Było pięć minut po godzinie 11, kiedy jadący od strony Nowego Sącza w kierunku Szczawnicy renault megane zbliżał się do niebezpiecznego zakrętu w Kadczy.
Wówczas kierowca stracił panowanie nad autem. Jak z katapulty samochód wystrzelił z jezdni, przeleciał ponad murem ochronnym i runął pięć metrów w dół, w nurt Dunajca przewracając się na dach.
Pomoc dotarła niemal natychmiast, bo drogowy dramat rozgrywał się naprzeciwko remizy OSP. Każdy kto mógł zbiegał ku rzece. Liczyły się sekundy, bo głowy ofiar mogły być przecież pod wodą.
Na ratunek pospieszyły OSP z pobliskich wiosek i specjalistyczne jednostki ratownictwa technicznego strażaków z Nowego Sącza, w tym samochód z dźwigiem i wyciągarką.
- Wszystkich pasażerów udało się wydobyć z wraku auta - relacjonuje dowodzący akcją aspirant sztabowy Janusz Kołbon. - Pomagał w akcji kierowca roztrzaskanego auta, który sam zdołał wydostać się z pojazdu. Na miejscu wypadku błyskawicznie był ambulans z podstacji pogotowia w Łącku. Pomoc była więc zapewniona od pierwszych chwil po zdarzeniu.
Samochodem, który wpadł do Dunajca podróżowali mieszkańcy Szczawnicy.