FLESZ - Przełomowe odkrycie polskich naukowców
Wspomina czasy, kiedy był ministrantem i w każdą niedzielę służył do mszy świętej.
- Zawsze podobały mi się kielichy. Miały w sobie coś magicznego. Kiedy na nie patrzyłem, wydawały się piękne i delikatne. Podając je księdzu podczas liturgii, traktowałem je z ogromną troską i szacunkiem. Wtedy rodziła się we mnie myśl, że chciałbym mieć taki kielich. Nie przypuszczałem, że sam będę je wykonywał - wspomina dzieciństwo rzemieślnik.
Dryg do drykierki
Podczas szkoły zawodowej zaproponowano mu pracę w jednym z krakowskich zakładów brązowniczych, gdzie szukano kogoś na stanowisko drykiera.
- To były czasy, kiedy zakłady rzemieślnicze prosiły szkoły o przysyłanie im zdolniejszych uczniów do nauki zawodu. Często prosili o chłopaków ze wsi, bo taki to wiadomo było, że obycie z narzędziami już miał – mówi Mirosław, który w taki właśnie sposób trafił do jednego z krakowskich zakładów.
Praca przy maszynie nie należała do łatwych, stąd wielu chłopaków musiało rezygnować, po wcześniejszym wybiciu palców lub innych urazach.