Jednak czy 3 lutego 2010 r. stało się tak wiele, by mówić o sukcesie polskiej dyplomacji albo o tym, że nastąpiło "rozwiązanie sprawy katyńskiej"? Nie, ponieważ tak naprawdę nie wiemy wiele o tym, co zamierzają premierzy Polski i Rosji. W zasadzie nie wiadomo nawet, czy rzeczywiście "premierzy spotkają się na uroczystościach w Katyniu", co ogłaszał wczoraj jeden z portali.
Z komunikatu Centrum Informacyjnego Rządu wiemy tyle, że: "Premier Federacji Rosyjskiej Władimir Putin zaprosił prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska do wspólnego uczczenia pamięci ofiar Katynia". Z tego nie wynika jeszcze, że obydwaj szefowie rządu będą uczestniczyć w Katyniu w uroczystościach z okazji 70. rocznicy wymordowania polskich oficerów. Tym bardziej że komunikat rządu Federacji Rosyjskiej przedstawia sprawę nieco inaczej: "W.W. Putin i D. Tusk porozumieli się w sprawie przeprowadzenia w kwietniu kolejnego posiedzenia Komisji Międzyrządowej ds. Handlu i Współpracy Gospodarczej w Kaliningradzie".
Niewiele wiemy o tym, co zamierzają premierzy Polski i Rosji. Nie wiadomo nawet, czy rzeczywiście spotkają się na uroczystościach w Katyniu
Katyńskie obchody w Kaliningradzie? Na to pytanie rosyjskie służby prasowe nie udzielają jasnej odpowiedzi w dalszej części komunikatu: "W trakcie rozmowy W.W. Putin także zaprosił D. Tuska, by z okazji uroczystości okolicznościowych odwiedził Katyń, gdzie pod koniec lat 30. w wyniku politycznych represji zginęła wielka liczba obywateli radzieckich, w roku 40 rozstrzelani zostali polscy oficerowie, a później nazistowscy okupanci zabili wielu żołnierzy Armii Czerwonej". Mam wrażenie, że odpowiedzi na pytania, co, gdzie, kiedy i w jaki sposób, poznamy dopiero w kwietniu.
Wczorajszy telefon Putina był zaskakujący nawet dla tych, którzy z bliska śledzą stosunki polsko-rosyjskie. Tydzień temu na uroczystościach 65. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz nie było rosyjskiego premiera ani prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. Poza tym na moskiewską defiladę z okazji dnia zwycięstwa nad III Rzeszą 9 maja nie zaproszono polskiego wojska (a byliśmy czwartą siłą wśród aliantów), mimo że obok Rosjan, Amerykanów i Brytyjczyków na placu Czerwonym defilować będą francuskie pododdziały. W tym kontekście inicjatywę rosyjskiego premiera można traktować jako nieśmiały gest dobrej woli. Ale to, czy będzie to krok w stronę pojednania, okaże się w najbliższych tygodniach. Możliwe, że w Moskwie reżimowi historycy znów zaczną oskarżać Polskę o anty-Katyń i inne zbrodnie. Do końca zagadką pozostanie też postawa Władimira Putina. Na Westerplatte 1 września sugerował on odpowiedzialność Polski za wybuch II wojny światowej. Na razie - jak relacjonuje rzecznik Paweł Graś - rosyjski premier zapowiedział, że katyńskim uroczystościom "trzeba nadać moralno-etyczny charakter".