jeszcze wskazania winnych. - Po przeprowadzeniu czynności sprawdzających nie jesteśmy w stanie tego ocenić - tłumaczy rzecznik.

Kto zawinił w tej sytuacji, wyjaśni śledztwo. Prokuratura liczy na pomoc mieszkańców zalanych wiosek. - Wyjaśnienia mogą składać drogą listowną lub osobiście w Wydziale Śledczym Prokuratury Okręgowej w Krakowie - podkreśla Marcinkowska.

Przypomnijmy, że bocheńskie wsie zostały zalane 17 maja około godziny 6 rano. Wcześniej nadeszły ostrzeżenia o zrzutach wody ze zbiornika w Dobczycach, ale, jak się okazało, były tak enigmatyczne i niezrozumiałe dla strażaków z centrum kryzysowego, że ostatecznie przeszły bez echa. Gdy zaś Urząd Wojewódzki dzwonił z informacją o większych zrzutach (500-600 m sześc/sek.), około godz. 6 rano, wsie były już zalane.

O wiele cenniejsze dla gmin okazały się ostrzeżenia bezpośrednio od sołtysów, którzy, zaalarmowani przez mieszkańców położonego najbliżej zapory zalewanego Siedlca, wydzwaniali po zagrożonych wsiach w nocy z 16 na 17 maja.

Potem okazało się również, że zbiornik mógł być bardziej opróżniony przed powodzią (w piątek 14 maja był wypełniony aż w 80 proc.). Wójt Lysy informację o wszczęciu śledztwa przyjął z zadowoleniem. - Najważniejsze jest jednak ustalenie nowych zasad zarządzania zbiornikiem w Dobczycach. Nie może być tak, że spuszcza się 300 tys. metrów sześciennych wody na sekundę i nie ma obowiązku powiadamiania o tym we wsiach, które mogą zostać zalane - przekonuje Lysy.

Jerzy Grela, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, który kieruje zbiornikiem w Dobczycach, jest zaś spokojny o wynik śledztwa. - Przesłaliśmy już prokuraturze wszystkie żądane przez nią materiały, dotyczące m.in. harmonogramu spustów wody - mówi. - Zrobiliśmy wtedy wszystko, co mogliśmy - deklaruje.

Współpraca M. Więcek-Cebula

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska