Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tyszanie wzięli srogi rewanż na Podhalu

Stefan Leśniowski
W Nowym Targu tyszanie przegrali w ostatniej sekundzie,ale  u siebie szybko rozbili Podhale
W Nowym Targu tyszanie przegrali w ostatniej sekundzie,ale u siebie szybko rozbili Podhale Stefan Leśniowski
Brak kilku graczy nie jest przyczyną klęski. Podhale było gorsze w każdym elemencie.

Niewielu chyba spodziewało się tak wysokiej porażki górali (1:6) w meczu na szczycie. Tyszanie co prawda odgrażali się, że wezmą srogi rewanż za porażkę w ostatniej sekundzie w Nowym Targu, ale nikt tych słów nie traktował poważnie. Tym bardziej że "Szarotki" były na fali, wygrały sześć meczów z rzędu. Kiedyś jednak dobra seria musiała się skończyć.

Przed spotkaniem w stolicy Podhala panowały optymistyczne nastroje, mimo że trenerzy znowu mieli wielki ból z ustaleniem składu. Wylecieli chory Ziętara i Neupauer, a Bakrlik i Dutka muszą odpocząć od hokeja dwa spotkania za pięściarskie pojedynki.

- Pech prześladuje nas od początku sezonu. Tylko w jednym meczu, poprzednim, mogłem skorzystać ze wszystkich zawodników. Nie chcę porażki tłumaczyć absencjami, ale improwizowane piątki nie podołały zadaniu - mówi trener Podhala Milan Jančuška, który przed wyjazdem zapowiadał: - Jedziemy po zwycięstwo, bo chcemy zmniejszyć dystans do lidera.

Tymczasem to, co wydarzyło się w pierwszej tercji całkowicie jego i wszystkich fanów Podhala zatkało. Między 4 a 6 minutą, w odstępie 128 sekund, nowotarżanie stracili trzy gole. Dwa pierwsze po rykoszecie. - Śmiało można powiedzieć, że pierwszy gol to samobój. Krążek odbił się od łyżwy i zmylił Zborowskiego - tłumaczy drugi trener "Szarotek" Marek Ziętara.

Strata goli zupełnie rozkleiła - było nie było - dorosłych ludzi. Grali bez ładu i składu, miotając się jak ryba w sieci, przegrali pierwszą odsłonę 0:4.

- Ta odsłona to koszmar w naszym wykonaniu - twierdzi Marek Ziętara. - Nic nie graliśmy. Byliśmy wolniejsi, niedokładni i popełniliśmy mnóstwo błędów taktycznych.

Kto liczył na metamorfozę górali, ten srodze się zawiódł! Nie pomogły nawet roszady w składzie. - Próbowaliśmy nimi ożywić zespół - wyjaśnia Marek Ziętara. - Wierzyliśmy, że druga taka tercja jak ta pierwsza się nie powtórzy. Liczyliśmy, że jak zdobędziemy gola, to może coś się ruszy. Próbowaliśmy atakować, lecz widać było, że nikt nie chce wziąć ciężaru gry na swoje barki, poderwać kolegów do walki. Graliśmy bardzo nerwowo, próbowaliśmy strzałów, ale wykonywaliśmy je o ułamek sekundy za późno.

Liczono, że po szybko straconych golach trener zmieni bramkarza. - Gdybym to zrobił, przy tak dobrze dysponowanych zawodnikach z Tychów skończyłoby się dwucyfrową przegraną - uważa Milan Jančuška. - Szybko zdobyte bramki wsadziły na "konia" miejscowych hokeistów, którym wszystko wychodziło.

Nie wymienił Zborowskiego i okazało się, że dobrze zrobił. Tyszanie poczuli "krew" i zaatakowali ze zdwojoną siłą, by dobić rywala. "Zbora" uratował zespół od wyższej porażki. Podhale winno zacząć intensywną edukację w zakresie własnej przewagi liczebnej. Nawet okres przewagi pięciu na trzech nie przyniósł gościom wymiernych korzyści.

- Nie ma wątpliwości, że byliśmy słabsi w każdym elemencie hokejowego rzemiosła. Dokonamy analizy naszej gry i wyciągniemy wnioski. Trzeba szybko o tej wpadce zapomnieć. Na szczęście w piątek nie gramy i będziemy mogli trofę odetchnąć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska