Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Turyści w Zakopanem jeżdżą na letnich oponach, albo zimowych, ale łysych. Łańcuchy mają, ale nie potrafią ich zakładać

Łukasz Bobek
Łukasz Bobek
Wielu turystów kompletnie nie potrafi poruszać się po zaśnieżonych i śliskich drogach
Wielu turystów kompletnie nie potrafi poruszać się po zaśnieżonych i śliskich drogach Marcin Szkodziński
Letnie opony, albo zimowe, ale łyse. Łańcuchy w bagażniku, ale nie wiadomo jak je założyć, gaz do dechy, choć nic to nie daje. Zmotoryzowani turyści, którzy w tym roku przyjeżdżają w góry na ferie, przechodzą samych siebie. - Ja nie wiem, kto dał im prawo jazdy. W ogóle nie potrafią jeździć. To skaranie boskie. Przez nich są korki w mieście – denerwują się zakopiańczycy.

Przez ostatnie kilka dni warunki do jazdy po Zakopanem i okolicznych miejscowościach do łatwych nie należały. Pod Tatrami spadło kilkadziesiąt centymetrów śniegu. Drogi zrobiły się białe i śliskie. I choć to nic nadzwyczajnego, że mamy styczeń, więc w Zakopanem leży śnieg, tegoroczni turyści przechodzą samych siebie.

- W znacznym stopniu to ich wina, że w mieście są korki. I nie chodzi tylko i wyłącznie o złe warunki do jazdy. Ale o to, że goście nasi kochani jadą w góry autami kompletnie nieprzygotowanymi do jazdy w zimie. Na dodatek poziom ich umiejętności z zimowej jazdy jest wręcz żenujący – mówi pan Bronisław, kierowca taksówki w Zakopanem.

Letnie opony

Największym grzechem jest przyjazd na letnich oponach. Choć w Polsce nie ma obowiązku jazdy na zimowym ogumieniu, zdrowy rozsądek powinien podpowiedzieć, że jeśli jedziemy w góry, gdzie jest śnieg, opona letnia się nie sprawdzi. Niestety, zdaniem zakopiańskiej policji, nadal są tacy kierowcy, którzy kompletnie nie zwracają uwagi na ogumienie. - Tymczasem opona to tak naprawdę jedyna rzecz w aucie, która łączy nas z podłożem – powtarza asp. Sztab. Roman Wieczorek, rzecznik zakopiańskiej policji.

Jak dodaje policjant, zdarzają się kierowcy na letnich oponach, którzy przyjeżdżają nowymi, drogimi autami. Nagminne jest przekonanie, że jak się mam auto z napędem na cztery koła, letnich opon nie potrzeba.

- Nic bardziej mylnego. Miałem takiego pana w suvie volvo 4x4 za 200 tys. zł. Miał letnie opony. Z podwórka nie wyjechał, a dodam, że jest ono prawie płaskie – mówi pan Tadeusz z Poronina.

Łyse opony

Są też i inni „specjaliści”. Mają co prawda zimowe, ale łyse. - Ostatnio miałem okazję pomagać takiemu panu. Chwalił się, że kupił sobie przed wyjazdem nowe opony zimowe. Tyle, że dwie sztuki. I założył je na tylną oś. Tymczasem jego auto miało napęd na przednią oś. A tam stare i łyse opony. Na pytanie dlaczego pan dał sobie stare opony na oś, która ciągnie auto, powiedział, że chciał je dotrzeć do reszty i po sezonie wyrzucić – mówi Bartek, właściciel pensjonatu na Olczy. Skończyło się tak, że auto ślizgało się na płaskiej nawierzchni.

Są i tacy, którzy specjalnie na wyjazd wyciągają z piwnic opony zimowej i zakładają na koła. Tyle, że te opony leżały na piwnicznym regale parę lat. - Takie opony nie sprawdzają się w takich warunkach, jak obecnie mamy w Zakopanem – mówi pan Bronisław, zakopiański taksówkarz.

Guma z biegiem czasu traci swoje właściwości – robi się twarda, mniej elastyczna. Nie tylko taka opona źle radzi sobie na zaśnieżonych podjazdach, ale i wydłuża czas i drogę hamowania. Jest po prostu niebezpieczna.

Asp. sztab. Roman Wieczorek dodaje, że w przypadku interwencji drogówki w czasie wypadki, czy kolizji, policjanci zwracają uwagę na stan techniczny pojazdu. - W tym m.in. na opony, czy nie są one łyse - mówi policjant.

Łańcuchy? Mam, w bagażniku

Niektórzy turyści jadą przygotowani w łańcuchy. Te są spakowane w bagażniku. Tyle, że niewielu z nich potrafi z nich korzystać. Problemy zaczynają się już na samym początku – jak te łańcuchy założyć?

- Zdarzył mi się tej zimy pan, który co prawda prawidłowo założył na koła łańcuchy, tyle, że nie na te koła co powinien. Jego auto miało napęd na tylną oś, a łańcuchu założył na przednie koła - mówi pan Bartek.

Problem pojawia się także, gdy turysta dowie się, że z łańcuchami na kołach nie powinno się jeździć po asfalcie. Wtedy często ci, co je mają w bagażniku, rezygnują z ich zakładania. - Namęczę się z zakładaniem, a to tylko na jeden podjazd – mówią. Jadą więc bez łańcuchów, co często kończy się utknięciem i blokowaniem drogi dla innych.

Gaz do dechy

Samo wyposażenie auta to jedno. Druga sprawa to sposób jazdy w zimowych warunkach. - Z tego panie to można by film nakręcić. I byłaby to niezła komedia – mówią zakopiańscy taksówkarze. - Największy grzech turystów to pedał gazu. Im się wydaje, że jak koła w aucie zaczynają się ślizgać, to trzeba pocisnąć gaz i to pomoże. I tak robią. Nie jednego widziałem, jak mu już dym spod kół leciał, a on dalej cisnął gaz. Kończy się tak, że droga jeszcze bardziej robi się wyślizgana i koniec jazdy.

Tymczasem jeżdżąc po śliskiej nawierzchni trzeba w bardzo umiarkowany sposób używać gazu i hamulca. - Hamujemy głównie silnikiem, biegami. To oczywiście rozwiązanie dla aut ze manualnymi skrzyniami biegów – mówi taksówkarz pan Bronisław.

Inną radą jest, by nie poruszać się środkiem wyślizganego toru jazdy. Wielu kierowców tak właśnie robi widząc przed sobą dwa tory niemal czarne. Niemal, bo zimą zazwyczaj jest tam cienka warstwa lodu. - A wystarczy zjechać nieco z tego toru, bliżej prawego pobocza i już będzie nieco większa przyczepność – radzą zakopiańscy kierowcy.

Pierwszeństwo ma ten, co jedzie do góry

Na Podhalu niepisaną zasadą jest, że na drogach na wzniesieniach pierwszeństwo ma kierowca, który jedzie do góry. - Bo jak staniesz w połowie wzniesienia na śliskiej drodze, to już nie ruszysz dalej. Dlatego zasada jest taka, że zjeżdżający z góry powinien ustąpić temu, który do góry podjeżdża – mówią kierowcy spod Giewontu.

Pan Andrzej, kierowca busa z Zakopanego z wieloletnim doświadczeniem przyznaje, że czasami takie podjazdy są trudne. - Jak jadę taką drogę i widzę kierowcę z miejscowymi tablicami, to wiem, że mnie puści. Jadę więc pewnie do góry. Gorzej jak widzę przyjezdnego przed sobą. Nie raz zdarzało się, że musiałem stanąć i cofać, by znów się rozpędzić i spróbować podjechać od nowa – przyznaje kierowca.

Na Podhalu kierowcy stosują jeszcze jedną zasadę w czasie jazdy pod górę w zimie – jak się nie da przodem, spróbuj tyłem. To jednak dość ryzykowny sposób – szczególnie dla kierowców przyjezdnych, którzy nie znają przebiegu drogi, którą się poruszają.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska