Aneta Marciniak kupiła kilka butelek wody, mydła i środki dezynfekujące. Do tego zapakowała sporo ubrań, zwłaszcza dla dzieci, bo - jak mówi - osoby, które w pośpiechu uciekały ze swoich domów, na pewno nie myślały o tym, aby ratować szafy i to, co było w nich składowane, ale przede wszystkim siebie.
Mnóstwo ludzi, którymi wstrząsnęła tragedia tysięcy osób, zwłaszcza z północnych rejonów diecezji tarnowskiej, codziennie przewija się przez magazyn Caritas przy ul. Prostopadłej 9a w Tarnowie. Większość z nich nie chce przedstawiać się z imienia i nazwiska, nie zgadza się także na zrobienie sobie zdjęcia.
- Najlepiej będzie, jeżeli pozostanę anonimowa. Nie ma się czym chwalić, przynoszę niewiele. Tyle, na ile mnie stać - mówi pani Krystyna, kolejna z ofiarodawczyń.
Józef Skórka, opiekun Domu dla Bezdomnych Mężczyzn w Tarnowie, gdzie zbierane są wszelkiego rodzaju dary dla powodzian, jest zbudowany postawą tarnowian. - Nie spodziewałem się aż takiego odzewu. Ludzie są poruszeni. Mówią, że kiedyś role mogą się odwrócić, i to oni mogą potrzebować pomocy - opowiada.
Tarnowska Caritas niemal równocześnie z pierwszymi sygnałami o zalanych domach rozpoczęła akcję zbierania darów dla poszkodowanych. Dodatkowo, ze swoich oszczędności, zakupiła 32 palety chemii, wodę pitną, gumowce, koce, kołdry. Do różnych rejonów diecezji (Borzęcin, Radłów, Wietrzychowice, Szczucin, Cikowice, Gręboszów, Szczurowa, Brzeźnica) dotarły już transporty z darami. Kolejne są przygotowywane.
- Cały czas analizujemy rozwój sytuacji i w zależności od potrzeb kierujemy taką pomoc, jaka jest w danym momencie najbardziej potrzebna - mówi ks. Piotr Grzanka, zastępca dyrektora diecezjalnej Caritas.
Szczególną troską otaczane są osoby, które musiały uciekać ze swoich domów i znalazły tymczasowe schronienie w szkołach i ośrodkach wytypowanych przez gminy. - Ludzie ci przecież muszą coś jeść, dlatego finansujemy obiady lub dostarczamy produkty do ich przygotowania - informuje ks. Grzanka.
Powodzianie nie ukrywają, że bardzo liczą na każdą pomoc.
- Premier mówi o tym, że dostaniemy do sześciu tysięcy złotych zapomogi. Tylko co to jest, kiedy ja straciłem wszystko? - mówi Lech Szarwark z Woli Rogowskiej. Ludzie nie mają złudzeń, że nawet jeśli dostaną pieniądze z odszkodowania, to jedynie za szkody w budynkach. Za to, co było na ich wyposażeniu, nikt im nie zapłaci. - Wszystko trzeba kupić za swoje - twierdzą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?