Połowa jezdni osunęła się w tym miejscu już kilka dni temu. Wczoraj ziemia dokończyła dzieła.
- Jeszcze rano jechałem tędy do pracy - mówi Kazimierz Tomasiak ze Zbyszyc, który wczesnym popołudniem wpatrywał się bezradnie w stromą przepaść, jaka powstała zamiast jezdni. - Te drzewa, które widać w dole były parę metrów od drogi.
Z obydwu stron urwiska co chwilę podjeżdżają i zatrzymują się samochody. To jeszcze nie są gapie. Wieść o skali osuwiska jeszcze się nie rozeszła. Mieszkańcy okolicznych wiosek próbują dostać się do swoich gospodarstw.
- Będzie dramat - mówi kierowca z pobliskiego Kurowa. - Ani karetka, ani straż pożarna nie dojadą. Są objazdy, ale droga tak wąska, że dwa osobowe samochody ledwo się miną. W chwilę po osunięciu się drogi prywatni przewoźnicy uruchomili kursy wahadłowe. Pasażerowie wysiadali z busów z jednej strony osuwiska, przechodzili wąskim pasem asfaltu, który pozostał, i wsiadali z drugiej strony do podstawionych pojazdów. Jak dalej będzie wyglądać komunikacja jeszcze nie wiadomo.
- Jest przejazd od Siennej i od Librantowej, ale ze Zbyszyc do przystanku w Siennej trzeba iść pięć kilometrów - mówi Tomasiak. Nikt nie spodziewał się, że tak wielki fragment zbocza zjedzie właśnie w tym miejscu.
- Czy to w ogóle uda się odbudować? - zastanawiają się mieszkańcy.
Najpierw ziemia musi się zatrzymać
Kiedy ziemia podeschnie i osuwisko się zatrzyma, dopiero wtedy będzie można rozpocząć w Zbyszycach badania geologiczne. To one zdecydują, czy drogę uda się odbudować. - Na razie zdecydowaliśmy o całkowitym zamknięciu tego odcinka - mówi Agata Mężyk, kierownik Rejonu Dróg Wojewódzkich w Nowym Sączu. - Objazd prowadzi z Siennej przez Jelną, Ubiad i Klimkówkę do Librantowej i Nowego Sącza. Dziś jest za wcześnie, żeby cokolwiek wyrokować, ale samo badanie geologiczne tego osuwiska to kwestia kilku miesięcy. Dopiero po nim zdecydujemy, co dalej.