Dramatyczne wydarzenia rozegrały się 13 lutego br. w centrum Sieprawia pod Krakowem, ale dopiero teraz sprawa wyszła na jaw. Była godz. 15.30, gdy młody mężczyzna wszedł do sklepu spożywczego, kiedy nie było w nim klientów.
- Wyszłam zza lady i porządkowałam towar na półce przy drzwiach, a on udawał, że chce zrobić zakupy - opowiada nam kobieta, niska, szczupła, 30-letnia blondynka. Prosi o anonimowość. Nagle klient do niej doskoczył i przyłożył nóż do gardła. Zmusił ją do oddania utargu.
- Drżałam o życie, widziałem jak trzęsie mu się ręka, w której trzymał nóż. Zaczęłam krzyczeć, bo zrozumiałam, że on boi się bardziej ode mnie - wspomina dramatyczne chwile i odruchowo zasłania szyję.
- Bałam się drgnąć, ruszyć, by nie nadziać się na ten nóż - sprzedawczyni bierze głęboki oddech. Wszystko trwało jedną chwilę. Kobieta przestraszona sięgnęła do kasy i wyjęła pieniądze. Zaznacza, że w sklepie nie przechowuje utargu, bo szefowa placówki sukcesywnie w ciągu dnia odbiera gotówkę. Napastnik dostał tylko niewielki plik dziesięciozłotowych banknotów.
Z łupem młody człowiek czmychnął na zewnątrz. Okazało się, że by dokonać skoku na sklep, przyjechał swoim autem, ale po rabunku nie był w stanie odjechać, bo bak z paliwem był pusty. Mimo nerwowych prób, samochód nie ruszył.
- Ów moment zauważyli przypadkowi świadkowie. W samochodzie, który odmówił posłuszeństwa, te chwile wywołały w młodym człowieku przemianę - mówi asp. Szymon Sala, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Myślenicach. Napastnik skruszał, wrócił do sklepu, który chwilę wcześniej obrabował. Oddał łup, klęknął przed kobietą.
- Przepraszam za wszystko, błagam o wybaczenie i proszę, by pani nie powiadamiała policji - kajał się jak tylko mógł. Sklepowa w pierwszej chwili przeraziła się, gdy zobaczyła, że napastnik wraca. Do końca zachowała jednak zimną krew.
- Odebrałam pieniądze i krzyknęłam na niego, że muszę wiedzieć kim jest, żeby natychmiast pokazał dowód. Przyniósł mi dokument z samochodu. Spisałam dane i powiadomiłam policję - opowiada. Po kilku dniach kobietę odwiedził pracodawca Karola P. - Ten pan jest dostawcą towaru do mojego sklepu - przyznaje sprzedawczyni. Nie wierzył, że jego pracownik mógł coś takiego zrobić. Ale gdy się upewnił, zwolnił go z pracy dyscyplinarnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?