Spotkanie z Grzegorzem Grzegorczykiem, Krzysztofem Katarzyńskim, Piotrem Mrozem, Mirosławam Pyszczkiem i Pawłem Schreiterem zorganizowano wczoraj w południe przy zielonogórskim ratuszu. Osiem godzin później członkowie ogniska TKKF Bachus wyruszyli do Francji. W sobotę o godz. 7.15 staną na starcie 174-kilometrowej trasy. Oprócz nich, w wyścigu wystąpi jeszcze jeden Lubuszanin - Andrzej Wolicki z Żagania.
Lubuscy śmiałkowie
Ich drugi raz
Grzegorczyk, Katarzyński, Pyszczek i Schreiter startowali w ubiegłorocznym Tour de France Amatorów. Zielonogórzanie, wraz z ponad pięcioma tysiącami innych uczestników, poznali wtedy prawdziwe piekło Alp. Zmagali się nie tylko z rywalami i trudnościami trasy (wyczerpujące wspinaczki i strome zjazdy), ale również wyjątkowo niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi. Było zimno, padał deszcz, a gdy zbliżali się do przełęczy Galiber (najwyższe wzniesienie na szlaku), drogę pokrywała cienka warstwa śniegu.Do mety dotarło trzech z nich. To spory sukces, bo wyścig ukończyło zaledwie 2.200 z 5.300 startujących osób. Schreiter (najlepszy spośród 11 Polaków) zajął 475. pozycję, 841. lokata przypadła Katarzyńskiemu, a na 2.072. miejscu sklasyfikowano Pyszczka. Grzegorczyk wycofał się z powodu defektu roweru.
Siedmiotysięczny peleton
Oni pomogli
Udział członków lubuskiego TKKF w Tour de France Amatorów jest możliwy dzięki wsparciu sponsorów. Zielonogórzan wspomogli: Anneberg Transpol; TUiR Warta; Diament; Iglotechnik; Gazeta Lubuska; ZZGNiG; Robert Dowhan; Gazstal; Eko-Mięs Balcerzak Junior; zielonogórski Urząd Miejski oraz sklepy: Sogest, Intermarche Zielona Góra i Sulechów, Witaminka.
- Organizatorzy Tour de France Amatorów w tym roku spodziewają się około siedmiu tysięcy uczestników - poinformował Schreiter. - Tak duże zainteresowanie wynika z faktu, że po raz setny zostanie rozegrana prawdziwa "Wielka Pętla".
Na jakich "kolarzówkach" pojadą zielonogórzanie? - Każdy z nas ma rower szosowy z lekką, aluminiową ramą - tłumaczył Katarzyński. - Obręcze kół są wzmocnione, a przełożenia odpowiednio dobrane, by można było wspiąć się na najbardziej strome wzniesienie.
Grzegorczyk, nauczony ubiegłorocznym doświadczeniem, teraz lepiej przygotował się na ewentualną awarię sprzętu. Zapewnił, że tym razem defekt roweru raczej nie zmusi go do zejścia z trasy.
Debiutu w tak trudnych zawodach obawia się Mróz. - Jestem stremowany i trochę przestraszony - przyznał. Ale natychmiast dodał, że zamierza powalczyć, bo do imprezy przygotował się dość dobrze.
- Ścianę płaczu, jak nazywa się ostatni podjazd wyścigu, można pokonać - pocieszył go Pyszczek. - Co prawda średnio tylko około 30 procent startujących dojeżdża do mety, ale myślę, że wszyscy znajdziemy się wśród nich.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?