Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprintem między nudystami, następnie skok do basenu z lodowatą wodą

Halina Gajda
Maciej Górski wraz ze swoją dziewczyną Edytą biorą udział w ekstremalnych rajdach sprawnościowych. O kontuzję w ich trakcie nie trudno.

Na co dzień rehabilituje chorych. A kiedy ma trochę czasu, startuje w rajdach z przeszkodami. Tutaj trzeba wziąć poprawkę - słowo „przeszkoda” jest tu swoiście rozumiane.

- Podczas ostatniego startu w Krakowie, w Kryspinowie była taka przeszkoda. Organizatorzy zapowiadali ją od chwili startu - opowiada Maciej. - Byliśmy przy tym ubawieni. Uznałem, że każą nam przeturlać tira za pomocą liny zaczepionej o zęby albo coś w tym guście. Tymczasem okazało się, że jeden z odcinków wiedzie przez... plażę nudystów - opowiada.

Dla rehabilitanta ludzka anatomia nie jest raczej zagadką i jakimś zaskoczeniem. Ale... - Że też ktoś wpadł na taki pomysł - kręci głową.

Numerek na policzku

Runmageddony - tak nazywane są podobne imprezy - to tak naprawdę sprawdzian bardziej dla ducha niż dla ciała. Owszem, kondycję trzeba mieć: przebiegnięcie stu metrów nie powinno przyprawiać o stan przedzawałowy, ale o wiele istotniejsze jest pokonanie własnych słabości, czasem lęków. - Nie jestem fanem ciemnych, ciasnych pomieszczeń, łatwo wówczas wpaść w panikę, a wtedy jest już po wszystkim. W podziemnym kanale po prostu zawziąłem się, zamknąłem oczy i parłem do przodu. Udało się - opowiada.

Organizatorów w przygotowywaniu zadań do wykonania, rozmaitych pułapek i przeszkód nie ogranicza nawet fantazja. Fundują zawodnikom dwie liny zawieszone jedna pod drugą, oczywiście w odpowiedniej odległości. Trzeba tak przebierać rękami i nogami, by nie wpaść do błota albo głębokiego bagna. Nie gwarantuje to bynajmniej, że do mety dotrze się suchym i czystym. - Numery startowe zapisywane są na policzkach. Bo to jedyne miejsce, gdzie - przynajmniej teoretycznie - nie będzie zaschniętego błota - chichocze Maciej.

Energetyczny kop

Buty w takiej imprezie to podstawa. Jak podkreśla nasz zawodnik, to właśnie one mogą zdecydować o tym, czy uda się zakończyć bieg. Co bardziej zapobiegliwi obwiązują je specjalnie wzmocnioną taśmą na zasadzie opatrunku na kostkę. - Szansa, że but wciąż będzie na nodze, gdy ta wpadnie nam do głębokiego trzęsawiska, jest minimalna. Bywało, że człowiek wyciągał samą nogę, a potem grzebał po omacku w błotku - śmieje się.

Bagno to pryszcz w porównaniu z porażeniem... prądem.

- Takie rusztowanie ze zwisającymi z góry kablami pod lekkim napięciem - mówi od niechcenia. - No, troszkę człowieka połaskocze tu i ówdzie - dodaje. Dla zrównoważenia wrażeń jest basen z lodowatą wodą albo wejście na wysoką na kilka metrów ścianę z desek.

Jedyna szansa, by osiągnąć cel, to posiadanie czekanu, a ponieważ nikt go nie ma akurat przy sobie, pozostaje dobra wola konkurentów. I tu żelazna zasada: oni zawsze muszą mieć tę dobrą wolę, bo w tym całym szaleństwie nie tylko o wynik chodzi, ale i o zwykłą ludzką życzliwość. Zresztą nie tylko we wspinaczce, ale choćby w konkurencji „wyprowadzania Reksia na spacer”. Trzeba tutaj wiedzieć, że Reksio waży około trzydziestu kilogramów i jest mało ruchliwy - to betonowy kawał płyty chodnikowej, uwiązany na smyczy. Takiego „psiaka” trzeba wytargać na górkę. - Trochę sobie bark poobdzierałem ze skóry - przyznaje Maciej. - Grunt, że Reksio dotarł na miejsce - podkreśla.

Podskoki nad płomieniami

Komu urodził się w głowie pomysł z ogniskiem, nie wiadomo. Pewne jest tylko to, że musiał inspirować się tradycją Nocy Kupały. Zawodnikom, już i tak zmordowanym do granic wytrzymałości, kazano skakać przez płomienie. Łatwo nie było, zresztą innego wyjścia za bardzo nie mieli. - Trzeba się zmierzyć z żywiołami - śmieje się. - Nic mi się nie stało - zapewnia już z powagą.

Maciej zapowiada, że to dopiero początek - startował w biegach na pięć i sześć kilometrów. To taka wersja dla nowicjuszy. Bardziej zaprawieni startują na dwanaście oraz dwadzieścia jeden kilometrów. Zapewnia, szczególnie martwiącą się o niego mamę, że rajdy są bezpieczne, bo on... uważa na siebie. - Nie chodzi mi o wyniki, lecz o dobrą zabawę - zapewnia.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska